Frozen Love

Frozen Love
Forever

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 49 Pierwszy uśmiech od dawna...

Po upływie, aż tyle czasu można mieć zamęt w głowie lub nagłe przypływy weny wymieszane z fantazją.
Ja mam to i to, ale się postarałam. Miło mi, że ze mną jesteście i nie macie pojęcia z mojego szczęścia.
Czytajcie uważnie, bo ten rozdzialik, choć niepozorny skrywa niejedną tajemnice i odpowiedz na dręczące  was pytania. W nim znajdzie się wszystko po trochu...A i przepraszam za błędy. Kolejny rozdział dłuższy i o Jacku, więc warto wpaść i przeczytać.

Siedziała na łóżku w głębokim zamyśleniu. Ręce trzymała splecione na kolanach. Cała była zgarbiona, z opuszczoną głową spoglądała na dłonie, które się lekko trzęsły. Głowa jej pulsowała, ale była bardzo pobudzona. Czuła się bardzo dziwnie. Niby zmęczona psychicznie, ale fizycznie mogła by pozamrażać wszystkie oceany światów. Wstała niechętnie potykając się niezdarnie o torbę podróżną. Kopnęła ją i z impentem uderzała o ścianę. Otworzyła się i powylatywały jej ubrania.
Westchnęła i podeszła powoli do niej. Usiadła na podłodze i nagle zobaczyła w półmroku cień. Odwróciła się napięcie i zobaczyła Chrisa. Patrzył na nią ze uczuciem, ale mięsień jego policzka nerwowo drgał. Widocznie też był jeszcze zdenerwowany i żadne biegi w normalnym wcieleniu nic nie pomogą. Ukląkł naprzeciw niej spoglądając prosto w oczy.
Odkręciła ja szybko. To było tak dziwne. Jego oczy, jakby Jacka spoglądały na nią z uczuciem, ale to nie on. Poczuła rękę na jej policzku i dziwne ciepło. Zrozumiała, że płakała, a on ocierał łzy z jej policzków. Delikatnie skierował jej twarz w swoja stronę.
-Znajdziemy go. Obiecuję. Wiem, że tak i ty też powinnaś to wiedzieć.- uśmiechną się, ale to nie poprawiło jej humoru. Westchnęła i pomogła sobie jego ręką wstać. Nie potrafiła i tak wprost na niego patrzeć, ale spoglądała na niego z ukosa.
-Jak widzę torba nie chciała współpracować.- Szybko schylił się i pozbierał porozrzucane rzeczy. Zawiesił ją delikatnie na jej ramieniu, dostosowując długość paska.
-A ty? Spakowałeś się?- zapytała cicho i bez zbytniego zainteresowania.
-Jeśli myślisz jak twój kolega, że potrzebuję karmy dla psa to jesteś w błędzie.- powiedział wesołym tonem, ale i tak słychać było napięcie i oczekiwanie na odpowiedź.
-Nie.- teraz musiała spojrzeć na niego.
-Powinieneś wiedzieć, że kristoff bardzo kocha Annę. Zrobi dla niej wszystko i ma nadzieję, że ona też tak myśli. Już mieli nie małe sprzeczki, ale to kiedy indziej.- westchnęła zamykając na dłużej oczy.
-Musisz zrozumieć, że on będzie o nią do końca zazdrosny...- nie chciała wracać do tego zdarzenia sprzed roku.
-Dobra.- powiedział wzruszając ramionami. -Jeśli nie chcesz to nie musisz tłumaczyć.-
Odszedł od niej spoglądając w stronę okna. Było otwarte, a zasłony lekko powiewały na już zimowym wietrze. Lekko poruszał jego ubrania i mierzwił włosy. Znów napływ gorzkich wspomnień i łez. Nie dała im spłynąć więc podeszła do Chrisa.
-Ludzie nie często spoglądają na świat w nocy. A właśnie w niej jest najciekawszy i najpiękniejszy. Tyle jest odkryte, ale są rzeczy w wiecznej tajemnicy.- Elsa miała wrażenie, że nie zwracał się bezpośrednio do niej. Miał błędny, ale dziki wzrok. Jego niebieskie oczy podkreślały bardzo czarne źrenice, które teraz się rozszerzyły. Przekręcił się w jej stronę z determinacją.
-Ruszamy...-
-Tak. Ale jak...- już chciała zapytać w jaki sposób, ale on szybko podszedł do niej łapiąc zręcznym ruchem jej kryształ. Zawiesił sobie go również na szyi i przyciągną wisior do twarzy. Wypowiedział jakieś słowa, które Elsa zrozumiała.
Prosimy o pomoc Ciebie Księżycu. 
Potrzebujemy dostać się na Biegun Północny
