Frozen Love

Frozen Love
Forever

Rozdział 2 Pobudka.


Jack ocknął się dopiero rano. Obudził się przez promienie słońca ,które i tak pewnie by prędzej czy później go dopadły. Wykosił tyle drzew że nie stanowiło to najmniejszego problemu. Przetarł obolałą ręką oczy i próbował powoli usiąść. Zaczął się rozglądać po niezłym meksyku który zgotował okolicy las.
-No no…Ssssss!! Nieźle walnąłem.- Ból sprawiał że ledwo wykonywał najmniejszą czynność. Lekko i powoli usiadł oceniając zniszczenia swojego wypadku.
Okolica byłą totalnie rozwalona jakby przeszło tornado lub zgraja dzikich bawołów. Drzewa były pourywane i przecięte w bardzo grubych pniach. Strzępy ich leżały porozrzucane nawet na 100 metrów dalej. Całą polana była obrzucona ziemią z wielkiego krateru ,który zrobił Jack przy upadku. Wyglądało to jak pobojowisko lub martwa strefa po uderzeniu meteorytu.
Chłopak przyglądał się temu z zgrozą i oceniał szkody wyrządzone przez siebie.
- A cha! To co ja złoszczę się na wielkiego ,,Pana Księżyca’’ ,a o zmawia się z wiatrem żebym się rozbił i nabił niezłego guza... O nie! Tak to nie będzie.- Wstał nie zważając na ból który teraz promieniował w każde miejsce w jego ciele. Strzepną kurz z swojej niebieskiej bluzy i  jasnych spodni. Ogarną włosy które szczypko przetrzepał i uformował w niechlujną czuprynę. Zauważył że jego laska leżała koło niego.
-Czyli co jego odpowiedzią na moje pytania było to ,żebym rozbił się w jakiejś głuszy i został sam.-przypominało mu to wypadek z Mrokiem. Załamał mu laskę i porzucił w szczelinie aby pozostał sam.
Spojrzał na leżącą i nietkniętą laskę. Nie była złamana tylko lekko przysypana ziemią.
 - Na szczęście laskę mi darowali. Czyli księżyc nie chce minie pozostawić w tej głuszy bez mocy. No nieźle pewnie coś jeszcze na mnie szykuje. Może karę na zbliżające się święta. Nie wiem czy wolałbym rózgę czy wylądowanie tutaj. Może będzie fajnie.- Podszedł i chwycił szybko swoją laskę. Od razu pojawiły się na niej piękne wzory białego szronu.
Gdy się wyprostował dostrzegł coś dziwnego w krzakach. Była to jakby dziwna i drobna rękawiczka. Podszedł bliżej lekko obolały i zdobył się aby ją podnieść.
-Dziwne raczej krzaki nie noszą rękawiczek ,,zazwyczaj’’. Chociaż widziałem tyle dziwnych rzeczy, że chyba nic mnie nie zdziwi.- W dotyku była bardzo delikatna, wykonana z jedwabiu z pięknymi zdobieniami na wierzchu. Byłą bardzo drobna, zrobiona dla wyjątkowo małej ale delikatnej dłoni. Szybko zobaczył ,że jest przyszyta metka. Chwycił ją szukając napisu jakiegoś napisu o miejscu wykonania.
-Wykonane w Arendell. Hhhym… Coś mi świta. To chyba to dziwne królestwo ,które odcięło poddanych od zamku. Ale co dalej się stało nie kojarzę .I tak mało słuchałem na wykładach Norda o innych krainach. Praktycznie na każdej przysypiałem.-Jako strażnik Jack musiał chodzić na wykłady o krainach i różnych magicznych istotach. Ostatnio miał jakby krótkie wakacje, bo Nord (Św. Mikołaj) miał na głowie zbliżającą się gwiazdkę.
-Cały czas będę pamiętał ten przeraźliwy krzyk w moich uszach- ,,NIE ŚPIJ!!’’- wzdrygnął się na samą myśl.
-Chociaż było zabawnie gdy strzelałem w niego małymi kulkami śniegu.- Były podobne do tych papierowych strzelanych w szkołach z długopisów czy rurek.
Przypominało mu to prawdziwą szkołę. Niestety urodził się ponad 300 lat temu i nie miał okazji chodzić do normalnej szkoły z dzieciakami. Przez to czuł się normalniej w swym nietypowym życiu.
Przez zamyślenie stracił poczucie czasu i uznał że powinien się rozejrzeć po okolicy. Trochę się bał ,że wiatr go nie posłucha. Więc postanowił pójść pieszo. Gdy odsunął się od wielkiej dziury zauważył potężne drzewo.-No no, ale kolos! Takich u nas nie znajdziesz. – Było ogromne ,podobne do baobabu. Potężne i silne jakby nie miał sobie równych . Jego gałęzie rozpościerały się na wszystkie strony. Liście i mech rosnący na korze miał zielony i intensywny kolor.
Postanowił rozejrzeć się z czubka, zaczął się wspinać i skakać na gałęzie z  niebywałą prędkością i wysokością. Gdy dotarł na górę widok go zdumiał.
-Łał !!Ale wielkie królestwo! A zamek jakby miał zamrożone dachy. Ale przecież jest lato. To niemożliwe!- Zauważył także unoszącą się nad pałacem wielką niebieskawą śnieżynkę.
Zdziwił się aż tak że z daleka wyglądał by jak człowiek zamrożony na amen. Jak posąg zrobiony z marmuru.
-Chyba za mocno rąbnąłem głową dlatego mam teraz zwidy.- Przetarł oczy myślą że ma halucynacje. Gdy opuścił ręce wciąż widział to samo przepiękne królestwo wzięte wprost z bajki. Zaczął przyglądać się szczegółom tego widoku robią lekki uśmieszek z podziwu.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++
+++++++++++++++++++++++++++++
-Królowo Elso! Pora wstawać!- Krzyczał coraz głośniej głos za drzwiami komnaty.
-Już już! Wstaje- Postanowiła wreszcie wstać ponieważ znudziły ją już zapewnienia że nie śpi. Elsa usiadła na krańcu łóżka i zaczęła się przeciągać. Wygięła się lekko do tyłu jak gibki kot robiąc koci grzbiet. Przetarła oczy i jeszcze raz lekko ziewnęła. Gdy była już trochę rozbudzona,
spojrzała na okno zasłonięte przez piękne satynowe firany. Były w błękitnym odcieniu przyozdobione pięknymi i artystycznymi wzorami płatków śniegu.
Jednym szybkim susem stanęła pod oknem wpuszczając do pokoju promienie słońca.
,,Jak pięknie’’- pomyślała
-O wiele lepiej jest teraz niż podczas okropnej zimy wywołanej moimi czarami- Uśmiechała się w duchu mają za sobą ciężkie czasy życia w strach przed swoją mocą.
-Zgadzam się z tobą ale nie do końca. Było całkiem ładnie ,na początku- Anka szybko weszła do pokoju i ciepło przytuliła siostrę. Była jak zwykle rozpromieniona niczym mały zaczarowany elf.
-Jak dobrze że wszystko między sobą wyjaśniłyśmy. Mam nadzieję że nie masz przedemną jeszcze jakiś sekretów. Może masz chłopaka? Albo mam jeszcze jedną siostrę albo brata? Al..
-Nie nie. Nic z tych rzeczy a poza tym ,Anka ja przecież jestem królową i na razie nie mam czasu na chłopców.- mówiąc to zaczerwieniła się na policzkach. To od razu zostało zauważone przez Annę.
-Tak tak, już mi to mówiłaś. Ale wiesz , ja mam Kristofa i jestem przeszczęśliwa. Fajnie mieś kogoś kto zrobi dla ciebie wszystko i cię wesprze. Oczywiści wliczam także ciebie. Wstaje rano tak jak ty jest miły kochający i obdarza mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie.
-Pamiętaj także o Svenie i Olafie.-
