Mam dla was dobrą nowinę. Dzisiaj wieczorem powiedzieli mi, że jutro będzie już sprawny internet. Więc od jutra zacznie się kolejna pełna akcji przygoda Jack i Elsy. Będę mogła się do woli rozpisywać i dać wam wreszcie chcianych Jelsowych wydarzeń. Dzisiaj już po raz ostatni, krótki rozdziali. Miłego czytania i szykujcie się na jutro!!!!
Jack czuł jak Elsa się lekko trzęsie i jak spinają się jej
wszystkie mięsnie. Nie wiedzieć czemu uznał to za bardzo śmieszne, że może
teraz jeszcze bardziej ją ściskać. Siedzieli właśnie na grzbiecie jego wiernego
i oddanego przyjaciela Jack oraz zarazem jego opiekuna. Cieszył się, że
wreszcie po tylu latach go zobaczył. Ile to było 50 lub 100 lat. Otrzeźwił się
lekko gdy poczuł delikatne lecz przeszywające ukłucie w ramieniu.
-Przepraszam…- to była Elsa która walczyła aby się nie sunąć
z wielkiego wilka. Jack zaśmiał się jeszcze głośniej i zwrócił się do Anny i
lekko oprzytomniałego Kristoffa. Właśnie przecierał oczy i ziewał tak
rozwalając szczęki, że się bał, że jedna zaraz się oderwie. Wygiął się jakby
się przeciągał i spojrzał niechętnie w ich stronę. Momentalnie jego oczy
zrobiły się większe, które od razu się oznaczały na jego kremowej cerze. Jack
posłał mu zgryźliwy uśmieszek i zwrócił się do już otrząśniętej z tej sytuacji
Anny. Nie spuszczała oka od jego towarzysza, ale ukradkiem zerkała na
Kristoffa.
-Dobra to zbieraj śpiocha i potkamy się w pałacu.-
powiedział troszkę głośniej, a potem przechylił się tak szybko, że teraz zwisał
z boku swojego druha tuż przy jego uchu.
-Ruszaj…tylko, żebym nie zasną jak ten burak.- nie musiał
drugi raz prosić, bo właśnie prawie zleciał, gdy potężna siła odrzuciła go do
przodu. Po chwili zrozumiał, że zerwali się z miejsca i przeskoczyli przez
wcześniej wybitą dziurę w ścianie. Elsa byłą za nim i obejmowała go tak mocno,
że czasem tracił na chwilę oddech.
-Elsaaa du-sziiiszzz mniee…- ledwo wypowiedział te słowa
łapiąc coraz mniej powierza.
-Oj przepraszam!- przekrzykując pęd wiatru poluzowała uchwyt,
ale dalej czuł jak się trzęsie za jego plecami. Nagle przyszedł mu do głowy pewien
pomysł. Wstał nie zważając na kszyki Elsy i po chwili znalazł się bezpośrednio
za nią. Posuną ją troszkę do przodu i teraz siedzieli zamienieni miejscami. Obtoczył
ją delikatnie i opiekuńczo ramionami i poczuł jak jej dreszcze powoli zanikają.
Po chwili całkiem się rozluźniła co go jeszcze bardziej ucieszyło. Odwróciła się
niespodziewanie do niego i pocałowała go w usta.
-Dziękuję.- już więcej się nie odwracała, ale nie musiała. Czuł
jak robi się cieplejsza i wiedział, że nawet ten chłodny wiatr nie schowałby
jej pięknego różowego rumieńca. Zaśmiał się pod nosem i zwrócił uwagę na
przejażdżkę.
Od tylu lat nie przeczesywał lasu jak proca przy swoim
dawnym przyjacielu. Rozglądał się i podziwiał z jaką szybkością ale także gracją
omijał zgrabnie drzewa nie wpadając na nie i jednocześnie nie zwalniając tępa. Powietrze
może dla zwykłego śmiertelnika i nie obdarzonego panowaniem nad lodem, wydałoby
się przeraźliwie zimno, ale dla niego było to kojące. Od tak dawna, marzył, żeby
jego myśli przestały ciążyć mu w głowie. Aby czuć się wolny i łączyć się z rześkim
wiatrem. Nikt przecież nie wiedział ile przeżył ostatnim razem. Musiał wyrzec
się swojej części…Elsy. Czuł jakby, ktoś wydziera mu jego serce lub całą duszę
, która mu pozostała, bo i tak pewna część była zawsze z Elsą. Jak pozbawiony
kontroli nad własnym ciałem pod wodzą Mroka robił straszne rzeczy. Jack się
zmieniał pod wpływem zaklęcia wiążącego i przekształca się na wzór Czarnego
Pana. Najgorsze było jednak to jak groził swoim przyjaciołom, z zwłaszcza Elsie.
Jak spowodował to, że Kristoff prawie umarł, a Elizabeth się dla niego
poświęciła. Poczuł ukłucie w żołądku, jakby związał mu się w ciasny supeł. Odtrącił
te niemiłe wspomnienia i powrócił do przejażdżki. Objął mocniej znajdująca się
przed nim Elsę. Tak mało brakowało, aby ja stracił, a teraz ma ją przed sobą i
tuli ją w najlepsze. Wiedział już dlaczego Elizabeth odwiedziła go wtedy w
pałacu. Chciała aby zajął się czymś, a dla niego znaczyć jedno…Odpokutowanie
Win. Pewnie Elsa i tak już wyczuła, że nie sprowadził swojego opiekuna z
drugiego krańca świata, aby się na nim przejechać. Musi jej niedługo
powiedzieć, że musi wyruszyć w podróż nie wiedząc kiedy ma zamiar z niej
wrócić. Ale to był najmniejszym zmartwienie. Gdzieś tam na świecie jest dwoje
osób Obdarzonych, może nieświadomie mocami Ognia i Mroku. Może właśnie wywołują
niewinnie pożary lub nawiedzają koszmary. To było straszne, ale coś ciążyło mu
jeszcze na sercu. Trochę, a nawet bardzo egoistyczne. Nie chciał za żadnym
pozorem opuszczać Elsy…
Ale super,ale ni mów,że to już koniec,bo nie prawda?
OdpowiedzUsuń