Elsa nerwowo mrugał, próbując rozpoznać ten dziwny język. Nie zdążyła się nad tym zastanowić, bo zakręciło jej się w głowie. Poczuła bardzo mocne szarpnięcie i gdyby nie Chris, który ja przytrzymał odleciałaby od niego na kilkanaście metrów. Niechętnie, ale z głęboką ciekawością uchyliła oko. Po tym co ujrzało pierwsze musiała otworzyć drugie. Wokół niej nie było nic. Kręcili się i lecieli z niesamowitą prędkością, ale nie wyczuwała pędu powietrza, tylko dziwną siłę, która próbowała ją porwać.
-Trzymaj się!- próbował przekrzyczeć to wszystko, ale Elsie i tak dudniło w uszach.
-Niby jak?!!-  Widziała, że Chris chciał coś powiedzieć,ale nagle uderzyli o coś twardego. Nogi się pod nimi ugięły i podli na ziemię. Elsa czuła ból przeszywający powoli całe ciało. Przekręciła się na kamiennej posadzce w stronie Chrisa. Był koło niej i rozmasowywał bark. Widocznie nieźle nim przywalił.
-Musimy popracować nad lądowaniem.- mówił z sykiem. Wstał ostrożnie, rozglądając się przy tym z uśmiechem. Elsa podążyła za nim wzrokiem i była zdumiona.
Zamiast swojego ciemnego i opuszczonego pokoju w Arendell, ujrzał przepiękną przestronną salę. Podła, którą tak dobrze przed chwilą poznała, była z szarego gładzonego kamienia. Koło niej zaczynał się aksamitny czerwony dywan ze złotymi symbolami, które Elsa z pewnością poznała. Sufit był ozdobiony kolorowymi freskami przedstawiający znaną i poznaną jej postać Księżyca. Sklepienie było wspierane przesz potężne drewniane kolumny, ozdobione i pokryte kolorowymi materiałami.   Ściany były obwieszone najróżniejszymi obrazami, na których znajdowały się dziwne postacie. W oczy rzucił się jej jeden z nich. Ze zdumienia, bezwładnie podeszłą bliżej. Potarła jeszcze raz oczy i spojrzała na niego chłonąc każdy szczegół.
Jack Frost Strażnik Marzeń
Odczytała kilkakrotnie te same wyrazy i znów popatrzyła w górę. Jack opierał się swobodnie o swoją laskę, jakby była mocną podporą. Uśmiechał się szeroko z widzialnym błyskiem w oku. Miał na sobie tak dobrze jej znaną granatowa bluzę i brązowe spodnie. Jak to on miał białe w całkowitym nieładzie włosy, sterczące na wszystkie strony.
-Każdy strażnik ma tutaj swój portret.- odezwał się ciepły, donośny głos.
 Elsa nie chciała tam patrzeć wciąż spoglądając na jacka. Poczuła potężną dłoń obracającą ją delikatnie w drugą stronę. Przed twarzą miała wielki brzuch okryty czerwonym delikatnym płaszczem z białym futerkiem na dole i na rękawach. Poszła na dól i zobaczyła luźnie spodnie tego samego koloru i czarne zimowce. Poleciała w górę i dotarła wreszcie do twarzy. Miała teraz bardzo odchyloną głowę do tyłu, aż zabolała ją szyją. Poczuła się taka mała przy jego wzroście i prześwietlana przez małe, ale bardzo błękitne oczy zasłonięte przez ciemne krzaczaste brwi. Miał lekką łysinkę, ale długie białe włosy popadały mu na plecy. Ale nie to było, aż tak zdumiewające, ale gęsta siwa broda zasłaniająca szyje i pokrywająca połowę twarzy razem z wąsami. Na twarzy jak na swój wiek miał parę zmarszczek, ale nie dość głębokich. Wszystko to chowało się  przed promiennym i ciepłym uśmiechem skierowanym prosto do niej. Nie wiedzieć czemu, ale nareszcie poczuła jak jej mięśnie się rozluźniają i pozwoliła sobie n a pierwszy uśmiech od bardzo dawna...

4 komentarze:

  1. Zabiję Northa ! No jak można przerywać Elsie ?! A już myślałam, że pojawią się w tym rozdziale jakieś ,,namiętności"... Najwyraźniej muszę jeszcze poczekać... Ale to nie zmienia faktu, że nadal ich oczekuję ! I to jak najprędzej ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze no na serio już nwm co powiedzieć po prostu zajebiaste!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki... Miło mi, że wciąż ze mną jesteś... Mam zamiar dać wam dużo zmrożonej akcji...Mroźne całuski!!

      Usuń
  3. Bo to rozdział jest zajebisty
    To temat jest oczywisty :D
    Przy okazji- Zlakrolowasniegu.blogspot.com
    Fajnie byłoby jakbyś zajrzała :D

    OdpowiedzUsuń