Ten rozdział opowie wam co się działo z Jackiem podczas, gdy
Elsa przebiła go sztyletem, ale od razu wiem, że jest okropny! U niego czas biegł szybciej niż naprawdę. Więc
w następnym rozdziale będzie, to gdy Elsa
zobaczyła, że oddycha. Nie gniewajcie się, ale akcja się jeszcze rozkręci i
pojawi się Mrok…
Czytajcie uważnie!!!! Powiem wam jeszcze jedno. Ten rozdział
napisałam z perspektywy Jacka. Jego przemyślenia i to jest coś w rodzaju
retrospekcji. Przypomina sobie kim był i o Elsie… Nic więcej nie powiem, sami się
przekonajcie!
Jack nie wiedział gdzie się znajduje. Zobaczył przed sobą
jakąś staroświecką i drewnianą wioskę. Leżała koło sporego jeziora, które
wychodziło wprost na jakiś mały domek. Z komina wydobywał się dym i nagle
uchyliły się drzwi. Ten widok go wstrząsną. To był ON!
Wyglądał inaczej… Albo ja wyglądałem inaczej od niego…- rozmyślałem
nad tym przez moment, ale wciąż się gubiłem.
Miał brązowe włosy i oczy, które jakoś do niego pasowały. Strój
miał jak cała wioska z dawnej epoki. Chyba około średniowiecza. Wychodził
właśnie z dziewczynką i jakoś sobie przypominał, że to była jego młodsza
siostra. Śmiali się i na chwilę odwrócili wzrok. To była jego matka. Nie widział
jej, ale pamiętał. Długie brązowe włosy, lekko opadające na ramiona. Przenikliwe
piwne oczy, które mieniły się w słońcu. Tak samo miała jego siostra. Zawsze
poczuwał się do pilnowania jej. Gdy to robił wydawało mu się, że chronił je
obie.
-Będziecie uważać?- spytała matka. Zaśmiałem się i dziwne
było to, że on też.
-Jasne!- pociągnęła mnie moja siostra. Drzwi był jeszcze
przez chwile otwarte, ale potem się zamknęły. Poszedłem za sobą i Emilii.
Zaczęli jeździć na lodzie. Świetnie mi szło, ale siostra dopiero się uczyła. Gdy
już załapała o co chodzi, zaczął pękać pod nią lód. Wystraszona krzyknęła, ale
była cała sparaliżowana strachem. Zobaczyłem to i chciałem jej pomóc, ale gdy
ją łapałem, moje dłonie… jakby ją przenikałem. Próbowałem wiele razy, ale
wreszcie zrozumiałem. To są moje wspomnienia… Jestem tu, ale to już się
wydarzyło. Mogłem tylko czekać. Dziwne, ale gdy próbowałem sobie to przypomnieć
miałem pustkę w głowie, jakbym widział to po raz pierwszy w życiu, a jednak to doświadczyłem.
Drugi ja zdjął powoli łyżwy i zaczął uspokajać Emilii.
-Spokojnie Tylko spokojnie!-
-Jack boję się!-
-No wiem…Ale wszystko będzie dobrze. Jeszcze będziesz się z
tego śmiać.-
-Nie nie będę!!-
-Czy ja cię kiedyś oszukałem?-
-Jack! Ty ciągle to robisz!- zaśmiał się serdecznie, ale widziałem
przerażenie w oczach.
-Po prostu we mnie uwierz!- powiedział to z takim
przekonaniem, że aż mnie zamurowało. Emilii dalej się bała, ale patrzyła prosto
na mnie…niego!! Wciąż nie wiem jak to ująć! Emilii lekko się poruszyła i znów
lód zaczął pękać. Szpary się pogłębiały i wypływała trochę woda.
-Nie patrz na mnie! Chcesz w coś zagrać? Zagramy w
chopsanki! Pamiętasz? Jeden krok- przesunął się do leżącego niedaleko drewnianego
kija.
-Dwa.- był już koło niego i go chwycił.
-Trzy!!- zamachną się i odciągną Emilii w bezpieczne miejsce.
Zachwiał się i znalazł się na jej dawnym miejscy. Uśmiechnął się na widok bezpiecznej
siostry, z resztą ja też. Nagle usłyszałem przeraźliwy trzask i wpadł. Nagle ja
też znalazłem się Pod wodą. Widziałem jak drugi ja traci przytomność i ostatni
raz wypuszcza powietrze. Usłyszałem tylko krzyk Emilii i zapadła ciemność.
Pływaliśmy tak koło siebie i nagle przez znów zamarzniętą taflę lodu przeszło
światło. Wynurzyliśmy się na powierzchnie i się obudził. Był zmieniony. Białe
włosy i bardzo blada skóra. Unosiliśmy się w powietrzu spoglądając na srebrną
tarczę księżyca. Opuściliśmy się na ziemię, a drugi ja dostrzegł laskę. Dotknął
jej i zaczęła pokrywać się szronem. Wziął ją w dłonie i lekko poruszył
sąsiedniego drzewa. Zostało zamrożone i pokryte przepięknymi wzorami. Bawił się
przez chwilę i nagle uniósł się w powietrze. Nagle obraz się rozmył i w głowie przechodziły
mnie najróżniejsze wspomnienia. Jak zamrażałem różne rzeczy, jak się bawiłem,
ale także to, że byłem samotny. Nagle znów znalazłem się na dziwnej polanie zobaczyłem siebie i jakąś
dziewczynę. Wpatrywali się w siebie ze zdziwieniem.
-Widzisz mnie!? – Ich rozmowa nie była ciekawa, raczej moja
z nią, ale potem jak do siebie podeszli i dotknęli, zapłonęli przepięknym ogniem.
Ona na normalny pomarańczowy, ale ja też na niebieski. Znów ciemność. Po chwili
następna masa wspomnień. Jak się bawiliśmy, śmieliśmy i to co do niej czułem.
Zakochiwaliśmy się… Ale to wszystko się skończyło.
Elizabeth była goniona przez ludzi. Nie panowała nad mocą,
ale nie była Obdarzoną przez księżyc…Śmiertelniczką. Uciekała i wywoływała
pożary. Na koniec została otoczona i pojawiłem się ja. Kazała się zabić. Płakała,
ale on i ja też. Walczył ze sobą, ale to zrobił. Zamroził wszystko wywołując
największą śnieżycę na świecie. Po tym dostałem kolejną dawkę mocnych
wspomnień. Moje zatargi i wyczyny z innymi strażnikami. Jak ich poznałem. NA
początku radość, że nie jestem sam, a potem płatałem im figla za figlem., ale
to nietrwało wiecznie. Martwiłem się, że nikt mnie nie widzi…nie wierzy. Próbowałem
najróżniejszych metod, ale nic.
Nagle znowu się gdzieś znalazłem. Byłem na jakimś domu i
znów ujrzałem siebie. Miałem na sobie nową niebieską bluzę z kapturem na głowie
i poszarpane obwiązane sznurem u dołu brązowe spodnie. Pozmawiał z Księżycem.
Żalił się na swój los, że jest niewidzialny. Pytał dlaczego został stworzony,
raczej ja…skoro nikt w nas nie wierzy.
Taśma się przewinęła i nagle biegłem za sobą. Doszliśmy do
ciemnego zaułka i nagle pojawił się Zając.
-No no no.. Ile to już lat?- mówił o wywołanej śnieżycy w
pamiętny dzień, gdy zginęła Elizabeth. Strażnicy nie wiedzieli o tym i szczerze
nie zamierzałem i się zwierzać z tego przeżycia.
-Zająć! Chyba się na mnie nie gniewasz?
-Ta… Ale nie po to tu przyszedłem. Chłopcy.- z ciemności
wyskoczyli yeti i wrzucili mnie do czerwonego wora. Rzucili portal mikołaja i
wskoczyli. Zając odmówił przeniesienia i wskoczył do swojego tunelu. Nie
musiałem skoczyć do portalu, bo od razu znalazłem się na biegunie północnym.
Wyszedłem z wora i powitali mnie bardzo dobrze. Wróżka
podleciał nagle do niego.
-Witaj Jack! Wiele o tobie słyszałam i o twoich kłach!-
-Moich co?-
-Czy to prawda, ze lśnią jak świeże białe płatki śniegu w
słońcu- nie zdążyłem odpowiedzieć, bo Nord mnie ubiegł. Ale i tak Ząbek zajrzał
mu…mi do ust.
Nagle zaproponowali mi stanowisko strażnika i ja odmówiłem. Nord
wysłał mnie na dywanik do gabinetu i zaczął mówić o swoim środku. Dostałem
wtedy małą matrioszkę i uświadomił mi, że nie znam swojego przeznaczenia. Zaraz
potem, znów wszystko zniknęło. Przeleciały wydarzenia w mojej obolałej już
głowie. Widziałem walkę z Czarnym Panem. Jak wyrządzał zło na ziemi. Zastraszał
strażników i szkodził dzieciom odbierając im wiarę. Zabił Piaska, a ja
stawiałem mu czoła. Potem dowiedziałem się o swojej przeszłości i poznałem mój
los i przeznaczenie. Uchroniłem ostatnie światło Jemiego Beneta i wspólne
ocaliliśmy strażników. Dzieci znów w nas uwierzyły i pokonaliśmy Mroka.
To najbardziej mi się podobało, ale wspomnienia leciały
dalej. Widziałem moje nowe życie jako strażnika. Jak wiele dzieci we mnie
wierzyło, ale to nie dawało mi prawdziwego szczęścia. Zobaczyłem kolejną
rozmowę z Księżycem i nagle znalazłem się w pięknej krainie. Zobaczyłem siebie
leżącego w wielkim kraterze. Pamiętałem jak wiatr się ode mnie odwrócił i
zesłał tutaj. Wstał i zaczął wspinać się na drzewo. Podleciałem ku niemo i zobaczyłem
piękne Królestwo. Znalazłem rękawiczkę z napisem Arendell. Skojarzyłem, że to
te miasto.
Później kolejne wydarzenia runęła na moją rozciągającą i
pulsującą od informacji głowę. Widziałem swojego nowego przyjaciela Kristoffa i
Svena jego renifera. Pomogłem mu dostać się z powrotem do zamku mimo
zniszczonych sań. Zjechaliśmy z wielkiego zamrożonego toru z lodu i nagle
zobaczyłem anioła. Nie to była dziewczyna koło jeziora. Przechadzała się
zamyślona. Miała piękne białe włosy i śniegową karnację. Suknie wyglądała jakby
była stworzona z maleńkich kryształków lodu w kolorze błękitu. Nagle nad jej głową
dostrzegłem siebie na saniach mknących prosto na nią. Zmieniłem kurs i
wylądowałem na drzewie. Aż poczułem ten przerażający ból i znów runęliśmy do
wody. Nie trwało to długo jak jakieś ręce wynurzyły nas z wody. Przeniosłem się
do jakiejś komnaty. Drugi ja leżał na łożu, a koło mnie dziewczyna. Rozmawiała
z Kristoffiem i Anną, którą także tu poznałem.
Wyszli zostawiając mnie z nią. To było najmocniejsze
wspomnienie. Już nie widziałem siebie, ale zobaczyłem jak otwierają się moje
oczy i spoglądałem na Elsę. Ten widok odblokował, jakby tamę wspomnień. Wszystkie
wiązały się z Elsą. Wspólne przeżycia dobre i złe. Wszystko było pięknie. Wspólne
rozmowy, pocałunki i zakończenie wielkiego targu…
Ale nagle pojawiła się Elizabeth. Widziałem jak się zmieniła
i stała przede mną cała i zdrowa. Jej akcje i pożar… Znalazłem się w grocie.
Potem jakieś przebłyski. Niż na gardle Elsy i jak płakałem Czernymi łzami.
Potem ona znikła, a ja walczyłem z Elizabeth. Później ocknęłam się przed nią i
Mrokiem. Zrobił mi coś, podając jakiś płyn do picia. Nagle nie byłem sobą…
Zapomniałem o Elsie, przyjaciołach wszystkim. Chciałem zginać za Mroka. Wściekłem
się już nic nie widziałem .Żadnych wydarzeń Wszystko nagle było odległe. Jakieś
plany, mrożący śmiech, ból i walki. Potem czułem tylko przeszywający ból w piersi.
Nagle znikł, ale skupił się w jednym miejscu. Moje ramie paliło czystym ogniem,
Chciałem go zgasić, ale nie mogłem. Po chwili ból mnie opuścił i usłyszałem
głos w mojej głowie.
Jack. Przyjaciele na
ciebie czekają. Potrzebują twojej pomocy. Wróć do nich.
Nie wiedzieć czemu, ale wiedziałem do kogo on należy. Księżyc
przemawiał do mnie i nagle otworzyłem oczy. Nade mną była Elsa patrzyła na coś
przerażonym wzrokiem, a po policzkach spływały łzy. Chciałem się odwrócić w tą stronę,
ale opierała się na mnie. Poczułem ucisk bólu i syknąłem. Zobaczyła mnie. Nagle
lekko mnie puściła w strach, ale później się schyliła, ale miała się na
baczności.
-Jack! Czy to ty…- mówiła niepewnie przyglądając mi się
uważnie.
-No pewnie, że ja! A niby kto!?- strach rozpłynął się w głębokiej
euforii. Runęła na mnie przygniatając do podłogi. Objęła mnie i nie chciała
puścić. Może by tego nie zrobiła, gdyby nie ten mrożący i nienawistny głoś.
-Zapłacicie za to!!- ten głos nie był jedyny. Nagle w
pomieszczeniu uniosły się przeraźliwe krzyki i ryki potworów. Wiedziałem, że
teraz czas na wojnę!
Proszę nie oceniajcie mnie źle. Następny będzie lepszy!!!
KOBIETO!! Zwilnij trochę! Jestem dopiero przy 27 rozdziale! Nie nadążam z czytaniem!! :-P
OdpowiedzUsuńPS: świetnie piszesz i z rozdziału na rozdział coraz lepiej.
Dobra...Spokojnie! Jakoś to załagodzę...Miło, że do nas dołączyłaś.
UsuńCała przyjemność po mojej stronie :)
UsuńO KURDE ALE SUPER NO PO PROSTU NWM CO POWIEDZIEĆ!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak tak samo. Jest tak świetnie że aż nic nie moge powiedzieć. Tylko tyle. Pozdrawiam :)
UsuńA ja myślałam, że was nim zanudzę...Dobra, ale obiecałam, że napiszę coś superowego i dotrzymam obietnicy rozdział 39 będzie najlepszy!!
Usuń