-Tak masz racje o nich też.- Zaśmiały się obie.
-Dziwne że nie wkroczyłaś z rana do mojej komnaty podobno była zorza.-
-A no tak! Miałam ci waśnie to powiedzieć.-
-Co takiego Aniu?- Lekko się przestraszyła że Anka znowu się w coś wpakowała. Może obudziła wszystkich mieszkańców albo została przyłapana z Kristofem na całowaniu. Lub razem z Olafem prawie zgubiła się w lesie.
Odrzuciła te myśli na bok skupiają się na wypowiedzi siostry.
-Czy to normalne że zorza polarna ma tylko kolor błękitny a nie zielono- fioletowy?-
Odetchnęła w duchu że to tylko niewinne pytanie o kolor zorzy.
-Chyba nie. Zawsze myślałam że jest ta jedna i taka sama zorza polarna. Jak ona wyglądała? Opisz ją jeszcze.-
-Dobra. Więc była błękitnego koloru. Takiego jak tropikalne i najczystsze morze na świecie. Zamiast falować i zmienić kierunki jak na zorzę przystało ,była jakby w bezruchu. To też bardzo dziwne ale wyglądała  jak jakieś inne światło, niepodobne do zorzy. Takie rzucone przez coś. Chociaż zorza jest przepiękna i uwielbiam na nią paterzeć to dobrze że jest jakaś inna.
-To dziwne sprawdzę czy jest coś w naszej bibliotece. – Zamyśliła się przykładając rękę do brody w zadumie. Spojrzała na przekomiczny wyraz siostry i odrzuciła rozmyślania na bok.
-Czy coś jeszcze chciałaś mi powiedzieć?-
-A no! Wczoraj jakbym widziała spadającą gwiazdę i pomyślałam życzenie.-
-Tak a co pomyślałaś?-
-Abyś zalazła kogoś takiego jak Kristof dla siebie.-
-Ania mówiłam ci już wszystko w swoim czasie.-
-Tak tak… Zrobiła grymas urażonego dziecka.
W tym czasie Kristof zapukał do już i tak uchylonych drzwi.
-O to Kristof!- Podleciała do niego niczym torpeda albo koń wyścigowy ,uśmiechając się od ucha do ucha.
-Wchodź śmiało-powiedziała Elsa. Widząc podekscytowanie siostry i jej natychmiastową reakcję zachichotała.
-No i jak tam samopoczucie?- spytał uśmiechając się serdecznie.
-Świetne wreszcie się wyspałam ,bo Anka oglądała dziwną zorzę polarną. Nie męczyła mnie o ulepienie bałwana-
-No weź! Wiem że uwielbiasz być budzona po to aby ulepić bałwana-
-Tak a wory pod oczami to stała część mojego wyglądu a do tego Olaf byłby zazdrosny ,że lepimy innego bałwana-
-I tak wyglądasz ładnie , a Olaf. Może się nie obrazi.-
-Dzięki i może nie.-
-Dobra starczy tych pogaduszek o uczuciach bałwanka. Zaraz wyjeżdżam na Lodowy Wierch po nową dostawę lodu.-
-A no tak! Elsa mogę pojechać z Kristofem? Proszę!  -Mówiąc to robiła minkę małego psiaka. Wystawiła ręce w błagalnym geście i wlepiła swoje wielkie oczy na twarz Elsy.
-Nie Aniu będziesz tylko przeszkadzać i rozpraszać Kristofa w pracy. To mu zajmie tylko kilka godzin. A wiesz  że masz talent do pakowania się w kłopoty.-
-Wcale nie!- Krzyknęła jak małe dziecko ,które miało inne zdanie.
-Tu zgadzam się z Elsą. Przy ostatniej wyprawie naraziłaś nie tylko siebie ale też mnie na pewną śmierć-
-Musiałam jakoś się zabawić. Długo byłam zamknięta w pałacu i teraz mam nadwyżkę szaleństwa. A  w dodatku byłeś ze mną bezpieczny.-
-Tak tak. A siwe włosy wcale mi i tobie nie wyrosły-
Zaśmiali się wszyscy serdecznie.
-Dobra muszę się zbierać. Sanie już na mnie czekają pod murami. Nie Martw się Anno. Wrócę jak szybko się da. Potem wpadniemy do stajni nakarmić konie. Może Sven nie zjadł wszystkich marchewek.
