Frozen Love

Frozen Love
Forever

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 5 Długa narada

Szli razem szerokim korytarzem wyłożonym czerwonym dywanem i rozświetlanym zwyczajnymi pochodniami na kamiennych ścianach.
Wisiały na nich różnej wielkości obrazy z historii Obdarzonych, które Jacka zbytnio nigdy nie interesowały. Nie miał nigdy potrzeby aby zgłębiać dzieje swoich braci, którzy polegli w honorowej śmierci w walce ze złem. Sam zmagał się z tym samym problemem, ale nie miał ochoty patrzeć ilu poległo w tej samej misji.
Jego życie nie było teraz tylko i wyłącznie dla niego. Teraz musiał walczyć myśląc o przyszłości. Ale nie tylko świata, ale przede wszystkim Elsy i swojej.
Nigdy w całym swoim życiu nie zależało mu na swoim losie. Życie uciekały mu przez palce, lub jak wiatr pomiędzy szczelinami w murze. Ale teraz gdy spotkał Else chciał mieć przyszłość i palny co do ich wspólnego i przyszłego losu.
Kiedyś nie obchodził go płynący i mijający mu obojętnie czas, ale teraz liczyła się każda najmniejsza sekunda, która u boku Elsy była niczym złoto.
Chwycił ją za dłoń, na co ona najpierw odpowiedziała zdziwieniem, ale po chwili uśmiechnęła się zarumieniona.
Brakowało mu jej.
 Jej blasku w roześmianych oczach, ale także tych przygaszonych i smutnych, które starał się zawsze rozweselić. Jej uśmiechu, a czasem groźnej i poważnej miny w obliczu niebezpieczeństwa lub wyzwania. Najbardziej jednak brakowało mu jej bliskości. Dotyku jej delikatnej skóry, niczym jedwab, który wywoływał u niego przyjemne dreszcze.
Uczucia jej przyjemnego ciepła, oraz tego którego czuł w sercu.
Nie chciałby się znów z nią rozstawać nawet przestać o niej myśleć, ale los nie był dla nich zwykle łaskawy.
 Nawet niechcący zapomniał o niej, przez felerny wypadek i nie chciałby tego ponownie doświadczyć.
Te tygodnie ze świadomością, że czegoś mu brakuję, ale nie miał pojęcia czego, doprowadziło go do granicy szaleństwa i śmierci.
Czuł się wtedy, jakby jakiejś jego cząstki brakowało, a co najgorsze ktoś mu ją odebrał.
Taka była prawda.
 Mroczna energia zaćmienia księżyca odebrała mu Else, nie pozwalając nawet później jej sobie przypomnieć.
Czuł się wtedy jakby chodził po świecie jak duch, a w tym ma pewne doświadczenie. Czuł się tak jakby znów był niewidzialny dla innych.
Teraz czuł, że jego dusza jest pełna i szczęśliwa w cele. Jakby wszystko było w nim na miejscu.
Muszą teraz to samo zrobić ze światem. Już napatrzył się na zniszczenie i zło pozostawiane przez demony.
Wciąż miał przed oczami widok pożywiającej się Edony, energią niewinnych ludzi, którzy nie powinni zginąć w tak tragiczny sposób.
Czuł w sobie dostateczną ilość motywacji, aby walczyć o swój świat i nie pozwolić nikomu na jego zniszczenie.
Gdy dotarli do masywnych drewnianych drzwi gabinetu Northa ze środka już dobiegałby głosy zawziętej dyskusji.
Jack uśmiechną się szeroko na wspomnienie ich narad. Wszystko takie jak kiedyś...
Chris otworzył wrota z głośnym skrzypnięciem, na który wszyscy się skrzywili.

-Człowiek choruje i nie ma go kilka tygodni, a tu nic się nie zmieniło. Chociaż niech ktoś naoliwi to, albo zamrożę te zawiasy.- mrukną na co Elsa zachichotała.

-Jack!- ryknął uradowany North. Jak na staruszka liczącego sobie kilkaset lat, przybiegł do niego szybciej niż zawodowy sprinter. Ale to się nie ujmowało do jego chwytu zapaśnika, którym obdarzył jacka. Czuł się w jego silnych ramionach jak ofiara zawziętej anakondy. Nie mógł się ruszyć, nie mówiąc o oddychaniu.
Usłyszał śmiechy długouchego i tłumiony chichot pozostały. Zapewne jego twarz już dawno nie była tak czerwona wchodząca w fiolet.
Gdy Mikołaj wreszcie go puścił klepną go na dodatek w plecy tak mocno, że prawie przywitała go podłogowa posadzka z jasnego marmuru.
Na szczęście w porę podleciała ząbek unosząc go w powietrze i śmiejąc się wniebogłosy.

