Frozen Love

Frozen Love
Forever

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 40 Zadanie…

Przepraszam, ale dzisiaj króciutko. Znów mam problem z netem, ale obiecałam wam pisać i nie zostawiać. Jutro dłuższy i ciekawszy. Mam nadzieję, że spodoba się wam wstęp do nowego wątku... Nic nie zdradzam do jutra!!!! 
-On mnie nie przestaje zadziwiać…- powiedziała Anna gładząc włosy śpiącemu Kristofowi.
-Mógł przed chwilą umrzeć, a teraz chrapie sobie w najlepsze…
Jack przyglądał się tej scenie z daleka. Kristoff leżał na ciemnej i mrocznej posadzce, a koło niego klęczały Anna i Elsa. Obie uśmiechały się i zajmowały się śpiochem. Znów jego chrapnięcie odbiło się echem w opustoszałym pałacu. Jack miał dość. Czuł się potwornie… Nie wiedział co jest gorsze okropne poczucie winy związane z Elizabeth i Pożeraczami czy koszmarne zmęczenie i przeszywając ból. Miał dość! Jego życie ostatnio nie było najlepsze, ale starał się patrzeć na pozytywy. Chociaż oni przeżyli, a on cudem wliczał się w ich skład. Odesłał Pożeraczy i świat może odetchnąć z ulgą, nie czekając na zniszczenie. Mrok został wreszcie raz na zawsze pokonany i zostanie surowo ukarany. Ta myśl jeszcze bardziej go ucieszyła. Uśmiechną się lekko pod nosem i oparł się o ścianę. Zamkną oczy, aby choć na chwile przestać myśleć. Niestety umysł wciąż miał trzeźwy i pracował na najwyższych obrotach. Adrenalina powstała w walce z Mrokiem o władzę na Pożeraczami, wciąż płynęła w jego krwi. Ból po zacięciach od noża Mroka i sztyletu wbitego w jego pierś przez Else dawały mu siwe znaki. Dziwnie było to, że bolały go symbole na jego ciele. Paliły i znów miał uczucie, że wrzynały się w jego skórę, coraz głębiej się zapuszczając. Zsuną się po ścianie podciągając bliżej klatki nogi. Nic mu się nie chciało… Stracił wszelkie siły. Nagle poczuł lekki i delikatny dotyk dłoni na policzku. Niechętnie, ale ciekawość go zżerała, otworzył oczy. Okazało się, że jest w swojej sypialni już w pałacu Arendell. Wstrząsnęło go to… Jak się tu znalazł? Dlaczego nie pamięta tego, może zasną? Ale kto? Te pytania pozostały, ale trudnił się tym, że nikogo tu nie było. Leżał na łóżku, sam…ale ktoś go obudził. Może mu się zdawało? Nagle zobaczył Elizabeth. Stałą przy oknie wpuszczając promienie słońca do jego pokoju. Uśmiechała się szeroka i była taka rozpromieniona. Zmieniła się… Wyglądała bardziej dojrzale i pięknie. Włosy tak jak dawniej opadały jej ognistymi falami na ramiona i pozostał ten zielony błysk w jej oczach. To pozostało, ale reszta. Była wyższa i jej cera przybrała dziwnego koloru złota. Miała na sobie piękną, przewiewną białą szatę zakończoną małymi akcentami w kolebże miodu. To wszystko było do zniesienia, ale ta poświata, która spowijała ją, była jakaś dziwna. Po chwili wpatrywania się w nią zobaczył, że tworzy zarys rozłożystych złotawych skrzydeł. Zapierało mu dech w piersiach. Elizabeth z cichej lecz później wybuchowej myszki, stała się utożsamieniem wytworności, ale zawsze jej to przychodziło z trudem.
-Jack wiem, że nie możesz się pogodzić z moim wyborem.- odezwała się wreszcie jako pierwsza i zaczęła się powoli przybliżać w jego stronę.
-Nie to jakoś jest do zaakceptowania, ale gdyby nie ja nie musiała byś tego robić. Sam powinienem tak postąpić. Odpokutować winy…- spuścił głowę, nie mogąc dalej patrzeć na swoją przyjaciółkę.
-Jack to nie twoja wina. Ja sama jestem za to wszystko winna. Gdyby nie moja zazdrość i ślepota nigdy by się to nie wydarzyło.- Jacak już nie wiedział co powiedzieć. Ten argument miażdżył wszystko.
-To było moje przeznaczenie Jack. Zostałam wybrana na osobę, która miała nosić w sobie dar Ognia do czasu, gdy urodzi się odpowiednia osoba. Tak się wydarzyło. Księżyc dostrzegł tą osobę i ją Obdarzy. I tak musiałabym oddać nieśmiertelność i zdolności, ale mogłam pomóc Kristofowi. Ty też byś to zrobił…-
-Tak zrobiłbym.- uśmiechnęła się znowu. Podeszła do niego i położyła rękę na jego ramieniu.
-Nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa. Księżyc powierzył mi pewne zadania, które są dla mnie stworzone. Jeszcze się zobaczymy.
-Jakie zadania?- spytał, bo uważał tą mowę za pożegnalną. Nie chciał aby odchodziła.
-O to jedno z nich. Jack musisz byś gotów. Zostały Obdarzone dwie wybrane osoby. Musisz je odnaleźć i wytłumaczyć kim są. Musisz ich nauczyć wykorzystywać swoje zdolności, by pomagały ludziom i światu. Nie pozwól aby byli samotni tak jak my kiedyś.- jej ręka spoczęła przez chwilę na jego policzku i zaczęła zanikać. Po chwili rozpłynęła się w jaskrawym blasku i zniknęła.
Jack otworzył oczy i zobaczył, że wcale nie był w zamku. Wciąż siedział przy ścianie…skulony i wpatrujący się w przyjaciół. Miał wrażenie, że przez ułamek sekundy tutaj był z Elizabeth o wiele dłużej. Wiedział, że nie będzie miał wytchnienia. A tak o tym marzył. Ma kolejną misje, która nie jest wcale prosta. Musi odnaleźdz dwie osoby rozproszone po świecie. Co to dla niego.. On sam przeszukujący miliardy ludzi. Cześć jestem Jack, czy jesteś Obdarzonym?- super pytania. O rany…Nie no łatwizna. Wstał niechętnie z podłogi i chwiejnymi krokami podszedł do reszty. Elsa od razu popatrzyła na niego ze szczerym uśmiechem.
-Może wyniesiemy się stąd, zanim firma sprzątająca się wkurzy?-
-A co z Kristofem? Nie chcę go budzić.- chciał jej odpowiedzieć, że będzie ogłuszał ludzi w królestwie, ale błagalny wzrok Anny go powstrzymał.
-No dobra!- uniósł ręce ku górze i nagle go olśniło.
-Nie mogę obiecać, że się nie obudzi na tej przejażdżce.- powiedział to uśmiechając się szeroko. Zobaczył zdziwione miny dziewczyn i mimowolne wzruszenia ramion.
-Jaką przejażdżczkę? Mamy twój powóz koło zamku. –odezwała się Elsa wstając.
-Ostatnio, nie mieliśmy lekko i chciałbym się troszkę zrelaksować. Pozwolicie?- spytał lekko się kłaniając. Elsa niepewnie się uśmiechnęła i potaknęła głową.

-Dobrze! A więc pokarzę wam mojego przyjaciela…

1 komentarz:

  1. EJ no ! Czemu nie ma Jelsy ?! Gdzie są romantyczne momenty, ja się pytam ?! Już chyba przez około 15 rozdziałów, nie było ZUPRŁNIE NIC o Jelsowej miłości... I teraz też nie ma ! Więc lepiej wstawiaj szybko coś romantycznego, bo Cię spotka Lauren z mojego bloga, i nie będzie już tak wesoło !
    Don't sorry, that just a joke. :-)

    OdpowiedzUsuń