Frozen Love

Frozen Love
Forever

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 42 Przejażdżka z sumieniem…

Mam dla was dobrą nowinę. Dzisiaj wieczorem powiedzieli mi, że jutro będzie już sprawny internet. Więc od jutra zacznie się kolejna pełna akcji przygoda Jack i Elsy. Będę mogła się do woli rozpisywać i dać wam wreszcie chcianych Jelsowych wydarzeń. Dzisiaj już po raz ostatni, krótki rozdziali. Miłego czytania i szykujcie się na jutro!!!! 

Jack czuł jak Elsa się lekko trzęsie i jak spinają się jej wszystkie mięsnie. Nie wiedzieć czemu uznał to za bardzo śmieszne, że może teraz jeszcze bardziej ją ściskać. Siedzieli właśnie na grzbiecie jego wiernego i oddanego przyjaciela Jack oraz zarazem jego opiekuna. Cieszył się, że wreszcie po tylu latach go zobaczył. Ile to było 50 lub 100 lat. Otrzeźwił się lekko gdy poczuł delikatne lecz przeszywające ukłucie w ramieniu.
-Przepraszam…- to była Elsa która walczyła aby się nie sunąć z wielkiego wilka. Jack zaśmiał się jeszcze głośniej i zwrócił się do Anny i lekko oprzytomniałego Kristoffa. Właśnie przecierał oczy i ziewał tak rozwalając szczęki, że się bał, że jedna zaraz się oderwie. Wygiął się jakby się przeciągał i spojrzał niechętnie w ich stronę. Momentalnie jego oczy zrobiły się większe, które od razu się oznaczały na jego kremowej cerze. Jack posłał mu zgryźliwy uśmieszek i zwrócił się do już otrząśniętej z tej sytuacji Anny. Nie spuszczała oka od jego towarzysza, ale ukradkiem zerkała na Kristoffa.
-Dobra to zbieraj śpiocha i potkamy się w pałacu.- powiedział troszkę głośniej, a potem przechylił się tak szybko, że teraz zwisał z boku swojego druha tuż przy jego uchu.
-Ruszaj…tylko, żebym nie zasną jak ten burak.- nie musiał drugi raz prosić, bo właśnie prawie zleciał, gdy potężna siła odrzuciła go do przodu. Po chwili zrozumiał, że zerwali się z miejsca i przeskoczyli przez wcześniej wybitą dziurę w ścianie. Elsa byłą za nim i obejmowała go tak mocno, że czasem tracił na chwilę oddech.
-Elsaaa du-sziiiszzz mniee…- ledwo wypowiedział te słowa łapiąc coraz mniej powierza.
-Oj przepraszam!- przekrzykując pęd wiatru poluzowała uchwyt, ale dalej czuł jak się trzęsie za jego plecami. Nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Wstał nie zważając na kszyki Elsy i po chwili znalazł się bezpośrednio za nią. Posuną ją troszkę do przodu i teraz siedzieli zamienieni miejscami. Obtoczył ją delikatnie i opiekuńczo ramionami i poczuł jak jej dreszcze powoli zanikają. Po chwili całkiem się rozluźniła co go jeszcze bardziej ucieszyło. Odwróciła się niespodziewanie do niego i pocałowała go w usta.
-Dziękuję.- już więcej się nie odwracała, ale nie musiała. Czuł jak robi się cieplejsza i wiedział, że nawet ten chłodny wiatr nie schowałby jej pięknego różowego rumieńca. Zaśmiał się pod nosem i zwrócił uwagę na przejażdżkę.
Od tylu lat nie przeczesywał lasu jak proca przy swoim dawnym przyjacielu. Rozglądał się i podziwiał z jaką szybkością ale także gracją omijał zgrabnie drzewa nie wpadając na nie i jednocześnie nie zwalniając tępa. Powietrze może dla zwykłego śmiertelnika i nie obdarzonego panowaniem nad lodem, wydałoby się przeraźliwie zimno, ale dla niego było to kojące. Od tak dawna, marzył, żeby jego myśli przestały ciążyć mu w głowie. Aby czuć się wolny i łączyć się z rześkim wiatrem. Nikt przecież nie wiedział ile przeżył ostatnim razem. Musiał wyrzec się swojej części…Elsy. Czuł jakby, ktoś wydziera mu jego serce lub całą duszę , która mu pozostała, bo i tak pewna część była zawsze z Elsą. Jak pozbawiony kontroli nad własnym ciałem pod wodzą Mroka robił straszne rzeczy. Jack się zmieniał pod wpływem zaklęcia wiążącego i przekształca się na wzór Czarnego Pana. Najgorsze było jednak to jak groził swoim przyjaciołom, z zwłaszcza Elsie. Jak spowodował to, że Kristoff prawie umarł, a Elizabeth się dla niego poświęciła. Poczuł ukłucie w żołądku, jakby związał mu się w ciasny supeł. Odtrącił te niemiłe wspomnienia i powrócił do przejażdżki. Objął mocniej znajdująca się przed nim Elsę. Tak mało brakowało, aby ja stracił, a teraz ma ją przed sobą i tuli ją w najlepsze. Wiedział już dlaczego Elizabeth odwiedziła go wtedy w pałacu. Chciała aby zajął się czymś, a dla niego znaczyć jedno…Odpokutowanie Win. Pewnie Elsa i tak już wyczuła, że nie sprowadził swojego opiekuna z drugiego krańca świata, aby się na nim przejechać. Musi jej niedługo powiedzieć, że musi wyruszyć w podróż nie wiedząc kiedy ma zamiar z niej wrócić. Ale to był najmniejszym zmartwienie. Gdzieś tam na świecie jest dwoje osób Obdarzonych, może nieświadomie mocami Ognia i Mroku. Może właśnie wywołują niewinnie pożary lub nawiedzają koszmary. To było straszne, ale coś ciążyło mu jeszcze na sercu. Trochę, a nawet bardzo egoistyczne. Nie chciał za żadnym pozorem opuszczać Elsy…


1 komentarz: