Nareszcie Arendell pomyślał Jack uśmiechając się szeroko do
przyjaciół.
-No nareszcie! Mam już dość wlatującego mi powietrza przez
dziurę na moich spodniach.- powiedział to z miną urażonego dziecka ,które lekko
marudzi ,że coś mu się nie podoba.
-Biedaku. Jeszcze się przeziębisz albo ci się tam coś
zalęgnie.-
-Możliwe…. –odburkną Kristof Jackowi.
-To co idziecie?-
-chyba tak. Jesteś gotowy Jack. Zobaczysz Arendell o jak się
cieszę. Ty też pewnie. O będzie super pokarzę ci stajnie, port i ….-
-Tak tak! Jestem gotowy.- powiedział głośno.
-Ej Kristof ona często ma takie potoki słów?- Lekko pochylił
się do Kristofa zakrył usta ręką i zaczął szeptać-
-I tak to słyszałam…-
Zaśmiali się
-Po prostu jest zdenerwowana.-
-Niby czym?-
-No wiesz Jack to nasze królestwo i mam nadzieję ,że ci się
spodoba. A może nie i wtedy odlecisz ,albo mnie znielubisz i uciekniesz. Pewnie
już mnie uważasz za wariatkę. Która tylko kłapie i kłapie dziobem i gada nie
daje ci dojść do słowa i…
Jack schwytał ją za latające we wszystkie strony ręce. Przybliżył
twarz do niej ,że dzieliło ich kilka centymetrów. Zaczął patrzeć w Annę swoimi
czysto błękitnymi oczyma. Po tym uśmiechną się szeroki i powiedział spokojnie.
-Anno. Ja tutaj zostałem przysłany przez Księżyc. On miał
wobec mnie jakiś cel. Może to właśnie spotkanie nowych przyjaciół albo coś
innego. Jestem i tak zadowolony. Ostatnio tylko przygnębiałem siebie i innych. A
teraz śmieję się i bawię. Wy i tak kraina daliście mi więcej niż inni w
ostatnim czasie. –
-Tak. Nie zamierzał w ogóle się stąd ruszać ,nie mówiąc o
uciekaniu. Uwierz mój duch wreszcie ożywa. To także twoja zasługa.- lekko
posmutniał i wybiegł myślami w przeszłość.
Przed oczami znalazła się jego siostra ależ ona przypominała
Annę. Była gadatliwa, lękliwa ,ale zarazem zdeterminowana i potrafiła
rozśmieszać Jacka.
-0 tak! Ani myślę o ucieczce stąd. Chyba ,że sami mnie stąd
wykopiecie.- uśmiechną się szczerze.
-No dobrze. Jestem już spokojna. Dzięki. Jesteś niesamowity.
Teraz wiem ,że nie tylko umiesz się bawić. W sprawach poważnych dajesz dobre
rady i spokój.-
-Do usług księżniczko. Rachunek przysłać do zamku czy
dostarczyć tobie.-
Anna zaśmiała się- Tak z pewnością umiesz się zabawić.-
-No dobra to jaki macie plan?- spytał już lekko
zniecierpliwiony Kristof.
-Ja zakładam mój niebieski kapturek i uważam na wilka czyhającego
aby nas zjeść.-
-Hahhaa. Ale tak na poważnie bo troszkę tu chłodno.-
Zasłonił rękoma lekko swoje podarte spodnie.
Jack zaczął lekko potrząsać laską i wywołał powiew powietrza
,który został nakierowany idealnie na tył Kristofa. Gdy w niego uderzył aż
podskoczył.
Jack zaczął się śmiać Anna też nie mogła się powstrzymać. Tylko
oburzony Kristof spoglądał teraz wrogo na Jacka.
-Bardzo śmieszne. Następnym razem przypalę ci tyłek.-
-Będzie trudno-
-Jakoś sobie poradzę.- powiedział z zaciętym spojrzeniem.
-Chłopaki wciąż tu jestem. Później sobie poopalacie i
pozamrażacie tyłki a teraz idźmy wreszcie po tę igłę i nici.-
-Dobra ,dobra.- uspokoił ją Jack pokazując rękoma.
-Ja mam kryptonim Kapturek a ty Dziura…-
-Dobra Kapturek idźmy już.
Zaszli z górki kierując się na miasto. Pomachali jeszcze Kristofowi
,który wrócił do sań i Svena. Wyciągną marchewkę i dał przyjacielowi.- AAA!!!
Zostaw kawałek-
Sven wysuną połówkę z buzi i podał Kristofowi. On złapał ją
z pyska Svena i bez zahamowań ugryzł. Jack jeszcze przed oddaleniem się widział
całe zajście. Trochę go to zdziwiło ,ale także rozśmieszyło .
Mieli już małe jeziorko i byli nareszcie na miejscu.
-No Jacku Froscie O to Arendell!-
-Łał!!!- Patrzył na nie wielkimi oczyma i z otwartą szczęką.
Super (;
OdpowiedzUsuń~fly c;