Nareszcie! Elsa już miała serdecznie dość! Nie przyzwyczaiła
do gigantycznego białego wilka, który teraz biegł z zawrotną prędkością przez
bardzo gęsty las. Już i tak ją to dziwiło, jakim cudem to, że jest nieśmiertelna
uratują przed wylądowaniem na jakimś drzewie? I jeszcze Jack jej w tym nie pomagał.
On czuł się świetnie. Krzyczał wstawał i udawał, że balansuje. Chłopcy…prychnęła.
Od dawna już nie miała chwili wytchnienia. Miała nadzieję, że jeżeli znajdą
Jack i go odzyska od razu poczuję się lepiej. Niestety, na początku była w
totalnej euforii, ale teraz jest wykończona. Od ponad dwóch dni nie przymrużyła
oka, nie mówiąc, że czuję się teraz fatalnie. Czemu nieśmiertelni mają tak samo
jak śmiertelni? Może chociaż jakiś butik z kawą dla wieczny.
Nagle znajdowała się w jakimś dziwnym domu. Było tu ponuro i
ciemno. W oddali widniała zarys jakiejś twarzy. Chłopca. Był jeszcze bardzo
młody. Miał kruczoczarne włosy, które idealnie pasowały do brązowych włosów.
Wszystko to podkreślała lekka opalenizna lub to była jego naturalna karnacja. Siedział
w koncie chyba swojej sypialni i przeglądał jakieś kartki. Elsa powoli, bo
jakoś miała dziwnie ciężkie nogi powłuczyła się w jego stronę. Po kilu
minutach, nareszcie stała nad nim. Okazało się, że ma tam jakieś karty do
grania. Widziała na nich jakieś magiczne stworzenia. Smoki, gobliny, bogowie,
herosi i nawet postaci z baśni. Ujrzała Św. Mikołaja, Zębuszke, Zająca
wielkanocnego i Piaskowego Ludka. Wpatrywał się w nie i mruczał coś pod nosem.
Elsa zauważyła jaką przyjemność sprawiało mu samo ich przeglądanie i układanie.
Nagle do cichego i spokojnego pokoju, weszła dziewczynka. Była całkowitym
przeciwieństwem tego chłopca. Oczy miała w kolorze miodu, a włosy jak czyste
złoto. Była wyższa i wyglądała na starszą, ale musiała przyznać, że zauważyła
podobieństwo. Mimo tak dzielących ich różnic widziała podobną sylwetkę, rysy
twarzy a nawet sposób mówienia. Pewnie są rodzeństwem.
Oh, a ty znowu przeglądasz te głupie karty. One są
beznadziejne! Choć ze mną na dół Noah,
będzie o wiele ciekawiej. –zaproponowała z entuzjazmem.
-Nie dzięki Eve. Wolę tu posiedzieć.-
-Oh jesteś niemożliwy. No weź świeci słońce i jest ciepło, a
ty siedzisz w tej swojej norze.-
-Eve przestań! Tu mi dobrze…- odparł lekko podnosząc głos. Dziewczyna
jeszcze raz spiorunowała go wzrokiem i wyszła zatrzaskując drzwi. Huk był
ogromny, ale po chwili znikał w tym pokoju, jakby się wchłaniał z ciemnością. Chłopak,
który podobno ma na imię Noah, znów opuścił głowę. Tym razem już nie patrzył w
karty, ale przed siebie. Elsa niemal poczuła, jak patrzy na nią. Na pewno ją
zauważył. Serce zabiło jej mocniej, Chłopak uśmiechnął się dziwnie do niej i
zaczął przeczesywać ręką swoje średnie włosy.
Nagle Elsa niemal poczuła ucisk na ramieniu, zimny i
nieprzyjazny. Otworzyła nagle oczy i nagle znalazła się na podłodze. Widocznie
zasnęła, chociaż było to prawie niemożliwe podczas przejażdżki. Teraz
zauważyła, że była cała owinięta kocem i razem z nim zleciała z łóżka. Poczuła
jak kropelki potu spływają jej po czole i miała przyśpieszony oddech. Mimo iż
spała to czułą się jakby przebiegła maraton. Sen nic nie pomógł, na zmęczenie. Nie
chciała już znów zasypiać, bo prawdę mówiąc bała się kolejnego tak
realistycznego snu. Wszystko z niego zapamiętała, a praktycznie nigdy tak nie
jest. Wstała i rzuciła z powrotem koc na łóżko. Pobiegła, jeszcze trochę
otępiała do swojej kosmetyczki. Przejrzała się w lustrze i znów powinna mieś
koszmary następnej nocy. Wyglądała jeszcze gorzej niż myślała. We włosach sterczały
jej urywki gałęzi i listków, a włosy były i tak niemal spięte w ohydny warkocz.
Twarz pobrudzona, czymś ciemnym i lekko posiniaczona na boku. Ubranie
wyczarowane przez Elizabeth też było porozdzierane i brudne. Elsa nie mogła tak
wyjść. Poleciała szybko do swojej prywatnej łazienki i zaczęła napuszczać wodę.
Szybko rozpuściła i tak rozczochrane włosy i powyjmowała ozdoby pamiątkowe z
lasu. Gdy woda byłą już na odpowiednim poziomie rozebrała się i wskoczyła do
ciepłej wody. Tego jej było trzeba. Od tak dawna nie robiła nic dla siebie, a
taka mała rzecz, od razu ją zrelaksowała. Niechętnie z niej wyszła i poszła do
szafy. Wybrała coś lekkiego i wygodnego. Nie miała dziś w głowie jakiś zadań
królowej. Chciała spędzić go z Jackiem. Wybrała krótką białą spódniczkę,
wyglądającą jak płatki ,śniegu i do tego niebieską bluzkę. Była wykonana z
jedwabnego materiału, który lśnił za najmniejszym ruchem lub dotknięciem. Podeszłą
teraz do lusterka i tym razem nie wystraszył ja swój widok. To jakieś postępy!
Nałożyła szybko makiaż i nawet nie chciało, jej się zaplątywać włosów. Pozostawiła
je rozpuszczone popadające falami na ramiona. Już chciała pobiec do drzwi, gdy
zauważyła coś błyszczącego w świetle. Tak to ona!!!! Jej prezent od Jacka.,
róża zrobiona całkowicie z lodu, leżała cała na jej szafce. Była taka jak
kiedyś, a nawet piękniejsza. Płatki jakby się bardziej rozłożyły i zaróżowiły. Lśniła
i odbijała światło słoneczne. Nie była już czarna i brzydka, lecz piękna. Przytuliła
ją odruchowo do piersi i wstawiła do kryształowego wazonu. Spojrzała na nią
jeszcze przez chwilę i wybiegła z pokoju. Chciała już z całych sił pobiec w stronę
komnaty Jacka i uwiesić mu się na szyi, ale nagle poczuła niebiański zapach. Wszędzie
i na końcu świata by go rozpoznała…czekolada. Od razu sobie przypomniała, że od
wielu dni nic nie jadał. Zaczęło jej burczeć w brzuchu, tak głośno, ze sama się
go przestraszyła. Nogi same ją poniosły na dół do kuchni. Zapach robił się
coraz mocniejszy i Elsa aż lekko obśliniona weszła dalej. Otworzyła z rozmachem
drzwi do jadalni i zobaczyła tam wszystkich,. Anna i Kristoff siedzieli przy
stolę koło siebie rozmawiając wesoło i jedząc placki. Obok okna stał oparty o
ścianę Jack. Ku zdziwieniu Elsy, ktoś stał koło niego. Aż zdrętwiała…Zobaczyła dwie
prawie identyczne osoby. Gdyby nie to, że ten drugi miał dłuższe włosy,
możliwe, że by ich nie rozpoznała. Takie same błękitne oczy, blada cera, śnieżnobiałe
włosy, a nawet postawa i wzrost. On był ubrany na biało, a Jack jeszcze nosił
ubiór od Mroka. Materiał na ramieniu, był cały i nie było najmniejszego
rozdarcia. Jack przestał cicho mówić do swojego towarzysza i spojrzał na nią. Uśmiechnął
się momentalnie i tak samo znalazł się przy niej. Ucałował ją delikatnie w usta i spojrzał przenikliwie.
-Co?-
-Nie nic! Tylko już się przyzwyczaiłem do mojej leśnej nimfy,
a teraz znów mam królową śniegu.- uśmiechnął się żartobliwie. Elsa zrozumiała,
że pamięta jej wygląd zanim dojechali tutaj. Zrobiło jej się ciepło i znów
pojawił się rumieniec. Jack zaśmiał się i pogładził jej policzek. Czując, że
zaraz zrobi się jeszcze bardziej czerwona odezwała się szybko.
-Kto to jest?- zapytała i nie musiała udawać zdziwienia. Widziała
tego człowieka po raz pierwszy w życiu, a on tak był podobny do Jacka.
-Przecież dobrze wiesz…- znów omamił ją swoim łobuzerskim
uśmieszkiem.
-Nie wygłupiaj się. Przecież go nie znam. A on wygląda
prawie tak samo jak ty…- musiała to powiedzieć na głos, bo to było troszkę
dziwne. Jack pociągną ją zachęcająco za sobą w stronę nowego przybysza. Zrobiło
się jeszcze dziwniej, gdy uśmiechnął się tak jak Jack w tej chwili.
-Czy możecie mi to jakoś wytłumaczyć. Masz brata bliźniaka,
albo co?- znów się wyszczerzyli i wymienili szybkie spojrzenie.
-Coś w tym stylu.- mruknął wzruszając ramionami.
-Dobra nie bajeruj jej już. Widzisz, że nie rozumie.- głos mieli
podobny, ale tego drugiego był głębszy i groźniejszy, podobny do powarkiwania
co jakiś czas.
-Dobra…Chris.- Elsa teraz chociaż wiedział podstawy.
-Ej mówiłem ci chyba to jakieś milion razy, że Christopher.-
przewrócił oczami.
-Tak ale to było ponad 50 lat temu, może zmieniłeś zdanie,
ale ja nie. Więc Elso to jest Chris i jest moim opiekunem.- Elsa już teraz nic
nie rozumiała. To Jack ma dwóch opiekunów?- usłyszała śmiech Chrisa.
-Nie. Ma jednego, ale mógłby mieć więcej. Jest strasznie
upierdliwy i pakuję się w kłopoty. Szczerze nie wiem czy inni sobie z nim
poradzili.-
-Przecież jego opiekunem jest gigantyczny biały wilk.-
powiedziała to z lekką irytacją.
-Tak to on. To jest jego ludzka forma, ale paskudniejsza od
drugiej.- Chris szturchnął Jacka mocno łokciem w bok.
-Yyyy… Przepraszam nie wiedziałam. –
-Nic nie szkodzi. Jack jest zły, bo przegrał zakąś. Biegam
szybciej od jego fruwającego tyłka.- tym razem to Jack nadepną mu mocno na
nogę.
-Hej to prawda i teraz będziesz pomagał mnie czesać.- Jack
nie był widocznie zadowolony z tego powodu, ale wzruszył obojętnie ramionami. Christ
wyszczerzył się triumfująco i popatrzył na Elsę.
-Pewnie masz dużo pytań.- powiedział łagodnie.
-Tak. –
-To może zacznijmy od śniadania jestem głodny jak wilk. –Elsa
i Jack zaśmiali się głośno i dopiero teraz sobie przypomniała o rozchodzącym się
zapachu czekolady. Znów usłyszała domagający się jedzenia żołądek. Jack
zauważył i usłyszał to i na chwilę pobiegł do kuchni.
-Po co poszedł?- Chris obojętnie wzruszył ramionami.
-Myślałam, że wiesz, skoro jesteś jego opiekunem?-
-To nie tak działa. Wyczuwałam Jack, jak jest w potrzebie,
albo ja tego chcę, ale teraz on ma własne sprawy, Nie muszę węszyć. –poczuła się
dziwnie tego słuchając.
-Pewnie się zastanawiasz dlaczego jesteśmy tacy do siebie
podobni?- spytał obojętnie.
-Tak…- powiedziała ze szczerym zainteresowaniem i lekko
podniesionym głosem.
-Obdarzony, który ma specjalne tendencję do pakowania się w
kłopoty, a Jack z pewnością zalicza się na pierwsze miejsce, dostaje opiekuna,
który ma go bronić i nauczyć posługiwać się darem. Do tego przyjmuje dwie
postaci. Jedna jak sama widziałaś jest zwierzęca, a druga człowiecza. Jesteśmy
ze sobą związani mocą Elso i dlatego wyglądały prawie tak samo.
-A dlaczego wilk, a nie inne zwierze?-
-Wilk najlepiej opisuję charakter Jack. Wolt, prawie nie
ujarzmiony. Mógłbym też wymieniać lekkomyślny i tak dalej, ale zajmie to za
dużo czasu. Opiekunowie przyjmują pierwszą formę, która jest odzwierciedleniem
duszy chronionego. – Elsa była zdumiona tymi informacjami.
-Długo jesteś jego opiekunem?-
-Zaczęło się od urwania kontaktów z Elizabeth. Był gubiony i
do tego wywołał tą światowa śnieżycę. Księżyc to dostrzegł i uznał, że
potrzebna mu pomoc.- Elsa chciała zapytać
jeszcze tyle rzeczy, ale nagle wparował tu Jack. Niósł coś za plecami,
cały rozgromiony. Chris chyba wiedział po co poszedł, bo śmiał się cicho. Jack
podszedł do niej i podał jej coś małego i błyszczącego. Była to mała lodowa
kuleczka. Elsa nie wiedziała co to i po co jej to dał. Spojrzała na niego
pytająco, ale nie musiał nic mówić. Kuleczka zaczęła rosnąć i nagle zmieniła
się w wielkie czekoladowe serce. Miało piękne zdobienia jakby szron zrobiony z
białej czekolady, które świetnie wyglądało na tle ciemnej. Else zatkało.
-Podoba ci się?- spytał nieśmiało, ale mu nie odpowiedziała.
-Myślałem, że lubisz czekoladę.- spojrzał złowrogo na Annę.
-Jest piękne. I ty myślisz, że je zjem?- nie mogła by.
-Owszem, możesz bo to nie jest wieczne .Widziałem, że nie
będziesz chciała tego spróbować więc nie jest nie roztapiane…- poszli do stołu
i usiedli wszyscy koło siebie. Elsa podzieliła serduszko pomiędzy przyjaciół i
od razu wiedział co Jack mówi. Była strasznie głodna i poza tym nie wie czy by
wytrzymała by go nie zjeść. Po chwili weszła ich gosposia i podała wszystkim tacę
z jedzeniem. Wszyscy chmurnie zagarnęli świeże placki z jabłkami i zajadali się…Było
cudownie i słodko!
O KURCZE!!!!!!WoW,ja bym nie umiała tak napisać,no po prostu WoW!!!
OdpowiedzUsuń