-Zabęk! Bo będę potrzebował laryngologa, a nie dentysty.- wróżka na te słowa szybko zrobiła mu szybki przegląd z głośnym jękami zachwytu.

-Są wciąż takie piękne! Och na wszystkie trzonowce świata! Szczęście, że im się nic nie stało.

-Mam wrażenie, że bardziej się cieszysz na widok moich zębów w całości niż na moim. Ja tu jestem!

-Mogę ci trochę pomóc. Na przykład przywalę ci na zdrowie za okładanie mnie encyklopedią po głowie.- mruknął zadowolony i rozbawiony Chris.
Jack posłał mu spojrzenie typu ,,spróbuj''.

-No weź Jack. To moja profesja! Uwielbiam zęby, a w szczególności twoje. Oczywiście ciebie również.- Jack nie chciał się już upominać, że wymieniła go na drugim miejscu.
Teraz podleciał do niego Piasek na małej złotej chmurce. Uśmiechną się promiennie do Jacka i pokazał parę swoich znaków unoszących się mu nad rozwianą brunatno złotą czuprynką.

-Też się cieszę, że jestem cały.

-Szkoda, że jego ego ocalało.- mruknął cicho Chris. Jack momentalnie odwrócił się w jego stronę z diabelskim uśmieszkiem.

-Ej słyszałem to słodki Pysiu!- Chris znów się zarumienił z zamierzonym efektem. Strażnicy tłumili chichoty, bo dobrze znali tą historię z opiekunem w roli głównej. Tylko Elsa stała koło niego z zmieszaną miną.
Jack uśmiechną się do niej szeroko z spojrzeniem ,,wyjaśnię ci później''. Skinęła lekko głową z cieniem uśmiechu na różanych wargach.
Jack teraz musiał podejść do ostatniego ze strażników.
Uśmiechną się niewinnie do uszatego ze słodkim uśmieszkiem. Zając momentalnie prychną.

-Nikt nie uwierzy w te twoje maślane oczka.-

-A jakby były z karotki?- Zając warknął.

-Hola Futrzaczku! - uniósł do góry ręce jakby do niego strzelano. Co było trafną uwagą na pioruny ciskane wzrokiem Zająca.-Czy ty przypadkiem na mnie warknąłeś. To już broszka Chrisa.

-Ej!! Ja nie warczę!- zaprzeczył Chris.

-Jasne! A ja jestem baletnica z jeziora łabędziego.- prychnął

-No to rób piruet, Frost. Tylko nie kopnij kogoś przez przypadek.- powiedział Uszaty. Jack podszedł do niego tanecznym krokiem z uśmieszkiem na twarzy.

-A dlaczego przypadkowo? Może zrobił bym to celowo?

-Ty nigdy nic nie robisz celowo. Ty po prostu nie myślisz!- odgryzł się Zając.
Po chwili niezręcznej ciszy i miażdżenia się śmiercionośnymi spojrzeniami, uśmiechnęli się porozumiewawczo do siebie.

-Rozejm...- powiedzieli jednocześnie.

-Powiedź Królisiu, że jednak za mną tęskniłeś.- Zając prychnął rozbawiony.

-Tak jasne. Kto by inny tak mnie wkurzał. Jesteś niezastąpiony i wymagany w moim zbyt łatwym życiu, Frost.-

-Wiedziałem, że rozpaczałeś.- Przybili sobie pikę i razem zaśmiali się donośnie.
Jack zwrócił się do Elsy z lekko uniesioną brwią do góry.

-Czy wasze stosunki zawsze tak wyglądają?- zapytała rozglądając się po Strażnikach i na koniec zatrzymując się na Chrisie. Ten uśmiechną się wzruszając obojętnie ramionami. Wiedział, że jest tak zawsze i jest to u nich normą, więc nie zwracał na to uwagi.

-Szczerze. Chyba dziś byliśmy w dobrym humorze. Czasem jest mniej przyjaźnie.

-Mniej przyjaźnie?- Elsa wzniosła oczu ku niebu z rozbawioną miną.


