Frozen Love

Frozen Love
Forever

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 59 Rozmowa z opiekunem

Dzisiaj nudny rozdział z przechwałkami Jacka i jego aroganckim poczuciem chumoru. Tak jak wspomniałam nudy... Lepszy rozdział juz niedługo. Miłego czytania!

-Sorry, ale nie potrzebuję niańki. Sam o siebię zadbam. Możesz wracać do lasu.- prychną Jack dalej trzymając wyciągnietą laskę, gotowy do ataku, na nieznajomego.
-Nie jestem twoją niańką, chociaż przez ten czas spędzony z tobą to uważam, że jej potrzebujesz. Gdy spuszczam cię z oczu, to ty już robisz sobie krzywdę. Jak dziecko.- uśmiechną się przybliżając się coraz bardziej do Jacka.
-Nie podchoć. Spotkałem już parę osób i szczerze nie zamierzałem poznać następnych.- bronił się przed nim, ale sam siebie oszukiwał. Chciał spotkać kogoś kto by go nie okłamywał i wreszcie powiedział mu, choć bolesną, prawdę.
-Tak? To dlaczego leciałeś w stronę bieguna północnego?- zapytał z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Jack zastanawiał się czy to tak wygląda gdy ma jakiś plan. Przerażało go to, że stojąca przed nim jego własna kopia zna go lepiej od niego samego.
-Sam nie wiem. Chciałem uciec, odłączyć się od tego wszystkiego...- westchnął cieżko i popatrzył już trochę mniej wrogo na chłopaka.
-Ale wciąż nie wiesz czemu to miejsce? - zapytał prześwietlając go wzrokiem.
-No...- podrapał się zdrową ręką mierzwiąc włosy.- Wiatry mnie tu prowadziły.- nieznajomy uśmiechną się szeroko, jakby Jack powiedział coś śmiesznego.
-Widzisz. A jakbyś przyją fakt, że znam cię, a ciebie ciągnie na biegun, bo to twoj dom?- Jack parskną śmiechem patrząc na niego wątpiąco.
-Dobra wyjaśnię ci coś. Może i wyglądasz podobnie do mnie i coś tam o mnie wiesz, mówiąć, że jesteś moim opiekunem, ale poznałem już kogoś kto zapewiał mnie podobnie. Więc nie mam zamiaru zaufać ponownie nieznajomemu.- powiedział to marszcząc groźnie brwi, gotów odlecieć stąd jak najszybciej.
-A jakbym ci powiedział, że znam sposób abyś odzyskał pamięć?-
-A jakbym ci powiedział, że nie lubię tych twoich głupich pytań i poleciał zostawiając cię tu?- nieznajomy zaśmiał się serdecznie.
-Jesteś wciąż taki sam Frost.- Jack znieruchomiał. Jeszcze nie nazywał go po nazwisku, ale Edona także tak mówiła.
-Naprawdę mnie znasz? To kim była Edona?- zapytał starając się brzmieć łagodnie. Nieznajomy zmarszczył czoło i popatrzył dziwnie na Jacka.
-A więc to tak cię nie znaleźliśmy po wybuchu. Ta demonica widocznie cię polubiła i wyprowadziła z walącej się groty. Jak uciekłeś?- Jackowi pulsowała znów głowa, a jego kamień palił żywym ogniem.
-Ja... Jakim wybuchu?- zapytał nie mogąc się skupić. Głowa go bolała i ledwo widział na oczy. Zachwiał się i oparł o pień drzewa.
-Wszystko dobrze?-
-I tak się pyta niańka. Może coś mówisz do rzeczy.-zamkną oczy chcą zapanować nad bólem. Usłyszał śmiech nieznajomego i ciche kroki skrzypiące na śniegu.
-Nie podchodź. Nie zam cię aż tak dobrze abyś zmieniał mi pieluchy, nianiu.- usłyszał westchnienie, a nieznajomy się zatrzymał. Jack otworzył oczy, a obraz był teraz tylko trochę zamazany. Odetchną chcąc uspokoić swoje serce i przyśpieszony oddech.
-Napewno wszystko dobrze? Zbladłeś.- usłyszał i zobaczył niepokuj na twarzy i w tonie głosu nieznajomego.
-Tak, a myślałem, że dobrze się maskuję. Nie widzisz tej opalenizny?-
-Dobra Jack pożuć na chwilę swoją tarczę przed nieznajomymi i mnie wysłuchaj, dobra?-
-Jasne. Lubie słuchać, ale nie ciebie.-
-Nie chcesz się czegoś o sobie dowiedzieć? Kim jesteś? Dlaczego nic nie pamiętasz? Kim była Edona? Co się stało?
-No już dobra! Ale wiedz, że moja głowa nie lubi rewelacji.- staną pewniej na nogach odpychając się od drzewa.
-Czyli blokada jest silniejsza niż myśleliśmy.- zamyślił się.- Na biegun poleciałeś ze względu, że jesteś strażnikiem, a tam jest wasza baza. To muszę ci powiedzieć.- Jack poczuł jak głowa mu ciąży, ale pokiwał nią na znak, że może w to uwierzyć.
