-Co mamy zrobić?
I jak go znaleźdź? Skoro ty jako opiekun nie możesz go nawet zobaczyć.-
-Elsa łaziła w
tę i we wte, po pokoju, wymachując nerwowo rękami. Byłą na skraju załamania i
płaczu. Nie wiedział czy to ze sfrustrowania, gniewu czy niesprawiedliwości
świata. Znów go straciła. Miała go przy sobie na początku przez kilka dni, a
potem wpadł w ręce Mroka i na początku Elizabeth. Gdy wycierpiała już dużo
wreszcie przyszła pomoc od Księżyca i go odzyskała, ale po co? Żeby go po
prostu Stracić?!
-Elso! Spokojnie...
Nie gniewaj się na Chrisa. To przecież nie jego wina.- Elsa nieświadomie krążyła
wokół niego i łypała w jego kierunku spode łba. Na pewno wyglądała groźnie.
Stanęła i spróbowała załagodzić rysy twarzy. Westchnęła i spojrzała przepraszająco na
Chrisa. Miał stężoną lekko przestraszoną twarz. Był gotowy sięgnąć coś za pasa,
cały czas zachowując czujność.
-Przepraszam.
Ale to jest nie fair! Znów to samo. Czy świat się na mnie uwziął?- odeszła od
niego parę kroków i spuściła głowę nadal mu się przyglądając.
-Kiedyś mówiono,
że prawdziwa miłość wszystko zwycięży Elso. Pokaż nam, że jesteś gotowa zrobić
i pokonać przeciwności losu. Nie załamuj się. Nie teraz. Nie w tej chwili.-
podszedł spokojnie z wielką gracją do niej i położył jej rękę na ramieniu. Uśmiechnął
się promiennie próbując ją pocieszyć, ale nie wiedział, że ten uśmiech był tak
podobny do Jacka. Teraz miała jeszcze więcej motywacji niż przed przemową
Chrisa. Musi go odnaleźdź choćby po to aby zobaczyć go ponownie.
-Ale co możemy
zrobić? Kto go może zlokalizować jak nie ty, jego opiekun?- Chris spuścił wzrok
i zamyślił się chwilę. Nagle rozpromieniony popatrzył w jej stronę.
-Może to dobry
czas aby odwiedzić Biegun Północny.-
-Co ty też chcesz
mnie tam zamknąć pod kluczem?- spytała zgryźliwie. Nie wiedział dlaczego jej ton
głosu wydał się taki szorstki.
-Posłuchaj. Może
Jack wcale nie chciał cię tam uwięzić. Może chciał ci coś pokazać i może ty
jesteś kluczem do odszukania go.- była całkiem skołowana tym. Wydawało jej się
to bez najmniejszego sensu. Jak ona na biegunie mogłaby go odnaleźdź.
-Nie do końca
rozumiem.-
-Wszystko ci
wyjaśnię na miejscu. Musimy szybko wyruszać.-
-Niby jak? Jesteśmy
w innej krainie. Nie mamy portalu.-
-Oh Elso. Czy
Jack w ogóle ci coś mówił o byciu Obdarzonym lub strażnikiem Marzeń?-
-No tak, ale by
mi wspomniał, że mogę się teleportować.- Chris już jej nie odpowiedział tylko
przybliżył się do niej. Szedł zdecydowanie w jej stronę nie zważając, że ona
cały czas się odsuwa. Zapędził ją prawie w kozi róg, że Elsa aż się potknęła. Przytrzymał
ją i był już stanowczo za blisko…
-Co ty robisz?-
zapytała w gniewie. Patrzyła na niego groźnie próbując się uwolnić od jego uścisku.
Złąpała ponownie równowagę i już chciała uderzyć go w policzek, gdy zrozumiała,
że Chris trzyma w ręku jej kamień od Księżyca.
-Chyba nie
myślałaś, że kradnę wszystkie laski Jacka. No jego tą drewnianą owszem, ale
ciebie. Prędzej bym popełnił samobójstwo, gdyby się on o tym dowiedział. –Elsa mimowolnie
uśmiechnęła się. Po chwili znów się skupiła i przyglądała się uważnie swojemu
wisiorkowi.
-Po co ci on? Wykorzystałam
już życzenie od Księżyca.- Chris jeszcze bardziej się uśmiechnął.
-Tak, ale to nie
jest tylko nośnik życzenia. To jest twój kamień Obdarzonego. To raczej Jack ci
powiedział.
-No tak. Mówił,
że wskazują moc i łączą się z Księżycem i Kamieniem Strażnika.-
-Dobrze. Widać,
że Jack nie tylko tu leniuchował.- Elsa już miała zaprzeczyć i tłumaczyć, że on
wcale nie leżał do góry brzuchem, ale Chris ciągną dalej.
- Ten kamień jak
sama powiedziałaś łączy się z Kamieniem Strażnika na biegunie północny. Jeżeli
to łączy ciebie i Jacka to znaczy, że tylko on może go odnaleźdź.- Elsa była w
szoku. Jaka ona jest tępa! Miała odpowiedź cały czas na szyi, tuż pod nosem.
-Kiedy ruszamy!-
Chris roześmiał się głośno.
-Możemy w każdej
chwili. Już od dawna chciałem rozprostować łapy.- Usłyszeli cichy chichot. To
była Anna. Cały czas stała koło nich przy oknie.
Spoglądając, a
teraz zakrywając twarz w dłoniach. Opanowała się i uspokoiła już po chwili, gdy
zobaczyła na sobie jego spojrzenie.
-Wybacz.
-Nic nie
szkodzi. Nie jestem dziki jak inne wilki. Ja nie gryzę.- uśmiechnął się i
pokazał rząd ostrych kłów które wysunęły się i zaostrzył. Anna która opierała
się na parapecie zsunęła się zaskoczona i wylądowała z hukiem na podłodze. Teraz
usłyszały jak z gardła Chrisa wydobywa się coś w rodzaju połączenia wycia i
śmiechu.
-Przepraszam.
Jednak jestem zwierzęciem. Żadnego taktu.- uśmiechnął się teraz normalnie i
pomógł wstać Annie podając rękę. Powoli mu pozwoliła, ale nie spuszczała wzroku
od jego twarzy. Teraz to Elsa zachichotała.
-To co zapakuję
parę rzeczy i wyruszamy za godzinę. Spotkajmy się na placu zamkowym.- Chris
wzruszył ramionami i rozciągną je.
-Jak chcesz.
Mnie tam wszystko jedno.- Nagle nadszedł Kristoff. Pogwizdywał sobie pod nosem
i staną natychmiast gdy ich zauważył, w pełnej gotowości. Na pewno zdziwił go
widok, że Chris stoi bardzo blisko Anny. Ona zaróżowiła się i szybko odskoczyła
od niego jak poparzona.
-Co tu się
dzieję?- nawet on, który nie jest bystrzakiem zobaczył to i teraz spoglądał
wrogo w stronę Chrisa.
-Wybieramy się
na biegun północny.- powiedział od niechcenia dłubiąc w zębach, które znów się lekko zaostrzyły.
-Ty z nim. Nie
ma mowy, nie pojedziesz!- krzykną i wskazał kciukiem w stronę Chrisa.
-Ja nawet…-
zaczęła cicho Anna.
-On nie jedzie.
Spokojnie nic między nami nie ma. Nie musisz się zachowywać jak zazdrosny kretyn.-
powiedział stanowczo Chris.
-Ej! Nie obrażaj
mnie! Widziałem jak staliście koło siebie. I to ma być normalne, że tak od
ciebie odeszła, gdy mnie zobaczyła?-
-No tak. –
powiedział. Nie patrzył w jego stronę, ale na swoje paznokcie.
-Jak nie chcesz
to twoja sprawa. Idę się przewietrzyć, bo zaleciało łosiem.- machnął parę razy
pod nosem i już chciał odejść
-A ja czuję tu tchórzliwego
psa!- krzyknął za nim. Reakcja Chrisa była natychmiastowa. Zatrzymał się w pół
kroku z noga zawieszoną w powietrzu. Odwrócił się szybko do Kristoffa z żądzą
mordu i dzikości w oczach. Wyglądał przerażająco. Żeby znów się zaostrzyły i
lekko się schylił, jakby był gotów do skoku, jak zwierze na wypatrzoną ofiarę.
-Powiedź to
jeszcze raz, a pożałujesz.- Nawet na zdeterminowanym Kristoffie zrobiło to
piorunujące wrażenie. Przełkną głośno ślinę i wpatrywał się w niego z przerażeniem.
-Tak myślałem…-
pobiegł szybko w stronę drzwi i otworzył je z wielkim trzaskiem. Po chwili
usłyszeli groźne wycie po woli się oddalające, ale pozostawiające ciarki na
plecach i sztywne włosy.
-Jak możesz być
takim chamem! On nam pomaga odnaleźdź Jacka, a ty tak go traktujesz?-
wykrzyczała Elsa.
-Co? Przecież to
on się przystawiało Anny!-
-Nie! Pomagał
jej wstać. Co miał innego zrobić, usiąść na niej czy podać jej rękę?- fuknęła
na niego. Krstoff zrobił zawstydzoną minę.
-Yyy… Przepraszam.
Trochę mnie poniosło. Ale to on zaczął z przezwiskami. Nazwał mnie Jeleniem!-
- A nie przyszło
ci do głowy, że wyczuł zapach Svena na tobie i pomylił rasy?- Kristoffa teraz
już totalnie zatkało, zrobił się czerwony na twarzy,. Drapał się nerwowo i
spoglądał na swoje buty.
-Dobra! Idę się
przygotować do podróży. Anno, może wytłumaczysz Kristoffowi, jaki mamy plan.-
Odeszła i usłyszał zdziwioną reakcję na zniknięcie Jacka. Ona też nie mogła się
jeszcze otrząsnąć. Przed chwilą przecież był tutaj, bezpieczny w zamku. Śmiał się, żartował, był z nią. Już myślała, że wszystko będzie dobrze. Jakże się myliła…
Dziwny głosik w jej głowie odezwał się niespodziewanie i prawie by wywaliła się
na ostatnim ze stopni schodów.
O kurcze!!!!Nawet nie masz pojęcia jak chciało mi się śmiać oczywiście przez Kristofa.O jeju ledwo co udało mi sie zachować powage,no bo co w końcu chodzi o Jacka!!
OdpowiedzUsuńZachowajmy powagę xD nie no ale rozdział świetny. Pozdrawiam :)
Usuń