Jeszcze przez chwilę Anna i Jack nie mogli złapać tchu. Pomogli wstać Kristofowi i zaczeli strzepywać
z niego śnieg. Po chwili byłą powtórka. Znów wszyscy śmiali się z Kristofa.
-Ej co jest?! O co wam chodzi?- mówił i przy okazji
wymachiwał rękoma z dezorientacji.
Jack na chwilę się powstrzymał. I poparzył na Kristofa.
-Nie panikuj tylko. Dobra?- spytał z poważnym tonem
-Okej o co chodzi.-
-No co jest mam mokre całe spodnie?-
-Tak ,ale jeszcze coś.-
Kristofa nagle olśniło odkręcił się do tyłu próbując
zobaczyć czy to prawda. I niestety była. Miał po prostu gigantyczną dziurę na
spodniach. Rozerwały się po szwie pokazując jego majtki w zworki reniferów .
Zaczerwienił się bardziej od nosa klauna i zakrył rękoma tył
spodni.
-Ja uważam ,że są słodkie. –powiedział lekko opanowana Anna.
Kristof spłoną jeszcze większym rumieńcem.
-Dzię….k.i…- powiedział bardzo niewyraźnie i jąkając się.
-Tak to bardzo urocze!- przyznał Jack. –Mam pytanko.-
-Jakie?- powiedział to jakby trochę na niego fukną.
-Gdzie je mogę dostać? Dam takie Nordowi pod choinkę…- I
znowu wybuchneli oboje śmiechem. Trwało to krócej od innych choć dla Kristofa
każda sekunda bardziej go upokarzał.
-Dobra musimy dostać się do miasta. Na targu dostanę igłę i
nić. A potem po prostu ci je zszyję.-
-Księżniczki szyją?- spytali chłopaki w tym samym czasie.
-No… Jak jesteś zamknięty w zamku to musisz się czymś zająć.
Umiem trochę gotować, szyć i takie tam.-
-No jestem pod wrażeniem- powiedział Jack klaszcząc w dłonie
–No co ja mam ponad 300 lat a nie umiem nawet zrobić sobie kanapki.-
-Dobra ,ale jak ja mam wejść na wielki targ z taką dziurą na
tyłk… no z tyłu?-
-Pomyśl ,że będziesz pasował. Wielka dziura na wielkim
targu. Dziś wielkie otwarcie . Zapraszamy!-
ukłonił się lekko wystawiając wszystkie zęby na światło dzienne.
Anna parsneła ,ale zachowała po chwili powagę.
-Haha- powiedział bez emocji Kristof.
-My tam pójdziemy a ty poczekasz w saniach.-
-Czekaj chcesz z nim iść. On ma białe kłaki. Będzie się
bardziej rzucał w oczy niż moja dziura.-
-No to co.-
-No to że ludzie nie są przyzwyczajeni do widywania kogo kto
wygląda jak zarznięty trup. Bez obrazy-
-Nie coś ty. Ja właściwie byłem zamarzniętym trupem.-
-No widzisz ludzi to może lekko przerazić. Chyba nie są
jeszcze na to gotowi.-
-Niby dlaczego jak ja go zobaczyłam to nie uciekłam z
wrzaskiem.-
-Bo ty jesteś zdrowo kopnięta. Przyciągasz różne rzeczy i
one przestały cię już dziwić.-
-Jej bo jeszcze będę powodem kłótni małżeńskiej. Dobra
zasłonię włosy kapturem. Kristof może mieć racje Anno. Ludzie mogą nie być
przygotowani na moją urodę.-
Zaśmiała się- Dobra. Czyli co idziemy?-
-no raczej bo Kristof się jeszcze przeziębi. Przez tą dziurę
trochę mu zawiewa chłodek.-
-Ej bo dołączysz do mojego klubu-
-Dobra dzieciaczki spokój.-
-To on zaczął- powiedział Kristof.
-Tak poskarż się mamie.-
-Chłopaki!-
-No dobra.-
Jack rzucił jeszcze kpiący uśmieszek i wzleciał w górę. Anna
podeszła do Kristofa i pocałował go w policzek. A on zarumienił się i przyłożył
rękę do policzka.
-A t..o za c-o?-
-A jakoś tak. –
-Bardzo mi miło.-
Uśmiechnęła się i przyłożyła rękę do ust.
-Ej jak w ogóle poznałeś Jacka?-
-Zapsuły mi się sanie. I nawet nie byłem w połowie drogi na
Wierch. Głupia płoza odpadła. Chyba Pojdę do tego tandeciarza który ją
przymocował i…-
Anna chrząknęła.
-A tak. No i wyłonił się z gęstwiny lasu. I tak jakoś tak
zaczęliśmy gadać. Podobno jest jednym z strażników marzeń na ziemi.-
-Naprawdę? Tata mi o nich opowiadał kiedy byłam mała. O św.
Mikołaju, Zającu wielkanocnym Zębuszce i
piaskowym ludku. Ale nigdy nie słyszałam o Jacku Mrozie.
-No ja też. Podobno jest nowo wybranym przez księżyc. Ale
jakoś mi się wydaję ,że jest jeszcze nie dojrzały jak na obrońcę dzieci.
-Tak a ja uważam ,że nie.- odpowiedział stanowczym głosem
Jack.
Anna i Kristof odwrócili się i zobaczyli go a gałęzi
jednego
z wielkich drzew. Był lekko o niego oparty i przyglądał się im z uśmieszkiem na
twarzy.
Annie i Kristofowi zrobiło się trochę głupio ,że podsłuchał
jak o nim mówili. A może nawet zobaczył ten pocałunek . Na tę myśl oboje się
zarumienili.
-Sorki. Nie wiedzieliśmy ,że tu jesteś.- powiedziała
skrępowanym głosem Anna. Nerwowo podrapała się po nosie, zostawiając czerwony
ślad.
Kristof zaś rysował czubkiem buta kręgi na ziemi i miał
złożone z tyłu ręce. Był odsunięty od Anny o parę centymetrów po tym jak go
znienacka pocałowała.
Jack zeskoczył jednym susem z gałęzi i podszedł do nich.
-Nic nie szkodzi. Wszyscy tak o mnie myślą na pierwszy rzut
oka. Ale wiedzcie ,że mam ducha zabawy. To jest mój środek energii i mocy. Tak
lubię się bawić bo na zawszę zostanę 17 letnim chłopcem ,ale jestem w pełni
dojrzały i świadomy. Mam przecież 318 lat. Wykazałem już się jako strażnik
chroniąc dzieci i innych obrońców przed Mrokiem.
Mam nadzieję ,że zmienicie trochę stosunek do mnie i nie
będziecie mnie oceniać na perwszy rzut oka.-
-Tak. Nie wiedzieliśmy przepraszamy raz jeszcze.-
-Dobra to co idziemy.- od razu się rozpogodził po
rozwiązania tej niejasności.
-Tak. Czas zasłonić Kristofowi tę niezwykłą bieliznę. Inni
mogą być zazdrośni. –rzucił kpiarskim głosem Jack.
-Tak pewnie ty jesteś okropnie zazdrosny chciałbyś mieć taki
gust jak ja.-
-Za pewnością. Niestety jestem taki nie modny.-
Wszyscy zaśmiali się serdecznie i ruszyli w stronę miasta.
Świetne!!! Gatki w reniferki? Nie no boskie uśmiech nie zachodzi mi z twarzy od jakiś 3 rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńUśmiech?! Przecież przez te reniferki Sven mógł dostać depresji ;) Pomyśl jak byś się czuła gdyby ktoś miał gacie z twoją twarzą ;D
UsuńKristoff miał inne zdanie na ten temat... Chociaż Anna i Jack się uśmiali.
OdpowiedzUsuńZimne pozdrowienia dla ciebie. Czuj się jak w domu Jelsy!!
Fajnie,że ci się u nas podoba!!
Fajne te gatki w renifery ;D Ale również szkoda mi Jack'a ;-;
OdpowiedzUsuń~fly c;