-Dlaczego akurat to?- zapytał walcząc z mroczkami przed oczami. Wcześniej już tak miał, gdy Edona wyjawiła mu jego imię, ale teraz było jeszcze gorzej.
-Bo właśnie tam cię zabieram...
-Nie mam ochoty wybierać się z tobą gdziekolwiek.- zaprzeczył kierując się w stronę miasta po swój plecak z szopy. Nie miał zamiaru tam wracać, ale też nie chciał być przez kogoś kierowany w nieznane mu miejsce. Szedł przed siebie nie zważając na nieznajomego. Już prawie świtało, a słońce szykowało się aby zastąpić księżyc.
-Hej Jack.- usłyszał za sobą głos nieznajomego.
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Twoj głos aż boli. Przyprawiasz mni o migrenę.-
-Nie ja tylko twoja blokada niepozwala ci poznać prawdy.- Jack przystaną i odkręcił się do nieznajomego.
-Naprawdę? To jak masz na imię?- chłopak zrobił zdziwioną minę jakby to przeoczył na swojej liście rewelacji.
-Chris. Byłem...jestem twoim przyjacielem.- powiedział smutno patrząc wyczekująco na Jacka. On nie poznawał go, nic mu nie mówiło to imię, ale tylko znów kamień zaczął pulsować na jego piersi.
-Nie znam cię... Chris. Nie znam siebie. Nie możesz oczekiwać, że z tobą pójdę, bo twierdzisz, że mnie znasz. Nie wierzę już samemu sobie, nie mówiąc o innych.
Gdzie byłeś gdy obudziłem się na górze, a jakaś demonica na moich oczach zabijała ludzi. Pozwalałem jej na to, bo ona jedyna coś wiedziała. Gdzie byłeś gdy nic nie pamiętałem i potrzebowałem wsparcia!?- jego emocje wylały się z niego potokiem słów i mieszaniną irytacji. Nic nie pamiętał, ale jak próbował sobie przypomnieć, to nie mógł. Każda nowa informacja wbijała się w jego głowę niczym tłuczone szkło i niemal zwalało z nóg. Miał dość.
Westchną i spojrzał na Chrisa, który wyglądał jakby był czemuś winny i zarazem współczuł Jackowi.
-Przepraszam cię Jack. Jako twój opiekun i zarazem przyjaciel zawiodłem.- podchodził powoli do niego, ale tym razem go nie powstrzymywał. Miał wyciągnięte ręce do góry pokazując, że jest bezbronny i nie ma zamiaru go zaatakować. Jack sam czuł, że nie jest jego wrogiem.
-Pozwól sobie pomóc. Zaprowadzę cię do miejsca, gdzie wspólnie pomyślimy co zrobić. Proszę- spojrzał na niego błagalnie z iskrą nadziei w oczach. Jack westchną i lekko przymkną oczy.
-Obym tego nie żałował.- Chris uśmiechną się szeroko. - Ale chyba nie zamierzasz mnie zanieść na swoim grzbiecie...wilczku?- zesztywniał nagle.
-Pamiętasz? Przypmniałeś sobie?
-Nie, ale kojarzę twoje oczy z lasu. Masz charakterystyczny kolor, wśród wilków- Chris lekko westchną zawiedziony.
-Trudno. Ale chociaż kojarzysz fakty, a to już coś.- wzruszył ramionami i zaczą kierować się w stornę lasu.
-Ej ty z buszu. Wiem, że cię wzywa, ale mieliśmy gdzieś iść, a las raczej tym nie jest.- Chris parskną śmichem kręcą głową.
-Tęskniłem za tobą, ale to nie oznacza, że nie mogę cię tu zostawić.
-Jestem zbyt ujmujący, żeby mnie opuszczać. To ja zostawiam innych.
-Coś w tym jest.- westchną smutno.- Jak już zauważyłeś mogę zmieniać się w wilka, ale twoja głowa może nie znieść kolejnych wspomnień. Więc musimy iść pieszo, lub zmuszę się do tego abyć ze mną poleciał.
-Dlaczego niby moja głowa nie znosi mojej przeszłości? Co to jest za blokada?
-To wszystko będzie dla ciebie jasne, gdy dotrzemy na miejsce, ale na razie, będziesz mnie niósł na rękach.- uśmiechną się szyderczo.
-Ej co ja jestem? Tragarz? A gdzie napiwek za piękny wygląd. -Chris oceniał go wzrokiem.
-Hym. No nie wiem. Mam trochę kostek dla psów. Chcesz liza?
-Nie dzięki. Obejdę sie bez tych bezcennych doświadczeń.- Chris zaśmiał się i podszedł do Jacka.
-To co? Ja jako twoja bezbłędna nawigacja, a ty mój tragarz? Zgoda?- Jack uśmiechną się diabelnie.
-Nie obiecuję, że nie bedzie wiało, albo, że cie niechcący nie wypuszcze kilka razy.-
-Zawsze ląduję na cztery łapy.-
-Ej mylisz rasy. Ty to wielki włochaty pies, a koty do tego nie mieszaj.
-Obrońca zwierząt się odnalazł. To co lecimy.
-Ja lecę. Ty będziesz upierdliwym wrzodem.- chwycił go niespodziewanie i już oderwali sie od ziemi zostawiając po sobie tylko powiew powietrza i małe płatki śniegu.