-Dobra. Uważaj na siebie.- mówiąc to dała mu buziaka w policzek. W tym czasie i on i ona się zaczerwienili. Nie patrząc na siebie trochę się zawstydzili przed publicznością.
-Dobra to…  d…o zobaczenia- wyszedł zostawiając siostry same w komnacie lekko się jąkając i potykając o własne nogi.
Anka jeszcze przez chwilę patrzyła na wychodzącego ukochanego. Po chwili spostrzegła ,że Elsa cicho się śmieje. Zrozumiała ,że się lekko obśliniła.
Wtarła szybko ręką ślinkę i zajęła siostrę pytaniem.
-Okej czyli dziś jest wielki targ. Dlatego jest taki tłum?-
-Tak Anno.- mówiła to jeszcze się śmiejąc- Muszę się przygotować do spotkania z przedstawicielami handlowymi. Możesz mi towarzyszyć. -
Anna zrobiła wielkie oczy-Naprawdę! Łał zawsze nie mogłam się do nich zbliżać. Mówiłaś że odstraszam inwestorów.-
-Tak ale mam nadzieję że się postarasz-
-O tak! Na pewno! To ja idę jeszcze odprowadzić Kristofa do jeziora. To na razie!-
-Pa-,, I znowu sama..- .pomyślała.
-Dobra czas się szykować. Królowa powinna jakoś wyglądać.
Postanowiła się już przyszykować do powitania gości. Uczesała swoje piękne śnieżno białe fale i upięła włosy w piękny warkocz. Spadał swobodnie na jej ramieniu sięgając do tali. Umalowała się delikatnie , bo jej cera i tak była wprost idealna. Miała skórę miękką i białą jak puch śniegowy. Usta podkreślała czerwoną szminką ,a oczy niebieskimi cieniami. Wszystko to komponowało się na wzór prawdziwej Królowy Śniegu i władczyni Arendell.
 Nadszedł czas na strój. Ostatnio zaczęła tworzyć piękne suknie ze swojej mocy. Ostatnią zrobiła właśnie wczoraj na ten dzień. Była zrobiona jakby z milionów płatków śniegu w kolorze bieli ,który zmieniał się dalej w błękit u spodu ,a lśnił jak lód w blasku słońca. Ramiona i obojczyki były odsłonięte a sukienka miała wcięcie w tali i odsłonięcie przy jednej nodze ,ja u pozostałych dobrał piękne kryształowe pantofelki z śnieżynką u górze. Stworzyła także podobną pelerynę do koloru sukni i włożyła koronę.
Została przywieziona przez Kristofa z jej lodowego zamku. Uznał że królowa powinna jednak mieć koronę. Ucieszyła się z tego gestu. Korona przecież należała do jej matki a ona ją głupio wyrzuciła pod wpływem wolności od strachu i ograniczeń.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i poprawiając jeszcze detale. Gdy oceniła ,że jest gotowa ,poczuła przepiękną woń czekolady z królewskiej kuchni.
Zaburczało jej przeraźliwie w brzuchu na samą myśl o śniadaniu.

-Chym… Pora chyba coś zjeść. Królowa powinna jednak pamiętać trochę o sobie. Poddani chwilkę muszą zaczekać- Wyszła w podskokach na samą myśl o naleśnikach polanych czekoladą.

4 komentarze:

  1. Tajfun Jack :D maruda z niego i kiepski uczeń (przy tym "Nie śpij!!!" spadłam z krzesła ze śmiechu. Arendell to piękne królestwo z wspaniałą władczynią :) Lecę czytać dalej bo nie mogę się doczekać ich spotkania ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Leć...nie zatrzymuje! Jack ma niezły charakterek. Pokazuje go praktycznie na każdym kroku.
    Miłego czytania....Zmrożona!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy Jack'u się uśmiała XD
    ~Fly c;

    OdpowiedzUsuń