-Tak tak już idę. Przecież w ogóle przed chwilą nie
ryzykowałem śmiercią to nic… Daj mi jeszcze chwile.- powiedział to wciąż leżąc
na ziemi.
Bał się że Jack znowu coś wymyśli więc czuł się bezpieczniej
na stabilnym gruncie.
Gdy Sven najadł się wielką kępą trawy podszedł zadowolony do
leżącego Kristofa.
Wciąż jeszcze przeżuwał w pysku trawę i pochylił głowę do
Kristofa. W tym momencie pociekła mu ślinka. Wylądowała dokładnie na twarzy
Kristofa.
- Ohyda!!! Bllee!! Sven stary jak mogłeś. Obśliń Jacka A nie
mnie!- przecierał nerwowo twarz Az zrobił się czerwony.
-Yyy.. Kolo wiesz że jesteś czerwony? Prawda?- spytał
,śmiejąc się.
-Sven mnie obślinił!- krzykną usprawiedliwiając się.
-Hahhaa!! I co jego ślina barwi cię na czerwono. Nieźle.-
wybuchną jeszcze głośniejszym śmiechem. Lekko się zgiął i złapał za brzuch.
-Weź przestań! Dorośnij!-
-Wiesz co od 300 lat próbuję ,ale mi jakoś nie wychodzi.-
-Może ci pomogę. Tak ,że ci dupsko zmrożę ,że ci szron zleci
z włosów!- chciał jeszcze coś krzykną ,ale nie zdążył.
Dostał prosto śnieżką ,że prawi wleciała mu do ust. Rozleciała
się pozostawiając błękitny blask wokół jego głowy. Kristof od razu się
rozchmurzył i uśmiechną.
-To trochę nie fair
zaczynać walkę na śnieżki bez śniegu.-
-Jakoś temu zaradzę- uśmiechną się i po chwili wokół nich
zaczęły padać płatki śniegu. Ie minęła minuta jak wokół nich leżało parę
centymetrów śniegowego puchu.
-Pożałujesz ,że ze mną zadarłeś Mrozik!- uśmiechną się i
schylił by uformować kształtną śnieżkę. Ścisną ją mocno i rzucił w Jacka.
Oberwał w ramię. Nie czekał na kolejny strzał i zaczął biec z laską do dołu
formując amunicję. Chwytał ją i strzelał ,Kristof formował i ie pozostawał mu
dłużny. Nawet Sven kopał w śniegu jak pies chcąc kogoś obrzucić. To była
największa bitwa na śnieżki w Arendell.
Jack schylił się wziął śnieżkę i chuchną na nią swoją mocą
by ją dodatkowo wzmocnić.
Kristof schował się szykując zasadzkę. Jack ostrożnie miał
się na baczności i wsłuchiwał się w otoczenie. Nagle coś usłyszał. Chyba
Kristof zamierzał na niego wpaść z wielką kulą śnieżną. Przedzierał się przez
krzaki ze strony miasta. Jack się zaczaił ja kot czekający a ofiarę. Zobaczył
,że ktoś wychodzi i rzucił celnie w głowę …. Dziewczyny??
Straciła równowagę wywalając się w wielką zaspę. Miała rude
włosy spięte u góry. Jasną cerę z lekko zarumienionymi policzkami i drobnymi
piegami. Drobne usta i nos oraz ładne błękitne oczy ,które patrzyły w stronę
Jack z zaskoczeniem i wyrzutem.
Ubrana była w fioletową jedwabną sukienkę z opuszczanymi
ramiączkami. Sięgała jej do stóp lecz nie była zbyt długa. Nie wyglądała jak na
bal lecz jak na co dzień. Była ładnie zdobiona a w obrębie był wszyty czarny koronkowy
materiał. Teraz była lekko przerobiona. Rozerwała się przez gałąź koło nogi i
była usypana w śniegu jak cała z resztą dziewczyna.
Jack momentalnie przyfruną do niej i pomógł jej wstać. Nerwowo
stykał ze sobą dwa wskazujące palce. Laskę opar o drzewo które rozerwało przed
chwilą jej suknie.
Ona zaś zaczęła strzepywać resztki śniegu i przyklepywała
fryzurę. Wreszcie popatrzyła prosto na Jacka. Widać było od razu ,że jest zła.
-Bardzo….. mi przykro. Nieeee chciałem cię stratować
myślałem ,że to ktoś inny.- wypowiadał się długo i jąkając się co chwila. Na
jego bladej jak śnieg twarzy możne było zauważyć pojawiający się rumieniec.
-No powinno ci być przykro. Jak ci oddam to twoje włosy będą
jeszcze bielsze- powiedziała to już z zmienioną twarzą i z czułym ciepłym
głosem.
-No na pewno. Jeszcze raz przepraszam.- powiedział błagalnym
głosem wpatrując się w nią wielkimi przepraszającymi oczyma.
-Już się nie gniewam nie pierwszy raz i nie ostatni dostałam
śnieżką w głowę.-
Zaśmiał się pokazując swoje śnieżnobiałe zęby
-Już cię lubię. Jestem Jack. Jack Frost-
-Jestem Anna księżniczka Arendell.-
-Łoł! Czekaj księżniczka?-
-Tak-
-Arendell?-
-No tak…-
-No teraz jest mi jeszcze bardziej głupio właśnie strzeliłem
nie tylko w dziewczynę ,ale także w księżniczkę krain ,w której się znajduję.-
-Nie zadręczaj się tak. Mogłeś strzelić w moją siostrę. Wtedy
byś miał przemrożone. –
-Pewnie tak. Z tego co słyszałem to niezła Królowa lodu z
niej.-
-Coś w tym stylu. Jest troszkę cieplejsza.-
Chciał już rzucić w Jack gdy zauważył Annę.
Zatrzymał się drastycznie i przez to kula ,która byłą
uniesiona nad jego głową wyleciała mu z rąk. Oberwał od swojej broni. Został
obrzucony niezłą ilością śniegu i patrzył teraz z wyrzutem i minką złego
dziecka.
Jack i Anna zaśmiali się głośno. Na ten dźwięk przybiegł
Sven. Podszedł do Kristofa i zaczął zlizywać śnieg z jego twarzy.
-Sven! No nie ! Znowu…. O nie !!- krzyczał i odpychał głowę
i jęzor Svena jak najdalej.
Patrzący na to Jack i Anna praktycznie się popłakali ze
śmiechu.
-O rany Kristof! Stary szkoda że nie mam przy sobie kamery…-
przygryzł przy tym lekko swój palec i przyglądał się temu jak na filmie.
Aż sama się uśmiałam XD
OdpowiedzUsuń~fly c;
świetne nadal się śmieję :D
OdpowiedzUsuńKolejne ciastko... i wracam do czytania! Czy tylko ja tak kocham słodycze?
OdpowiedzUsuń