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie rozmowy:
    "-Ej mylisz rasy. Ty to wielki włochaty pies, a kotów do tego nie mieszaj.
    -Obrońca zwierząt się odnalazł" <3
    Czekam na więcej ;-*
    Lodowej weny!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czekam na więcej twoich opinii.
      Całuję zmino!

      Usuń
  2. O kurde!!!Teraz to mi ciągle stracha napędzasz z tą jego głową,a co jeśli ona tak po prostu se wybuchnie!?- Dobra teraz na poważnie Zajefajny rozdział.Kocham twojego bloga i dobrze,że zrobiłaś część drugą bloga,bo bym nie przeżyła,gdybyś opuściła nas,bo z pewnością czyta cię więcej osób.No cóż dużo weny życzę,ale z tego co widze,to ta wena ode mnie nie będzie potrzebna,widać,że masz jej w nadmiarze hehe.No cóż do następnego rozdziału!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybuchnie głowa!- the best! Nie mogłam pohamować śmiechu. Nie martw się nie zrobiłabym wam tego. Wszystko się powoli wyjaśni, ale czeka was niezła zabawa i napięcie. Jak to już było wspomniane szykuje się wojna.
      Dużo buziakiów od Jacka Frosta!

      Usuń
  3. Cudny. Niech ten Jack szybko sobie wszystko poprzypomina bo awww nie wytrzymam. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ale tak musi być. To część mojej historii.
      Dzięki, że jesteś!
      Dużo zmrożonych calusów z szronikiem.

      Usuń
  4. Taak Chris i Jack, a ich wspólne rozmówki... bezcenne :D dobrana z nich para, że też Elsa nie jest zazdrosna hehe ;)

    OdpowiedzUsuń