Frozen Love

Frozen Love
Forever

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 34 Wezwanie.

Zapewne dobrze wiecie, kogo jest to wezwanie, ale może was trochę zaskoczę. Mam nadzieję, że się spodoba i się nie gniewacie za nieobecność... A i przepraszam za ewentualne błędy...Ach ten polski!

-Nie mówisz poważnie…prawda?- powiedział niepewnie Kristoff.
-Niestety tak. Jack jest teraz całkowicie pod jego władzą i Mrok korzysta z jego mocy. Mogą narobić niezłego bałaganu. Czytałam w Cyrusimie, że łączenie aż tak potężnych mocy, może zrobić wiele dobrego, albo…-  zawahała się. Popatrzyła na przerażone twarze utkwione w niej i tylko czekające jak skończy.
-Albo zniszczyć cały świat.- Usłyszała jak po kolei wstrzymują powietrze, albo przełykają głośno ślinę.
-Niby jak!? Przez te wilczki. Elsa rozgromi te niegrzeczne kundle swoim batem, prawda?!- spojrzał teraz błagająco na Elsę, ale ona wciąż była nie obecna duchem.

-Nie. Te wilki jak wam mówiłam to początek. Mrok chce stworzyć przerażające stworzenie i podporządkować sobie wszystkie wymiary magiczne i świat ludzi. Po kolei za sprawą Jacka.
Dlatego musimy szybko ich rozdzielić. Im dłużej Jack jest z nim połączony tym trudniej będzie bo uwolnić. Teraz jest jeszcze otępiały i kieruję się samymi poleceniami, ale później sam będzie podejmował decyzje opowiadające Mrokowi.-
-Nie wierzę! Frost ma swój porąbany łeb… Ale nie jest tak głupi. Na pewno jest tego świadomy.-
-Nie. Zaklęcie wiążące jest bardzo potężne.-
-Ja nic nie kumam. O co w nim chodzi…- powiedział zrezygnowany Kristoff.
-Rany! Nic dziwnego, że wyrzucono cię z zerówki. Gdy już zwiąże się wybrane osoby powstaje mocna więź. Jedna wybrana jest dominująca. Wpaja to co chce drugiej nie zważając na jego wolę. Jack zapomniał o wszystkim innym. W głowie ma teraz tylko Mroka, jego polecenia są teraz dla niego święte tak jak on. Zrobi wszystko dla niego…
-I ty chciałaś to zrobić dla siebie. To chore!- wtrąciła się Anna.
-Wiem … Wiem, ze to nienormalne. Ja nie wiem co robiłam. Chciałam odebrać mu wolną wolę i zmusić do kochania mnie, ale już nie chcę. Naprawdę, chcę mu pomóc i odpokutować winy.-
-Nie wierzę ci…- powiedziała cicho Elsa. Zwróciła się w stronę Elizabeth ze widocznymi łzami w oczach.
-Nie wierzę, że ty się zmieniłaś. Nie zważałaś na jego wolę wcześniej to dlaczego teraz miało by byś inaczej.-
-Ja przepra…-
-On chciał mnie wtedy zabić!- wykrzyczała, a jej głos odbił się od lasu i kamiennego muru.
-Elso.- Anna chciała do niej podejść, ale pokazała ręką, że nie chcę.
-Wiem co zrobiłam. Widzę to teraz. Byłam zaślepiona obietnicą Mroka, ze wreszcie nie będziemy sami. Wiesz chyba dobrze co to za uczucie. Nie mieć nikogo takiego jak ty. Kto cię rozumie i pomaga.-
-Wiem.-
-Naprawdę, pomogę Jackowi i odejdę. Nie wrócę nigdy, mogę się nawet oddać w twoje ręce. Możesz mnie zabić, nadziać na sopel, zamrozić co chcesz. Wisi mi to. Moje istnienie jest pomyłką miałaś rację.- Spuściła głowę i odwróciła się w stronę lasu. Miała już iść w jego stronę, ale Elsa znalazła się za nią i wzięła ją za rękę. Towarzyszył jej zimy wiatr, ale w jej twarzy nie było nic wrogiego. Patrzyła na nią z uczuciem i szklanymi oczami po łzach.
-Teraz mogę ci zaufać. Przekonałaś mnie. Ale uważaj musisz pokazać, że się zmieniłaś i nam pomóc.-
-Zrobię wszystko co trzeba.- Wymieniły spojrzenia i się uśmiechnęły. Pierwszy raz atmosfera pomiędzy nimi nie była napięta. Elsa wytarła oczy i spojrzała teraz na Kristoffa.
-Na pewno uda ci się przetopić te kajdany na nóż?- na powrót na twarzy wystąpiło zdeterminowanie.
-A myślisz, że te mięśnie były rzeźbione tylko przez lód. Nie schlebiaj sobie…-
-Dobra, a teraz jak się ram dostaniemy?-
-Tym się nie martw. Sprowadziłam wasz pojazd.- gwizdnęła i po chwili usłyszeli znajome rżenie koni i stukot kopyt i kół. Nagle spomiędzy drzew wyłoniła się lodowa kareta Jacka. Konie były jak zwykle gotowe do drogi i wierzgały co chwilę.
Wszystko było znajome, ale powóz sam w sobie się zmienił. Lód który go tworzył był prawie przeźroczysty i wyglądał na bardzo kruchy. Wcześniej mienił się błękitem i mocą. Konie były silne, ale tak samo jak powóz wyglądały jakby chciały się rozsypać na płatki śniegu