Gdy wreszcie stłoczyli się w gabinecie Northa i zajęli swoje miejsca, zaczęli rozmowę.
Jack odzwyczaił się trochę od wiecznego harmideru jaki panował zawsze w tym pomieszczeniu. Zaczynając od burzliwych i często kłótliwych narad, kończących się głośnym krzykiem i przekonywaniem do swoich racji, a kończąc na pałętających się wszędzie elfów, które ciągle przynosiły nowe tace z nadgryzionymi ciastkami, lub po prostu bawiących się wśród papierków na biurku Northa.
Sala nic się nie zmieniła od ostatniej rozmowy między strażnikami. Te same ciepło brązowe dębowe meble, kontrastujące z jasną wykładaną kwadratowymi płytami kamienną podłogą.
Na ścianach wisiały zdjęcia z ulubieńcami Northa, chociaż zawsze mawiał, że wszystkie dzieci są dla niego skarbami, to jednak miał swoją elitę.
Inne zdjęcia przedstawiały świeższe i bardziej osobiste zdjęcia przedstawiające wszystkich strażników, oraz różnych przedstawicieli innych światów.
Jackowi zawsze trochę kręciło się w głowie ile mają sąsiadów między światami i także ilu ich mieszkańców trochę go nie lubiła.
Najbardziej jednak jack lubił w tym pomieszczeniu szerokie okna, które zajmowały prawie całą jedną ścianę i wychodziły bezpośrednio na widok morza połączonego z kaskadami lodowców.
Zawsze lubił się wyłączać przy nudny rozmowach i spoglądać na rozświetlone przez promienie słońca szczyty gór.
Usiadł na jednym z miejsc koło Elsy, którą wciąż trzymał za rękę, jakby mogła w każdej chwili zniknąć w wymyślonej wizji lub halucynacji.
U szczytu stołu zasiadł North, po jego prawej stronie Zębuszka, a po lewej Zając. Pasek usiadł naprzeciw Elsy, a Chris zdobył miejsce naprzeciw Świętego, o które zawsze kłócił się z Jackiem. Ale teraz wolał siedzieć bliżej Elsy niż naparzać się pięściami po czerwonym dywanie.
Miał plany na wieczór związane z Elsą i nie miał ochoty okładać sobie wargi lub czoła lodowym kompresem.
Chris zadowolony rzucił Jackowi zwycięskie spojrzenie uzupełnione bezczelnym uśmieszkiem. Jack odpowiedział tym samym, mówiąc bezgłośnie, zanim jeszcze usiadł ,,siad''.
Jednak Chris był dobrym pieskiem i spełnił komendę siadając na miejscu z naburmuszoną miną.

-Dobrze. Omówmy bieżącą sytuację.- zaczął North przybierając poważną minę. -Może zacznijmy od początku. Nie wiem ile z tego co wiemy Jack ma pojęcie, przez jego amnezję trochę stracił.- zwrócił się z smutkiem w oczach, a jednocześnie z iskierkami szczęścia, że jednak znów jest wśród nich.

-Przez walkę z Hunterem całkiem zapomnieliśmy o bardzo ważnym wydarzeniu jakim jest Zaćmienie Księżyca. Zawsze w tym okropnym dla nas czasie uwalnia się zła i mroczna energia, która całkowicie jest przeciwna dobrej mocy Naszego Księżyca.
Niestety Hunter to wszystko dobrze zaplanował wykorzystując nadarzającą się okazję.
Wiedział, że Jack jest Pradawnym czyli jednym z wybranych jako powiernik daru Księżyca. On i Elsa mają moce, które mogą przekazywać i wybierać nowych Obdarzonych.
Niestety ta energia może być wykorzystana w złych celach.- popatrzył znów na Jacka i tym razem zwrócił się bezpośrednio do niego.

-On połączył Arcyklejnot z barierą między światem Eloidów, a światem ludzi. Gdy przebił się swoim ostrzem, przesłał twoją energie bezpośrednio na barierę. Niestety wtedy także ty musiałeś coś namieszać.- uśmiechnął się smutno.

-Tak.- przypomniał sobie ten niezbyt dobry dzień.- Dostrzegłem dziwną moc w klejnocie. Jakby przebłysk błękitu. Wtedy przypomniałem sobie, że klejnot jest powiązany przecież z Księżycem. Pozwoliłem aby mnie przebił, abym mógł się dostać do klejnotu. Wywołałem sprzężenie zwrotne i tym samym potężną eksplozję. Dlatego przyszpiliłem was wtedy do ściany.- uśmiechną się smętnie.

-Wybaczamy ci.- mruknął Zając. North skarcił go wzrokiem i kontynuował z potaknięciem wcześniej jackowi.

