Frozen Love

Frozen Love
Forever

czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 38 Moja głowa…

Ten rozdział opowie wam co się działo z Jackiem podczas, gdy Elsa przebiła go sztyletem, ale od razu wiem, że jest okropny!  U niego czas biegł szybciej niż naprawdę. Więc w  następnym rozdziale będzie, to gdy Elsa zobaczyła, że oddycha. Nie gniewajcie się, ale akcja się jeszcze rozkręci i pojawi się Mrok…
Czytajcie uważnie!!!!  Powiem wam jeszcze jedno. Ten rozdział napisałam z perspektywy Jacka. Jego przemyślenia i to jest coś w rodzaju retrospekcji. Przypomina sobie kim był i o Elsie… Nic więcej nie powiem, sami się przekonajcie!

Jack nie wiedział gdzie się znajduje. Zobaczył przed sobą jakąś staroświecką i drewnianą wioskę. Leżała koło sporego jeziora, które wychodziło wprost na jakiś mały domek. Z komina wydobywał się dym i nagle uchyliły się drzwi. Ten widok go wstrząsną. To był ON!
Wyglądał inaczej… Albo ja wyglądałem inaczej od niego…- rozmyślałem nad tym przez moment, ale wciąż się gubiłem.
Miał brązowe włosy i oczy, które jakoś do niego pasowały. Strój miał jak cała wioska z dawnej epoki. Chyba około średniowiecza. Wychodził właśnie z dziewczynką i jakoś sobie przypominał, że to była jego młodsza siostra. Śmiali się i na chwilę odwrócili wzrok. To była jego matka. Nie widział jej, ale pamiętał. Długie brązowe włosy, lekko opadające na ramiona. Przenikliwe piwne oczy, które mieniły się w słońcu. Tak samo miała jego siostra. Zawsze poczuwał się do pilnowania jej. Gdy to robił wydawało mu się, że chronił je obie.
-Będziecie uważać?- spytała matka. Zaśmiałem się i dziwne było to, że on też.
-Jasne!- pociągnęła mnie moja siostra. Drzwi był jeszcze przez chwile otwarte, ale potem się zamknęły. Poszedłem za sobą i Emilii. Zaczęli jeździć na lodzie. Świetnie mi szło, ale siostra dopiero się uczyła. Gdy już załapała o co chodzi, zaczął pękać pod nią lód. Wystraszona krzyknęła, ale była cała sparaliżowana strachem. Zobaczyłem to i chciałem jej pomóc, ale gdy ją łapałem, moje dłonie… jakby ją przenikałem. Próbowałem wiele razy, ale wreszcie zrozumiałem. To są moje wspomnienia… Jestem tu, ale to już się wydarzyło. Mogłem tylko czekać. Dziwne, ale gdy próbowałem sobie to przypomnieć miałem pustkę w głowie, jakbym widział to po raz pierwszy w życiu, a jednak to doświadczyłem.
Drugi ja zdjął powoli łyżwy i zaczął uspokajać Emilii.
-Spokojnie Tylko spokojnie!-
-Jack boję się!-
-No wiem…Ale wszystko będzie dobrze. Jeszcze będziesz się z tego śmiać.-
-Nie nie będę!!-
-Czy ja cię kiedyś oszukałem?-
-Jack! Ty ciągle to robisz!- zaśmiał się serdecznie, ale widziałem przerażenie w oczach.
-Po prostu we mnie uwierz!- powiedział to z takim przekonaniem, że aż mnie zamurowało. Emilii dalej się bała, ale patrzyła prosto na mnie…niego!! Wciąż nie wiem jak to ująć! Emilii lekko się poruszyła i znów lód zaczął pękać. Szpary się pogłębiały i wypływała trochę woda.
-Nie patrz na mnie! Chcesz w coś zagrać? Zagramy w chopsanki! Pamiętasz? Jeden krok- przesunął się do leżącego niedaleko drewnianego kija.
-Dwa.- był już koło niego i go chwycił.
-Trzy!!- zamachną się i odciągną Emilii w bezpieczne miejsce. Zachwiał się i znalazł się na jej dawnym miejscy. Uśmiechnął się na widok bezpiecznej siostry, z resztą ja też. Nagle usłyszałem przeraźliwy trzask i wpadł. Nagle ja też znalazłem się Pod wodą. Widziałem jak drugi ja traci przytomność i ostatni raz wypuszcza powietrze. Usłyszałem tylko krzyk Emilii i zapadła ciemność. Pływaliśmy tak koło siebie i nagle przez znów zamarzniętą taflę lodu przeszło światło. Wynurzyliśmy się na powierzchnie i się obudził. Był zmieniony. Białe włosy i bardzo blada skóra. Unosiliśmy się w powietrzu spoglądając na srebrną tarczę księżyca. Opuściliśmy się na ziemię, a drugi ja dostrzegł laskę. Dotknął jej i zaczęła pokrywać się szronem. Wziął ją w dłonie i lekko poruszył sąsiedniego drzewa. Zostało zamrożone i pokryte przepięknymi wzorami. Bawił się przez chwilę i nagle uniósł się w powietrze. Nagle obraz się rozmył i w głowie przechodziły mnie najróżniejsze wspomnienia. Jak zamrażałem różne rzeczy, jak się bawiłem, ale także to, że byłem samotny. Nagle znów znalazłem się na  dziwnej polanie zobaczyłem siebie i jakąś dziewczynę. Wpatrywali się w siebie ze zdziwieniem.
-Widzisz mnie!? – Ich rozmowa nie była ciekawa, raczej moja z nią, ale potem jak do siebie podeszli i dotknęli, zapłonęli przepięknym ogniem. Ona na normalny pomarańczowy, ale ja też na niebieski. Znów ciemność. Po chwili następna masa wspomnień. Jak się bawiliśmy, śmieliśmy i to co do niej czułem. Zakochiwaliśmy się… Ale to wszystko się skończyło.
Elizabeth była goniona przez ludzi. Nie panowała nad mocą, ale nie była Obdarzoną przez księżyc…Śmiertelniczką. Uciekała i wywoływała pożary. Na koniec została otoczona i pojawiłem się ja. Kazała się zabić. Płakała, ale on i ja też. Walczył ze sobą, ale to zrobił. Zamroził wszystko wywołując największą śnieżycę na świecie. Po tym dostałem kolejną dawkę mocnych wspomnień. Moje zatargi i wyczyny z innymi strażnikami. Jak ich poznałem. NA początku radość, że nie jestem sam, a potem płatałem im figla za figlem., ale to nietrwało wiecznie. Martwiłem się, że nikt mnie nie widzi…nie wierzy. Próbowałem najróżniejszych metod, ale nic.
Nagle znowu się gdzieś znalazłem. Byłem na jakimś domu i znów ujrzałem siebie. Miałem na sobie nową niebieską bluzę z kapturem na głowie i poszarpane obwiązane sznurem u dołu brązowe spodnie. Pozmawiał z Księżycem. Żalił się na swój los, że jest niewidzialny. Pytał dlaczego został stworzony, raczej ja…skoro nikt w nas nie wierzy.
Taśma się przewinęła i nagle biegłem za sobą. Doszliśmy do ciemnego zaułka i nagle pojawił się Zając.
-No no no.. Ile to już lat?- mówił o wywołanej śnieżycy w pamiętny dzień, gdy zginęła Elizabeth. Strażnicy nie wiedzieli o tym i szczerze nie zamierzałem i się zwierzać z tego przeżycia.
-Zająć! Chyba się na mnie nie gniewasz?
-Ta… Ale nie po to tu przyszedłem. Chłopcy.- z ciemności wyskoczyli yeti i wrzucili mnie do czerwonego wora. Rzucili portal mikołaja i wskoczyli. Zając odmówił przeniesienia i wskoczył do swojego tunelu. Nie musiałem skoczyć do portalu, bo od razu znalazłem się na biegunie północnym.
Wyszedłem z wora i powitali mnie bardzo dobrze. Wróżka podleciał nagle do niego.
-Witaj Jack! Wiele o tobie słyszałam i o twoich kłach!-
-Moich co?-
-Czy to prawda, ze lśnią jak świeże białe płatki śniegu w słońcu- nie zdążyłem odpowiedzieć, bo Nord mnie ubiegł. Ale i tak Ząbek zajrzał mu…mi do ust.
Nagle zaproponowali mi stanowisko strażnika i ja odmówiłem. Nord wysłał mnie na dywanik do gabinetu i zaczął mówić o swoim środku. Dostałem wtedy małą matrioszkę i uświadomił mi, że nie znam swojego przeznaczenia. Zaraz potem, znów wszystko zniknęło. Przeleciały wydarzenia w mojej obolałej już głowie. Widziałem walkę z Czarnym Panem. Jak wyrządzał zło na ziemi. Zastraszał strażników i szkodził dzieciom odbierając im wiarę. Zabił Piaska, a ja stawiałem mu czoła. Potem dowiedziałem się o swojej przeszłości i poznałem mój los i przeznaczenie. Uchroniłem ostatnie światło Jemiego Beneta i wspólne ocaliliśmy strażników. Dzieci znów w nas uwierzyły i pokonaliśmy Mroka.
To najbardziej mi się podobało, ale wspomnienia leciały dalej. Widziałem moje nowe życie jako strażnika. Jak wiele dzieci we mnie wierzyło, ale to nie dawało mi prawdziwego szczęścia. Zobaczyłem kolejną rozmowę z Księżycem i nagle znalazłem się w pięknej krainie. Zobaczyłem siebie leżącego w wielkim kraterze. Pamiętałem jak wiatr się ode mnie odwrócił i zesłał tutaj. Wstał i zaczął wspinać się na drzewo. Podleciałem ku niemo i zobaczyłem piękne Królestwo. Znalazłem rękawiczkę z napisem Arendell. Skojarzyłem, że to te miasto.
Później kolejne wydarzenia runęła na moją rozciągającą i pulsującą od informacji głowę. Widziałem swojego nowego przyjaciela Kristoffa i Svena jego renifera. Pomogłem mu dostać się z powrotem do zamku mimo zniszczonych sań. Zjechaliśmy z wielkiego zamrożonego toru z lodu i nagle zobaczyłem anioła. Nie to była dziewczyna koło jeziora. Przechadzała się zamyślona. Miała piękne białe włosy i śniegową karnację. Suknie wyglądała jakby była stworzona z maleńkich kryształków lodu w kolorze błękitu. Nagle nad jej głową dostrzegłem siebie na saniach mknących prosto na nią. Zmieniłem kurs i wylądowałem na drzewie. Aż poczułem ten przerażający ból i znów runęliśmy do wody. Nie trwało to długo jak jakieś ręce wynurzyły nas z wody. Przeniosłem się do jakiejś komnaty. Drugi ja leżał na łożu, a koło mnie dziewczyna. Rozmawiała z Kristoffiem i Anną, którą także tu poznałem.
Wyszli zostawiając mnie z nią. To było najmocniejsze wspomnienie. Już nie widziałem siebie, ale zobaczyłem jak otwierają się moje oczy i spoglądałem na Elsę. Ten widok odblokował, jakby tamę wspomnień. Wszystkie wiązały się z Elsą. Wspólne przeżycia dobre i złe. Wszystko było pięknie. Wspólne rozmowy, pocałunki i zakończenie wielkiego targu…
Ale nagle pojawiła się Elizabeth. Widziałem jak się zmieniła i stała przede mną cała i zdrowa. Jej akcje i pożar… Znalazłem się w grocie. Potem jakieś przebłyski. Niż na gardle Elsy i jak płakałem Czernymi łzami. Potem ona znikła, a ja walczyłem z Elizabeth. Później ocknęłam się przed nią i Mrokiem. Zrobił mi coś, podając jakiś płyn do picia. Nagle nie byłem sobą… Zapomniałem o Elsie, przyjaciołach wszystkim. Chciałem zginać za Mroka. Wściekłem się już nic nie widziałem .Żadnych wydarzeń Wszystko nagle było odległe. Jakieś plany, mrożący śmiech, ból i walki. Potem czułem tylko przeszywający ból w piersi. Nagle znikł, ale skupił się w jednym miejscu. Moje ramie paliło czystym ogniem, Chciałem go zgasić, ale nie mogłem. Po chwili ból mnie opuścił i usłyszałem głos w mojej głowie.

Jack. Przyjaciele na ciebie czekają. Potrzebują twojej pomocy. Wróć do nich.

Nie wiedzieć czemu, ale wiedziałem do kogo on należy. Księżyc przemawiał do mnie i nagle otworzyłem oczy. Nade mną była Elsa patrzyła na coś przerażonym wzrokiem, a po policzkach spływały łzy. Chciałem się odwrócić w tą stronę, ale opierała się na mnie. Poczułem ucisk bólu i syknąłem. Zobaczyła mnie. Nagle lekko mnie puściła w strach, ale później się schyliła, ale miała się na baczności.
-Jack! Czy to ty…- mówiła niepewnie przyglądając mi się uważnie.
-No pewnie, że ja! A niby kto!?- strach rozpłynął się w głębokiej euforii. Runęła na mnie przygniatając do podłogi. Objęła mnie i nie chciała puścić. Może by tego nie zrobiła, gdyby nie ten mrożący i nienawistny głoś.
-Zapłacicie za to!!- ten głos nie był jedyny. Nagle w pomieszczeniu uniosły się przeraźliwe krzyki i ryki potworów. Wiedziałem, że teraz czas na wojnę!

Proszę nie oceniajcie mnie źle. Następny będzie lepszy!!!


6 komentarzy:

  1. KOBIETO!! Zwilnij trochę! Jestem dopiero przy 27 rozdziale! Nie nadążam z czytaniem!! :-P
    PS: świetnie piszesz i z rozdziału na rozdział coraz lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra...Spokojnie! Jakoś to załagodzę...Miło, że do nas dołączyłaś.

      Usuń
    2. Cała przyjemność po mojej stronie :)

      Usuń
  2. O KURDE ALE SUPER NO PO PROSTU NWM CO POWIEDZIEĆ!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak samo. Jest tak świetnie że aż nic nie moge powiedzieć. Tylko tyle. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. A ja myślałam, że was nim zanudzę...Dobra, ale obiecałam, że napiszę coś superowego i dotrzymam obietnicy rozdział 39 będzie najlepszy!!

      Usuń