-Dojedziemy tym na miejsce? Nie lubię, aż tak lodu. Mogę iść pieszo.- wymigiwał się Kristoff.
-No wiesz mamy tu kolejnego mistrza lodu.- spojrzała ciepło na Elsę. Odwzajemniła to, ale znowu wyglądała na zakłopotaną. Podeszła powoli do jednego z koni i poklepała go po boku. Potrząsną zadowolony grzywą, ale na dłoni Elsy pozostał śnieg. Popatrzyła na niego i zaczął się po woli rozsypywać. Szybko znów go dotknęła i po chwili jego wnętrze wypełnił błękit. Wyglądał na mocniejszego i jeszcze bardziej radosnego. Popchnął ją trącając głową w stronę innych koni. Elsa pomogła im wszystkim, a potem dotknęła samego wozu. Znów wypełnił się niebieskim kolorem, ale biło teraz od niego jasne światło. Uśmiechnęła się zadowolona i odwróciła do pozostałych.
-A teraz Kristoff. Potrzebujemy woźnicy.- Pstryknęła palcami i strój Kristoffa zmienił się w tani i poszarpany garnitur i był o wiele za mały dla niego.
-Ej! Co to ma być!!- Dziewczyny zaśmiały się, ale Kristoff nie był zadowolony. Próbował podejść do sanek, ale każdy ruch był utrudniony.
-Elsa!! Gacie wżynają się w mój tyłek jak jakieś springi!!- krzyknął zrozpaczony.
Elsa ulitowała się nad nim i znów Kristoff był w swoich starych ubraniach. Odetchnął z ulgą rozmasowując tyłek.
-Nie będę mógł siadać przez tydzień. Tak mi go wyjeździłaś, że jest głębszy niż rów mariacki.
-No już już! Teraz jedziemy.-
Dziewczyny wsiadły jeszcze się śmiejąc, a Kristoff zajął miejsce z przodu. Powoli jakby sięgał, że poduszka go ugryzie wreszcie usiadł. Odetchnął z ulgą i otworzył okienko do środka.
-Mam szczęście, że poduszka jest miękka. Szczerze fajnie chłodzi.
-No już nie zapędzaj się ze zwierzeniami i jedź.- Kristoff posłusznie odwrócił się i szarpną lejce. Konie tylko na to czekały i polecieli szybko przed siebie. Powóz mknął jak nigdy przedtem.
-Troszkę go ulepszyłam.- powiedziała reszcie.
-Czujemy! Już moja kolacja uciekła ode mnie.- powiedział Kristoff hamując kolejny napa wymiotowy. Elsie się podobało. Od dawna nic ją tak nie orzeźwiło. Nareszcie się jakoś wyluzowała. Zimny i chłodny wiatr pomagał jej z nerwami. Wciąż się zamartwia o Jacka, ale teraz…czuję się wolna.
 Nie nacieszyła się długo bo właśnie stanęli przed zakładem kowalskim. Anna i Elizabeth wyszły, ale ona zdziwiona i lekko oburzone jeszcze siedziała na miejscu.
-Sama go tak ulepszyłaś.- powiedziała Anna. Jako siostra rozumiała Elsę bez zbędnych słów.
Wysiadła jeszcze trochę smutna, ale chłodne powietrze wieczoru polepszyło jej humor. Dostrzegła Kristoffa, który miał nienaturalny kolor twarzy. Pomiędzy zielonym, a żółtym… naprawdę trudno było określić.
-Rety… Elsa chcesz mnie wykończyć!- powiedział zasłaniając usta ręką.
-A co za wolny. Może go przyśpieszę.
-NIE!!! Nie trzeba!- powiedział szybko ledwo łapiąc dech.
Zaśmiała się i poszła przodem. Zapukała do obszernych drewnianych drzwi i usłyszała ujadanie psa. Zaświeciło się światło i po chwili otworzyły się. Staną przed nimi masywny koleś z długą ciemną brodą ,na której było już widać siwiznę. Za to na głowie nie miał ich. Był wielki i muskularny, a Kristoff przy nim wyglądał na małego chłopczyka.
-Królowo!- krzyknął kłaniając się.
-To zaszczyt. I to o tej porze.
-Musimy skorzystać z twojej pracowni. –
-Ależ oczywiście. Już wszystko przygotuję.-
-Nie trzeba. Wracaj do rodziny, a my się zajmiemy swoimi sprawami. Miałeś dzisiaj ciężki dzień i jutro pewnie nie będzie lżejszy. Idź spać.-
-Dziękuję królowo. A i to są klucze.- Sięgną je z małego haczyka koło drzwi. Podał je delikatnie, chociaż jego ręce były o wiele większe od niej. Uśmiechnęła się i wyszła. Jeszcze przez chwilę na niech patrzył ,ale  potem wszedł znów do domu. Dała klucze Kristofowi, a on szybko otworzył pracownie.
W środku było ciepło i troszkę parno. Od razu rzucał się w oczy olbrzymi piec i wielki stos drzewa i węgla po bokach. Na ścianach wisiały miecze i najróżniejsze narzędzia. Po drugiej stronie był okazały stół i kowadło na małym pachołku. Wszystko było w najlepszym porządku i ładzie.

-Tylko nie mieszajcie. Kowal zawsze zostawia narzędzia w określanym miejscu.-
-Dlatego nim nie zostałeś. Jesteś straszna fleją.- powiedziała baz ogrudek Elsa.
-No troszkę. Musimy szybko rozgrzać piec, ale to długo potrwa, jest zimny od wielu godzin.-
-Odsuń się chłoptasiu.- Elizabeth przeszła koło niego w stronę pieca. Wrzuciła szybko kilka łopat węgla i drewno na początek. Po chwili opuściła szybko ręce, na których pojawiły się płomienie. Rzuciła je do środka i od razu buchnął żar. Temperatura szybko skoczyła i się zwiększała. Odwróciła się z wyraźnym triumfem i poklepała Kistoffa po ramieniu.
-Dawaj! Popisz się.- ściągnęła łańcuch z pasa i wepchnęła mu go w rękę. Odeszła do dziewczyn a on zaczął wytapiać. Dorzucił jeszcze kilka łopat i nagle zrobiło się tak gorąco. Elsa próbowała zmniejszać temperaturę, ale rosłą za szybko.
Po godzinie Kristoff i dziewczyny były strasznie spoceni. Tylko jedyna Elizabeth nie zdawała sobie z tego sprawy. Jej to w ogóle nie przeszkadzało. On na dodatek parę razy się oparzył i usmolił. Ale na koniec mieli nóż. Naprawdę się kiedyś szkolił. Wyglądał pięknie. Srebrny z bujną rękojeścią . Symbole, które były na kajdanach pojawiły się po chwili na ostrzu.
-Brawo!- powiedziała Elizabeth, nawet z nie udawanym podziwem.
Anna podbiegła do niego i pocałowała go w jego spocony i brudny policzek.
Może się zarumienił, ale i tak był czerwony. Podszedł do Elsy i podał jej go.
-Uratujemy go.-
-Wiem!- powiedziała to uśmiechając się. Po chwili w pomieszczeniu zapanował przyjemny chłodek.
-oj dzięki!- odetchnął zadowolony Kristoff.
-Co teraz?- spytała Elsa
-Znacie jakąś polanę ze stawem?-
-Tak tuż niedaleko obok zamku jest wolna przestrzeń  wychodząca na las. Jest też tak jezioro.
-Tak! Jedziemy tam.
Wyszli w pośpiechu oddając klucze kowalowi. Zapewnili o pozostawionym porządku i znów pognali dalej miastem. Po jakiś pięciu minutach, skończyły się domy i było widoczne morze. Widzieli rozchodzące się polany i skrawek lasu. Gdy się przybliżyli dostrzegli jezioro.
Esie kojarzyło się on i źle i dobrze. Jack został ranny, ale go spotkała.
Wyszli zostawiając powóz i zdenerwowane konie. Szli razem przybliżając się kolejnymi krokami ku jeziorze.
-Będzie w sam raz.- powiedział Elsa.
-I co teraz? Mamy nóż i zaklęcie, a nawet księżyc w pełni.- powiedział Kristoff wskazując na niebo.
-Zobaczysz. Tylko zachowajcie spokój.- Odeszła od nich ściskając księgę w rękach i przytulając do piersi. Była już nad samym brzegiem. Pozostali niepewnie ruszyli za nią przyglądając się jej z uwagą i w ciszy.
Elizabeth była widocznie bardzo zdenerwowana, nóż w jej rękach trząsł się i odbijał blask księżyca. Położyła go na ziemi koło siebie i otworzyła Cyrusim. Zaczęła czytać tamto zaklęcie w nie znajomym dla reszty języku. Gdy odczytywała kolejne linijki wszędzie robiło się coraz ciemniej i ciszej,. Wiatr przestał wiać, ale ciągle było zimno. Księżyc wciąż trwał, ale świecił coraz mocniej. Nie widać było już nic poza nim. Nagle zrobił się całkiem niebieski. Jego tarcza mieniła się błękitem. Elizabeth skończyła czytać i wzięła z powrotem nów. Odłożyła księgę i wyprostowała się w kierunku jeziora. Chwyciła pewniej nów i rozcięła powierzchnię dłoni. Krew pociekła jej prosto do wody. Dokończyła zaklęcie i nagle księżyc zniknął.