-Tak. To większość wyjaśnia. Ale nie miałeś pojęcia jaka jest pora i jaki jest dzień. Przez zaćmienie i twoją skradzioną moc bariera uległa osłabieniu. Wtedy jeszcze uważaliśmy, że demony nie zdołają się przez nią przebić, gdy nie dowiedzieliśmy się o twojej blokadzie.

-Wiem. Każde wspomnienie nie tylko mnie wykańczało. Ono... odcinało mnie od mocy księżyca, bo mi ją zabierano. Czułem to...- przymknął oczy czując pulsujący ból głowy, ale także rozgrzany fioletowy kryształ na swojej piersi, jak żywy obraz przed oczami.
Poczuł jak chłodne dłonie dotykają jego policzka z niezwykłą delikatnością. Otworzył oczy i zobaczył pochyloną nad nim Elsę.
Miała duże błękitne niczym bezchmurne niebo oczy wypełnione troską i zaniepokojeniem. Uśmiechną się i splótł swoje palce z jej.

-Ale to nie twoja wina Jack. Nie mogłeś tego przewidzieć. Pokonałeś Huntera, a to już dla nas spory sukces. Teraz musimy postarać się znaleźć sposób na wypędzenie demonów i uszczelnienia zapory.
Gdy teraz jesteśmy wszyscy razem jakoś damy rade i znajdziemy sposób.- uśmiechnęła się promiennie. Jack nie mógł nadziwić się optymizmem Elsy.
Wciąż widział przed sobą zamkniętą i poważną królową Arendelle, która przeszła zbyt wiele w młodym wieku.
 A teraz miał tu przed sobą silną i wspierająca go dziewczynę za, którą by umarł. Nie mógł nadziwić się jak Elsa zmieniła się  w upływie tego pierwszego spotkania. Sam przecież przeszedł przez radykalne zmiany. Także czuł ciężar odpowiedzialności, ale także mądrość przeżytych i pokonanych przez siebie trudności.

-Czy demonów wciąż przybywa?- spytał. Strażnicy sposępnieli.

-Niestety. Tarcza jest wciąż osłabiona, a w niej znajdują się zbyt duże luki. Uszkodzona część zapory jest na terenie Arendelle tam gdzie nastąpił wybuch. Anna i Kristoff powiedzieli, że widzieli duże zastępy demonów opuszczające górę. Widocznie wciąż znajdują się  pod nią jakieś niezasypane podziemne tunele. Ale najgorsze jest to, że znajdują jakiś sposób na przedostanie się do świata ludzi, a także sąsiednich krain Arendelle. Dostaliśmy informacje już od trzech zaatakowanych krain. a to dopiero początek...- powiedziała Ząbek. Jack rozumiał jej zaniepokojenie.
Wiele magicznych krain są zamieszkiwane przez istoty, które są w pewnym sensie spokrewnione z Ząbek. Jack nigdy do końca nie pojmował zależności między nią, a na przykład nimfami lub leśnymi elfami.

-Co możemy zrobić? Jest nas zbyt mało. Musimy poprosić o pomoc naszych przyjaciół, żeby wygrać.- powiedział ponuro Zając.

-Jest jeszcze jedna ewentualność...- zaczął Chris. Jack spiorunował go wzrokiem.

-Nie możesz. Nie masz pewności co do nich. Oni nie są tacy jak ty. No może z pewnymi wyjątkami, ale przyznaj. Nie można im ufać.- zaprotestował Jack. Nie chciał posuwać się do tego stopnia, chociaż był znany z ekstremalnych planów i szalonych pomysłów.

-Jack. Nie mamy wyboru.

-O czym rozmawiacie?- zapytała zdziwiona Elsa. Wszyscy spojrzeli na nią, ale później znów oczy były skierowane głównie na Jacka i Chrisa.
Opiekun westchnął.

-Dobrze. To będzie plan zapasowy. Na razie czekam na wasze pomysły.

-Na dziś już koniec. Zrobiło się późno, a my musimy jeszcze pokierować swoimi ludźmi.- zaczął Mikołaj , spoglądając na Ząbek i na Piaska, który od dobrych kilkunastu minut wskazywał coś uparcie ponad głową.
Uśmiechnął się z wdzięcznością do Świętego i wyleciał szybko z gabinetu. Ząbek także uściskała wszystkich po kolei i także w locie opuściła pomieszczenie.
Jack nawet nie zauważył kiedy zrobiło się całkiem ciemno za oknem, a chociaż siedział na przeciw niego. Jeszcze nigdy tak bardzo nie wczuł się w jedna z narad Strażników.
Zając szybko wstał stukają łapą w kamień w którym po chwili otworzyła się jama. Zasalutował i zniknął w dziurze, po której pozostał jedynie fioletowy kwiatek.
Święty westchną ruszając się z miejsca.

-I znów muszę wypielić podłogę.- ukucną i wyrwał kwiatka. Podszedł do biurka na którym stała pusta doniczka. Wsadził do niego zerwany kwiat i poprosił elfy o trochę ziemi i wodę.
Chris wybiegł z uśmieszkiem na wieczorny bieg, aż wreszcie w pomieszczeniu pozostał Jack i Elsa

Gdy doszli już do pokoju Elsy, ponieważ Jacka był w ruinie, do której wciąż się nie przyznawał, położyli się razem na łóżku.
Pokoje gościnne nie były zbytnio wyposażone, ale jeśli miały miękki materac i Elsę u boku jakoś je znosił.
Przytuliła się do niego kładąc głowę na jego torsie i obejmując go ręką w pasie. On założył dłoń za głowę, a drugą delikatnie głaskał ją po rumianym policzku.

-Zmęczona?- zapytał.

-Trochę...- powiedziała, ale Jack miał wrażenie, że czym jest zamyślona.

-O czym myślisz?- zaszeptał jej do ucha. Zaśmiała się i objęła go mocniej, bardziej wtulając w niego twarz.

-Zastanawiam się nad twoją rozmową z Chrisem. O co chodziło, że tak się zdenerwowałeś?- Jack sposępniał i poczuł jak napinają się jego mięśnie. Elsa widocznie to wyczuła, bo przejechała lekko ręką po jego piersi.

-Nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz...

-Nie...Chodzi o coś innego. Martwię się o niego, a jego pomysł jest bardziej szalony niż moje wszystkie razem wzięte.- westchnął.

-Na razie odpuścił, ale ma powody aby nie ulec. Powiem ci o co chodzi, ale nie dzisiaj.

-Rozumiem. Ale w jednym ci nie odpuszczę.- zdziwił się na moc zawartą w jej słowach.

-Miałeś mi wyjaśnić o co chodziło z tym ,,słodkim pyszczkiem''.- Jack zaśmiał się.

-Tak. To może być niezła historia do snu...Ale raczej nie dla dzieci.

-Dobrze, że skończyłam niedawno osiemnastkę. No dalej... Zobaczymy czy dobrze opowiadasz.

-Wiele dziewczyn mówiło mi, że mam melodyjny i piękny głos.- walnęła go lekko w pierś na co się uśmiechną pod nosem.

-Dobra... a więc to zaczęło się...


12 komentarzy:

  1. Ejj! jeszcze się nie zaczęło, a już skończyłaś, no wiesz! xD hehe moment przywitania Norha vel Anakondy z Jack'iem bezcenny ^_^ Frost&Elsa jak zwykle romantycznie <3 Ciekawi mnie ten szalony pomysł Chrisa (swoją drogą I Love him!) hehe Słodki Pyszczek :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaaak. wszystko się wyjaśni z tym słodkim pyszczkiem w następnych rozdziałach. Ale chyb zrobię jeden taki jako hstoria Jacka. Taki powrót do przeszłości.
    Supcio, że czytasz i ja także czekam na twoje rozdziały!
    Zamrażam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana nie mogłabym nie czytać!!! Ja żyję Tą opowieścią :) i nie tylko tą ;)
      <3<3<3

      Usuń
    2. To tak jakbym sama brała udział w Twoich opowiadaniach ^_^ aż mi szkoda, że faktycznie tak nie jest T_T Co tu dużo mòwić masz ten dar <3

      Usuń
  3. Jestem maksymalnie ciekawa historii z tym pyszczkiem. Jack nie zasnął na naradzie? To pewnie dzięki towarzystwu Elsy. North anakonda xD
    Wiele dziewczyn??? Jack co ty ukrywasz, hę?
    Rozdział wspaniały ^.^ Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie moge !!!!!!!!!! :*
    Normalnie kocham cie za te rozdziały a jednocześnie nienawidze jak tak przerywasz :)
    Jestem strasznie ciekawa tej historii którą opowie Jack
    Kocham i czekam na nexta <3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. SUPEEEEEER! Kiedy pojawi się nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowne :* next next next sprintem =) zapraszam do mnie =)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam cię do LA:* szczegóły na www.thefrozengames.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy next?
    Ps. Niedawno zaczęłam czytać twojego bloga i bardzo mi się spodobał.
    Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń