Jack od ponad dziesięciu minut prowadził dokądś Elsę, a ona wcale nie chciała w niczym protestować.
Jej głowę zaprzątały teraz myśli o tylko jednej osobie, której nigdy nawet nie widziała i w ogóle nie znała. Nie miała pojęcia czy być zazdrosna o wygląd ,,tej'' Polly, o jej osobowość czy ogólnie za to, że istnieje i miała czelność chodzić z Jackiem.
Była bardzo zła i zirytowana tym, że Jack zaczął ,,delikatnie'' temat o niej i przestał oznajmiając, że to ,,tylko jego była dziewczyna''!
Ha!! Na pewno nie zostawi tego tak łatwo!
Powinna pobawić się w przesłuchanie i przywiązać Jacka do jakiegoś krzesła w zaciemnionym miejscu, aby wydusić wszystko na temat tej całej Polly.
Lecz on teraz ciągną ją gdzieś i dobrze odciągał jej uwagę powodując tylko złość na samą siebie za jego intrygi i co chwilowe figlarne uśmieszki puszczane w jej stronę.
Mimo iż wędrowała tymi korytarzami wciąż nie mogła rozpoznać gdzie się znajdują. To powodowało u niej chęć odkrycia czegoś nowego, ale także lekką obawę. Myślała, że zna już wszystkie nieznane jej wcześniej miejsca, ale się myliła. Czuła pewne podniecenie, że pozna kolejne tajemnice Jacka i tego tajnego miejsca, które przecież łączy się właśnie z nim.
Jej głowę zaprzątały teraz myśli o tylko jednej osobie, której nigdy nawet nie widziała i w ogóle nie znała. Nie miała pojęcia czy być zazdrosna o wygląd ,,tej'' Polly, o jej osobowość czy ogólnie za to, że istnieje i miała czelność chodzić z Jackiem.
Była bardzo zła i zirytowana tym, że Jack zaczął ,,delikatnie'' temat o niej i przestał oznajmiając, że to ,,tylko jego była dziewczyna''!
Ha!! Na pewno nie zostawi tego tak łatwo!
Powinna pobawić się w przesłuchanie i przywiązać Jacka do jakiegoś krzesła w zaciemnionym miejscu, aby wydusić wszystko na temat tej całej Polly.
Lecz on teraz ciągną ją gdzieś i dobrze odciągał jej uwagę powodując tylko złość na samą siebie za jego intrygi i co chwilowe figlarne uśmieszki puszczane w jej stronę.
Mimo iż wędrowała tymi korytarzami wciąż nie mogła rozpoznać gdzie się znajdują. To powodowało u niej chęć odkrycia czegoś nowego, ale także lekką obawę. Myślała, że zna już wszystkie nieznane jej wcześniej miejsca, ale się myliła. Czuła pewne podniecenie, że pozna kolejne tajemnice Jacka i tego tajnego miejsca, które przecież łączy się właśnie z nim.
Baza Norda wyglądała ogólnie jak spirala wokół jednego mocnego filara, który wszystko podtrzymuję- z małą pomocą magii.
Piętra wznoszą się wokół niego i pną się w górę, ale także w dół. Elsa dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że jeszcze nigdy nie opuszczała górnych pięter i nie schodziła niżej.
Przecież nie miała po co.
Komnaty Strażników (tu też jej i ,,Jacka''), biblioteka, sala narad, kuchnia, a nawet główne wejście- jest właśnie tam.
I tak już zapędziła się za daleko. Nie czuła urazy do nikogo, że zapomnieli o sprawie gościnności i dobrym oprowadzeniu gościa, ale podświadomie jako królowej to do końca nie odpowiadało.
Ale wtedy myśli jej schodziły na wydarzenia ubiegłej nocy- co ostatecznie zawstydzało, podniecało, usprawiedliwiało strażników i gwarantowało jej soczystych rumieńców na policzkach. Wspomnienia ubiegłej błogiej nocy całkowicie wyparło Polly na dalszy plan, chcąc dać trochę przestrzeni na otworzenie kilku fragmentów tamtych godzin rozpusty.
Teraz właśnie Jack, całkowicie nie zdający sobie sprawy z stanu Elsy, ciągnął ją tunelami w dół.
Minęli już stajnię reniferów, pracownię zabawek, a nawet widziała już gdzie obecnie śpią Yeti.
Nigdy nie przypuszczała, że mają tu nawet swojego fryzjera i pokój gier - jeśli liczyć wielką pustą salę z Elfami jako kręgle do zbijania.
Po chwili, gdy schodzili niżej zrobiło się znaczniej zimniej niż normalnie. Jej oddech zamieniał się w małe obłoczki pary, a światło zrobiło się jakieś przyćmione. Jedynym źródłem światła były zaczarowane pochodnie skupiające magiczne zaklęcia, które dawały minimalne światło w tych ciemnościach.
-Gdzie idziemy?- zapytała cicho, ale i tak jej szept poniósł się przed nimi echem.
Jack spojrzał na nią z tym swoim łobuzerskim błyskiem w oczach, które teraz w mroku lśniły jak u kota.
-Zobaczysz- zaśmiał się wesoło. Jego głos poniosły ciemności i Elsa czując jego bliskość przy sobie zadrżała. Nie umknęło to uwadze Jacka, który tylko figlarnie uniósł jedną brew i przysunął ją bliżej do swojego boku. Pierwsze co pomyślała było to, że teraz jest tak blisko niego, że jej serce zbyt głośno daje o sobie znać. I jeśli Jack myślał, że to pomoże jej się uspokoić to się bardzo mylił, lub dobrze wiedział co robi.
Po kolejnych minutach marmurowe ściany i drewniane wykończenia połączone z dywanem skończyły się.
Zamiast nich pod stopami Elsa usłyszała skrzypienie śniegu.
Ściany stały się lodowym przejściem.
Zdziwiona i zaskoczona tym odkryciem spojrzała pytająco na Jacka, a on tylko parskną śmiechem i wskazał na dziwne wrota prowadzące do komnaty zalanej jasnym światłem.
Elsa nie czuła już ochoty na dalsze poznawanie bazy Strażników. Miała ochotę odwrócić się i pomóc w dokarmianiu reniferów Norda lub do ocenienia czy u Yeti jest lepsze mydło w łaźni.
-No Elso.- głos Jacka zwrócił jej uwagę i popatrzyła na jego roześmianą minę.- Jesteś taka odważna i ciekawska, a boisz się wejść ze mną do jednego pomieszczenia? No tak... Zapomniałem o tym.- Mrukną kwaśno.
Nachylił się do niej bliżej tak, że ich oddechy mieszały się ze sobą. Elsa znów poczuła miętę towarzyszącą odwiecznie Jackowi i zastanawiała się, czy on przypadkiem wciąż nie trzyma w ustach miętusów.
Gdy usłyszała tubalny i odbijający się echem w tunelu śmiech Jacka zrozumiałą, że powiedziała to na głos.
Chłopak podtrzymał się ściany tworzą nowe wzory ze szronu i opierając swoją laskę.
-Naprawdę?- próbował się pohamować, a Elsa ukryć zażenowanie.- Nie zwróciłem nigdy uwagi, że pachnę miętą, bo się tak często nie wącham.- zachichotał wspominając jakieś wydarzenie, którego Elsa na pewno nie była światkiem.
-Jeśli ma Pani zdobędzie się na odwagę i wejdzie ze mną do tej jamy zgrozy, obiecuję jej, że wyjaśnię swój sekret mego zapachu.- ukłonił się zadziornie czekając na jej odpowiedź.
Elsa zagryzła wargi zastanawiając się nad odpowiedzią.
Nie wiedziała dlaczego w ogóle czuję lęk przed tym pomieszczeniem, ale na sam jego widok czuła dziwny ucisk w żołądku i mrowienie na skórze. Czuła, że od tamtego miejsca płynie nieznana jej i potężna energia.
Lecz ona jest istotą równie pradawną jak ona, czując przypływ odwagi i świadomość, że Jack będzie z nią chwyciła jego wyciągniętą dłoń, aby ją poprowadził.
-O czym zapomniałeś, gdy to ja ci tak nietaktownie przerwałam?- zapytała spuszczając szybko wzrok na wspomnienie jej uwagi o jego zapachu.
Jack zaśmiał się pod nosem.
-Zapomniałem, że mimo iż jesteś najodważniejszą dziewczyną jaką znam, to jesteś także królową.
-A to co ma do rzeczy?- znów zalała ją fala wspomnień minionej nocy. Jack przystaną i już się nie uśmiechał. Patrzył na nią przenikliwym wzrokiem pełnym powagi.
-Jesteś Królową Elso.- stwierdził krótko.- A to oznacza, że zostałaś odpowiednio wychowana i przygotowana do królewskiego życia i obowiązków jakie musi spełniać prawdziwa dama. Ja Elso, nie jestem dżentelmenem, ani nie mam godnego wychowania i urodzenia.
Jestem po prostu wieśniakiem.- stwierdził gorzko.- Dlatego wciąż się zastanawiam czy dobrze wybrałaś.
-Co?- jęknęła nagle. Wydawało jej się, że grunt usuwa jej się spod stóp. Każde słowo Jacka było prawdą, ale obrót sprawy kierował ich do jednego oczywistego i zarazem najmroczniejszego punktu- wyglądało to jak rozstanie.
Widząc, że Elsa dostaje palpitacji złożył jej dłonie na ramionach patrząc w oczy z pobłażaniem.
-Elso posłuchaj mnie. Kocham cię nade wszystko i mam nadzieję, że ty to dobrze wiesz. Ale bądźmy choć raz szczerzy. Zmieniasz mnie na lepsze- owszem, tego nie zaprzeczę, ale ja też ciebie zmieniam.
Popatrz na wczorajszą noc. Czy zrobiłabyś coś takiego, gdybyś była nadal królową, a ja jakimś wieśniakiem z twego królestwa? Czy chodzilibyśmy teraz tu sami, bez przyzwoitki lub osoby towarzyszącej, abym mógł cię tak wciąż uwodzić?
-Ale... Arendelle jest spowolnione w czasie.- wyjęczała z trudem łapiąc duże oddechy i zapominając, że po nich są też wydechy.- Tu są inne czasy i...my...
-I my co?- zapytał z żalem.- Przyznaj Elso, że mówię prawdę. Kilka miesięcy temu nigdy byś nie zadała się z chłopakiem mego pokroju, który jest wolnym duchem i do tego zadawał się z...Hym.... kobietami lekkich obyczajów, że tak powiem.
Elsa zaczęła kręcić mocno głową.
-Dlatego mnie tu przyprowadziłeś? Aby powiedzieć, że chcesz mnie odstawić do Arendelle dla mego dobra, a to przejście to jakiś portal?!- wykrzyknęła odzyskawszy głos. Czuła jak się trzęsie, a oczy zachodzą mgłą, jakby to był sen.
Jack widząc to przytulił ją mocno do siebie i po chwili Elsa była przez niego namiętnie całowana.
Trzymał ją mocno w ramionach aby przestała drżeć, ale to było teraz nie możliwe, gdy czuła ciepło jego ciała i miękkość ust.
Gdy przestał przytulił ją jeszcze mocniej tak, że wtuliła się w jego tors, a jego głowa spoczywała na jej.
-Przepraszam.- wyszeptał ze skruchą.- Po prostu głośno myślałem, tak jak zresztą chciałaś.
Chciałbym po prostu abyś nie czuła się nieswojo. Ja walczyłem ze swoją naturą strażnika i popatrz na mnie. Jestem aroganckim i zgorzkniałym dupkiem, który teraz znów przeklina przy damie.- westchnął w jej włosy.
Chciałbym postępować jakoś...przyzwoicie, to chyba najlepsze określenie.
Oderwała się od niego i przyłożyła dłonie do jego policzków.
-Postępujesz jak Jack.- stwierdziła z przekonaniem na co się roześmiał.
-Jak Jack, powiadasz?-Uniósł rozbawiony brew, co było dobrym znakiem.
Przytaknęła z powagą.
-Zakochałam się w chłopaku, który ofiarował mi samego siebie, a przede wszystkim własne serce. Zakochałam się w chłopaku, który ratował mnie już z wielu groźnych sytuacji.
Który zmienił moje życie i chciał zmienić się dla mnie.
Jestem nadal królową jak to ująłeś i mam królewskie wychowanie, ale przebywanie z tobą i bycie jak najbliżej z chłopakiem, którego kocham nie jest dla mnie jedną z łamanych zasad etykiety.
Nie uważam swojego uczucia do ciebie jako czegoś nieodpowiedniego, a mego zachowania jako gorszącego. Jestem pierwszy raz w życiu nieodwołalnie i niezaprzeczalnie w tobie zakochana Jacksonie Froście i żadne królewskie etykiety tego nie zmienią i nie powstrzymają mnie od tego...
Tym razem to ona przysunęła go do siebie i to ona, a nie on, zaczęła doprowadzać go do obłędu. Jack może i miał ,,wprawę'' w tych sprawach, ale ona za to się szybko uczyła.
Całowała go delikatnie drażniąc go i zagryzając lekko jego wargi. Całowała go uwodzicielsko jakby pocałunkami chciała go całkowicie utwierdzić go w przekonaniu, że jest królową, która zwariowała dla niego z miłości i namiętności.
Odsunął ją delikatnie i stopniowo od siebie aby spojrzeć jej poważnie w oczy.
Jack wpatrywał się w nią uważnie szukając jakiś oznak, że Elsa mówi to tylko aby go uspokoić. Postarała się o bardzo przekonywującą minę. Zmarszczyła uparcie brwi i lekko nos, co rozśmieszyło Jacka, tym samym rozładowując nerwowe napięcie.
Westchnął kręcąc głową.
-Cała ty.- chwycił ją ponownie za dłoń zmuszając do wstania.- No, chodźmy wreszcie uparciuchu, bo nie zdążę ci wszystkiego wyjaśnić przed obiadem, a bardzo chcę zobaczyć Norda.
Elsa wzdrygnęła się na wspomnienie jego zbolałej miny po kuchennych rewolucjach Jacka.
-Nie powinieneś się brać za gotowanie. Nie najlepiej ci to wychodzi.-Stwierdziła wciąż ze współczuciem dla biednego świętego, który zapewne stracił nad sobą panowanie- i nad swoim żołądkiem.
-Mnie kiepsko coś wychodzi?- zapytał z niedowierzaniem wskazując pytająco na siebie.- Ja jestem wybitnie uzdolniony we wszystkim co robię.
-Oczywiście.- zapewniła.- Zwłaszcza w skromnych opisach samego siebie.- mruknęła co także usłyszał.
-No jasne.- przytaknął energicznie z dawnym wigorem.- Esej na cztery strony to krótki i skromny, jak mówisz opis mojej ciekawej osoby.- Elsa wzniosłą oczy do nieba.
-Powiesz mi wreszcie co to za miejsce i co tu robimy?- zmieniła temat.- Miałeś mi przecież opowiedzieć o Polly, a nie zaciągać do jakiejś jamy.
Jack westchną i spojrzał wymownie do góry.
-Wiem, że to cię bardzo interesuje, moja ty ciekawska królowo, ale nie zrozumiesz mojej opowieści, jeśli najpierw ci nie wyjaśnię najistotniejszej kwestii.
-Niby jakiej?- zapytała wątpiąco. Myśl, że może czegoś nie zrozumieć, kojarzył jej się z tłumaczeniem dzieciom najprostszych i oczywistych rzeczy. Jack widząc jej zacięcie uśmiechnął się tak jak lubiła najbardziej.- Tylko mi nie mów, że jesteś ojcem, bo tego nie zniosę.- udała przerażoną, ale poczuła lekki lęk, chcą usłyszeć jego odpowiedź. Lecz Jack roześmiał się ponownie tak głośno, że Elsa obawiała się lawiny w przejściu.
-Ja? Ojcem?- Teraz to on udawał zatrwożonego.- Nawet o tym nie myślę. A poza tym mam ciebie i nie potrzebuję jakiegoś małego zagluconego, wiecznie płaczącego rozkosznego demonka zgrozy, który dawał by nam do wiwatu w nocy. A ja lubię noce, a zwłaszcza, sam na sam z tobą.
Elsa nie ukrywała, że poczuła ulgę na te słowa. Sama nie myślała nigdy o dzieciach i nawet nie wiedziała, jak by to było w przyszłości. Nie chciała skazać swojego potomka na dar jej i Jacka. Lecz nie zamierzała zostać matką w takim wieku i nawet nie chciała się nad tym głowić, a świadomość, że Jack nie jest czymś zobowiązany z ,,jakąś Polly'' tylko ją ucieszyła.
-Ale dalej uważam, że zrozumiem wszystko, bez zbędnego wykładu.- mruknęła.
Jack wyszczerzył się chytrze.
-Czyli doskonale rozumiesz to, że Polly jest Gwiazdą Polarną?- zapytał zakładając dłonie na piersi i przyglądając się jej zadziwionej twarz.
-Jak dziewczyna może być gwiazdą...?! No słyszałam coś o jakiś Gwiazdkach Popu czy coś takiego, ale...
Jack zaśmiał się zwycięsko.
-A...aaa.- pokręcił palcem.- Widzisz nie wiesz wszystkiego. Muszę ci to wyjaśnić, ale najlepiej to zrobię, jak zacznę od samego początku, nie sądzisz?
-Czyli opowiesz mi całą historię świata Strażników?- zapytała zaszokowana. -I ty chcesz skończyć przed obiadem?
-No jasne.- odparł z przekonaniem.- Jeśli będziesz pilną uczennicą to może nawet dostaniesz tą odpowiedź odnośnie mego zapaszku miętowego.- szepnął nachylając się nad jej uchem.
Zarumieniona pokiwała głową nie ufając w tej chwili swojemu głosowi.
-To świetnie. Nie wiem czego nauczyłaś się z biblioteki zamkowej, ale wiedź, że takiej historii to nawet ja bym nie mógł wymyślić.- zaśmiał się i chwycił ją pewniej za dłoń kierując ich w stronę jasnego wejścia...
Elsa nie czuła już ochoty na dalsze poznawanie bazy Strażników. Miała ochotę odwrócić się i pomóc w dokarmianiu reniferów Norda lub do ocenienia czy u Yeti jest lepsze mydło w łaźni.
-No Elso.- głos Jacka zwrócił jej uwagę i popatrzyła na jego roześmianą minę.- Jesteś taka odważna i ciekawska, a boisz się wejść ze mną do jednego pomieszczenia? No tak... Zapomniałem o tym.- Mrukną kwaśno.
Nachylił się do niej bliżej tak, że ich oddechy mieszały się ze sobą. Elsa znów poczuła miętę towarzyszącą odwiecznie Jackowi i zastanawiała się, czy on przypadkiem wciąż nie trzyma w ustach miętusów.
Gdy usłyszała tubalny i odbijający się echem w tunelu śmiech Jacka zrozumiałą, że powiedziała to na głos.
Chłopak podtrzymał się ściany tworzą nowe wzory ze szronu i opierając swoją laskę.
-Naprawdę?- próbował się pohamować, a Elsa ukryć zażenowanie.- Nie zwróciłem nigdy uwagi, że pachnę miętą, bo się tak często nie wącham.- zachichotał wspominając jakieś wydarzenie, którego Elsa na pewno nie była światkiem.
-Jeśli ma Pani zdobędzie się na odwagę i wejdzie ze mną do tej jamy zgrozy, obiecuję jej, że wyjaśnię swój sekret mego zapachu.- ukłonił się zadziornie czekając na jej odpowiedź.
Elsa zagryzła wargi zastanawiając się nad odpowiedzią.
Nie wiedziała dlaczego w ogóle czuję lęk przed tym pomieszczeniem, ale na sam jego widok czuła dziwny ucisk w żołądku i mrowienie na skórze. Czuła, że od tamtego miejsca płynie nieznana jej i potężna energia.
Lecz ona jest istotą równie pradawną jak ona, czując przypływ odwagi i świadomość, że Jack będzie z nią chwyciła jego wyciągniętą dłoń, aby ją poprowadził.
-O czym zapomniałeś, gdy to ja ci tak nietaktownie przerwałam?- zapytała spuszczając szybko wzrok na wspomnienie jej uwagi o jego zapachu.
Jack zaśmiał się pod nosem.
-Zapomniałem, że mimo iż jesteś najodważniejszą dziewczyną jaką znam, to jesteś także królową.
-A to co ma do rzeczy?- znów zalała ją fala wspomnień minionej nocy. Jack przystaną i już się nie uśmiechał. Patrzył na nią przenikliwym wzrokiem pełnym powagi.
-Jesteś Królową Elso.- stwierdził krótko.- A to oznacza, że zostałaś odpowiednio wychowana i przygotowana do królewskiego życia i obowiązków jakie musi spełniać prawdziwa dama. Ja Elso, nie jestem dżentelmenem, ani nie mam godnego wychowania i urodzenia.
Jestem po prostu wieśniakiem.- stwierdził gorzko.- Dlatego wciąż się zastanawiam czy dobrze wybrałaś.
-Co?- jęknęła nagle. Wydawało jej się, że grunt usuwa jej się spod stóp. Każde słowo Jacka było prawdą, ale obrót sprawy kierował ich do jednego oczywistego i zarazem najmroczniejszego punktu- wyglądało to jak rozstanie.
Widząc, że Elsa dostaje palpitacji złożył jej dłonie na ramionach patrząc w oczy z pobłażaniem.
-Elso posłuchaj mnie. Kocham cię nade wszystko i mam nadzieję, że ty to dobrze wiesz. Ale bądźmy choć raz szczerzy. Zmieniasz mnie na lepsze- owszem, tego nie zaprzeczę, ale ja też ciebie zmieniam.
Popatrz na wczorajszą noc. Czy zrobiłabyś coś takiego, gdybyś była nadal królową, a ja jakimś wieśniakiem z twego królestwa? Czy chodzilibyśmy teraz tu sami, bez przyzwoitki lub osoby towarzyszącej, abym mógł cię tak wciąż uwodzić?
-Ale... Arendelle jest spowolnione w czasie.- wyjęczała z trudem łapiąc duże oddechy i zapominając, że po nich są też wydechy.- Tu są inne czasy i...my...
-I my co?- zapytał z żalem.- Przyznaj Elso, że mówię prawdę. Kilka miesięcy temu nigdy byś nie zadała się z chłopakiem mego pokroju, który jest wolnym duchem i do tego zadawał się z...Hym.... kobietami lekkich obyczajów, że tak powiem.
Elsa zaczęła kręcić mocno głową.
-Dlatego mnie tu przyprowadziłeś? Aby powiedzieć, że chcesz mnie odstawić do Arendelle dla mego dobra, a to przejście to jakiś portal?!- wykrzyknęła odzyskawszy głos. Czuła jak się trzęsie, a oczy zachodzą mgłą, jakby to był sen.
Jack widząc to przytulił ją mocno do siebie i po chwili Elsa była przez niego namiętnie całowana.
Trzymał ją mocno w ramionach aby przestała drżeć, ale to było teraz nie możliwe, gdy czuła ciepło jego ciała i miękkość ust.
Gdy przestał przytulił ją jeszcze mocniej tak, że wtuliła się w jego tors, a jego głowa spoczywała na jej.
-Przepraszam.- wyszeptał ze skruchą.- Po prostu głośno myślałem, tak jak zresztą chciałaś.
Chciałbym po prostu abyś nie czuła się nieswojo. Ja walczyłem ze swoją naturą strażnika i popatrz na mnie. Jestem aroganckim i zgorzkniałym dupkiem, który teraz znów przeklina przy damie.- westchnął w jej włosy.
Chciałbym postępować jakoś...przyzwoicie, to chyba najlepsze określenie.
Oderwała się od niego i przyłożyła dłonie do jego policzków.
-Postępujesz jak Jack.- stwierdziła z przekonaniem na co się roześmiał.
-Jak Jack, powiadasz?-Uniósł rozbawiony brew, co było dobrym znakiem.
Przytaknęła z powagą.
-Zakochałam się w chłopaku, który ofiarował mi samego siebie, a przede wszystkim własne serce. Zakochałam się w chłopaku, który ratował mnie już z wielu groźnych sytuacji.
Który zmienił moje życie i chciał zmienić się dla mnie.
Jestem nadal królową jak to ująłeś i mam królewskie wychowanie, ale przebywanie z tobą i bycie jak najbliżej z chłopakiem, którego kocham nie jest dla mnie jedną z łamanych zasad etykiety.
Nie uważam swojego uczucia do ciebie jako czegoś nieodpowiedniego, a mego zachowania jako gorszącego. Jestem pierwszy raz w życiu nieodwołalnie i niezaprzeczalnie w tobie zakochana Jacksonie Froście i żadne królewskie etykiety tego nie zmienią i nie powstrzymają mnie od tego...
Tym razem to ona przysunęła go do siebie i to ona, a nie on, zaczęła doprowadzać go do obłędu. Jack może i miał ,,wprawę'' w tych sprawach, ale ona za to się szybko uczyła.
Całowała go delikatnie drażniąc go i zagryzając lekko jego wargi. Całowała go uwodzicielsko jakby pocałunkami chciała go całkowicie utwierdzić go w przekonaniu, że jest królową, która zwariowała dla niego z miłości i namiętności.
Odsunął ją delikatnie i stopniowo od siebie aby spojrzeć jej poważnie w oczy.
Jack wpatrywał się w nią uważnie szukając jakiś oznak, że Elsa mówi to tylko aby go uspokoić. Postarała się o bardzo przekonywującą minę. Zmarszczyła uparcie brwi i lekko nos, co rozśmieszyło Jacka, tym samym rozładowując nerwowe napięcie.
Westchnął kręcąc głową.
-Cała ty.- chwycił ją ponownie za dłoń zmuszając do wstania.- No, chodźmy wreszcie uparciuchu, bo nie zdążę ci wszystkiego wyjaśnić przed obiadem, a bardzo chcę zobaczyć Norda.
Elsa wzdrygnęła się na wspomnienie jego zbolałej miny po kuchennych rewolucjach Jacka.
-Nie powinieneś się brać za gotowanie. Nie najlepiej ci to wychodzi.-Stwierdziła wciąż ze współczuciem dla biednego świętego, który zapewne stracił nad sobą panowanie- i nad swoim żołądkiem.
-Mnie kiepsko coś wychodzi?- zapytał z niedowierzaniem wskazując pytająco na siebie.- Ja jestem wybitnie uzdolniony we wszystkim co robię.
-Oczywiście.- zapewniła.- Zwłaszcza w skromnych opisach samego siebie.- mruknęła co także usłyszał.
-No jasne.- przytaknął energicznie z dawnym wigorem.- Esej na cztery strony to krótki i skromny, jak mówisz opis mojej ciekawej osoby.- Elsa wzniosłą oczy do nieba.
-Powiesz mi wreszcie co to za miejsce i co tu robimy?- zmieniła temat.- Miałeś mi przecież opowiedzieć o Polly, a nie zaciągać do jakiejś jamy.
Jack westchną i spojrzał wymownie do góry.
-Wiem, że to cię bardzo interesuje, moja ty ciekawska królowo, ale nie zrozumiesz mojej opowieści, jeśli najpierw ci nie wyjaśnię najistotniejszej kwestii.
-Niby jakiej?- zapytała wątpiąco. Myśl, że może czegoś nie zrozumieć, kojarzył jej się z tłumaczeniem dzieciom najprostszych i oczywistych rzeczy. Jack widząc jej zacięcie uśmiechnął się tak jak lubiła najbardziej.- Tylko mi nie mów, że jesteś ojcem, bo tego nie zniosę.- udała przerażoną, ale poczuła lekki lęk, chcą usłyszeć jego odpowiedź. Lecz Jack roześmiał się ponownie tak głośno, że Elsa obawiała się lawiny w przejściu.
-Ja? Ojcem?- Teraz to on udawał zatrwożonego.- Nawet o tym nie myślę. A poza tym mam ciebie i nie potrzebuję jakiegoś małego zagluconego, wiecznie płaczącego rozkosznego demonka zgrozy, który dawał by nam do wiwatu w nocy. A ja lubię noce, a zwłaszcza, sam na sam z tobą.
Elsa nie ukrywała, że poczuła ulgę na te słowa. Sama nie myślała nigdy o dzieciach i nawet nie wiedziała, jak by to było w przyszłości. Nie chciała skazać swojego potomka na dar jej i Jacka. Lecz nie zamierzała zostać matką w takim wieku i nawet nie chciała się nad tym głowić, a świadomość, że Jack nie jest czymś zobowiązany z ,,jakąś Polly'' tylko ją ucieszyła.
-Ale dalej uważam, że zrozumiem wszystko, bez zbędnego wykładu.- mruknęła.
Jack wyszczerzył się chytrze.
-Czyli doskonale rozumiesz to, że Polly jest Gwiazdą Polarną?- zapytał zakładając dłonie na piersi i przyglądając się jej zadziwionej twarz.
-Jak dziewczyna może być gwiazdą...?! No słyszałam coś o jakiś Gwiazdkach Popu czy coś takiego, ale...
Jack zaśmiał się zwycięsko.
-A...aaa.- pokręcił palcem.- Widzisz nie wiesz wszystkiego. Muszę ci to wyjaśnić, ale najlepiej to zrobię, jak zacznę od samego początku, nie sądzisz?
-Czyli opowiesz mi całą historię świata Strażników?- zapytała zaszokowana. -I ty chcesz skończyć przed obiadem?
-No jasne.- odparł z przekonaniem.- Jeśli będziesz pilną uczennicą to może nawet dostaniesz tą odpowiedź odnośnie mego zapaszku miętowego.- szepnął nachylając się nad jej uchem.
Zarumieniona pokiwała głową nie ufając w tej chwili swojemu głosowi.
-To świetnie. Nie wiem czego nauczyłaś się z biblioteki zamkowej, ale wiedź, że takiej historii to nawet ja bym nie mógł wymyślić.- zaśmiał się i chwycił ją pewniej za dłoń kierując ich w stronę jasnego wejścia...
Krótki, beznadziejny i napisany na szybko. Nie zdziwię się, że mogą być tam rażące błędy i tragiczne sceny.... Ale zapewne się do tego przyzwyczailiście.
Obiecuję poprawę i następny rozdział najszybciej jak się da.
Do zamrożenia!!!
Genialny!!!!!!!!!! W końcu się doczekałam!! Ciekawe dokąd prowadzą te drzwi...Nie mogę doczekać już się kontynuacji!
OdpowiedzUsuńWeny!♥♥♥
Genialny!!!!!!!!!! W końcu się doczekałam!! Ciekawe dokąd prowadzą te drzwi...Nie mogę doczekać już się kontynuacji!
OdpowiedzUsuńWeny!♥♥♥
Szczerzę to poznałam twojego bloga, a raczej zaczęłam czytać... 2, 3 miesiące temu i się zakochałam. Smuciło mnie jednak, że tak nagle zniknęłaś i zostawiłaś z takimi wspaniałymi rozdziałami, a ja nie mogłam dalej ich czytać, bo żadnego nie wrzucałaś. Jak przeczytałam, że wracasz to poczułam się... szczęśliwa, po prostu szczęśliwa ^^ Naprawdę cieszę się, że wróciłaś, a rozdział boski :* Jak byś była zainteresowana to możesz też wpaść do mnie :3 A i mam jeszcze jedno pytanie, Co z twoim drugim blogiem o Jelsie?
OdpowiedzUsuńja też chcę takie "beznadziejne" rozdziały pisać! xD cuuuuudo a Jelsowe scenki, dialogi itp jak zwyke bezbłędne. Całość czyta się z zapartym tchem ba! ja to wręcz pochłaniam, a i tak ciągle mi mało ^_^ Pozdrawiam -LunaMoon- Wennnyyyy, ach i ta Gwiazda Polarna Ty to wiesz jak zaintrygować czytelnika xD
OdpowiedzUsuńJa nie pojmuję. (chwila przerwy na zapytanie się czego nie pojmuję) Jak można pisać tak cudowne rozdziały. Czasem mam wrażenie, że piszesz lepiej jak nie jeden pisarz ( nie mam takiego wrażenia, ja to wiem) LunaMoon ma rację popieram. Po prostyu nic dodać nic ująć (co do koma). A co do rozdziału to: DUŻO DODAĆ, nic ująć ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak mnie tu dłuuuggo nie było =)
OdpowiedzUsuńAle no, co do rozdziału bardzo mi się podoba i nie mogłam się doczekać, aż go napiszesz, a tu nagle niespodzianka !
Ciekawe, czy mnie jeszcze pamiętasz =)
wspaniały rozdział!! nie kłam mi tu że beznadziejny! (━┳━ _ ━┳━) Nie doceniasz swoich możliwości :D kocham twoje opowiadanie (ΘεΘ;) XD czekam na następny post!
OdpowiedzUsuń