 Zrobiło się jeszcze

bardziej upiornie. Stali tak przez chwile w ciemnościach i nagle jezioro zaczęło błyszczeć tak jak przed chwilą księżyc. Woda jak by się ustąpiła i wyłoniła się zniewalająca postać.

Elsa od razu ją poznała. Widziała ją już w Zamku Simona na jedynym obrazie. Miał srebrną zbroje i piękną białą twarz. Jego włosy wyglądały jak czyste srebro, a oczy były nieprzeniknione. Biło od niego jasne światło, ale nie oślepiało tylko zachęcało do patrzenia. Wszyscy utkwili wzrok w jego osobie. Nagle obniżył się i rozłożył zachwycające złote skrzydła. Wyglądały podobnie jak u anioła, ale było piękniejsze. Po chwili Elsa zrozumiała, ze jego oczy są jak miód. Na ciele miał takie same symbole jak Jack, tylko jego był jak jarzący się ogień, a tej postać jak płynne złoto. Uśmiechną się do nas przyjaźnie, a my zrobiliśmy podobnie. W ręce trzymał długi piękny miecz z podobnymi symbolami.
Teraz dotykał błyszczącej tafli wody, jakby na niej stał. 

2 komentarze:

  1. Dawaj Jelsie i romantyczne sceny jak najszybciej, bo już po prostu nie wytrzymuję ! Tylko ta durna Elizabeth... Ona mnie tylko denerwuje... To, jak nazywała Elsę nigdy nie wyleci mi z pamięci, i po prostu jej nienawidzę. Bardzo nienawidzę...
    Ale, jak już wcześniej wspominałam, więcej JELSOWEJ MIŁOŚCI ! Bo właśnie jej brakuje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem wiem!!! Spokojnie, jeszcze jeden rozdzialik i już będzie gorąco....Dużo akcji i Jelsowej miłości....Wiem, że na nią czekacie, ale ona jest wieczna!!

    OdpowiedzUsuń