Wybaczcie, ale chciałam wam szybko to pokazać. Nie jest tak dopracowany jakbym chciała, ale może wam się spodoba... Miłego czytania i się nie bać!
Elsa stała tak przez chwilę z Anną w jej żelaznym uścisku.
Już brakowało jej tlenu, choć teraz
była nieśmiertelna i takie sprawy są
drugorzędne, to jednak tyle lat praktyk nie da się tak łatwo zapomnieć. Po woli
uwolniła się o gnije i chwyciła z powrotem upuszczony wcześniej sztylet. Wciąż
nie mogła się nim nadziwić. Taki mały i niepozorny, ale czuć było jego potęgę i
niebezpieczną siłę. Przejechała lekko po ostrzu noża i okazał się jeszcze
ostrzejszy niż jej się mogło złapać. Miała wrażenie, że w ogóle go nie
dotknęła, ale na jej palcu ukazała się wielka krwawiąca rana. Krople krwi
pojawiały na niej i spływały powoli na ziemię. Elsa już chciała wziąć palec do
ust by zmazać krew, ale nagle rana zaczęła się goić. Po chwili w miejscu gdzie
było kiedyś głębokie zacięcie, widniała srebrna linia, połyskująca w świetle
Księżyca.
,,Nieśmiertelność’’- pomyślała. Musi się przyzwyczaić, ale
perspektywa życia wiecznie z Jackiem poprawiała jej humor. Miała już w głowie
lekki zarys planu jak mu pomóc i wyciągnąć go spod władzy Mroka. Dzięki ofierze
Księżyca i informacji o położeniu kryjówki tego łajdaka mają już wszystko…
Odwróciła się i posłała im pełne nadziei spojrzenie, któremu towarzyszył
uśmieszek. Pozostali wymienili spojrzenia, dziwiąc się tą zmianą. Wiedziała o co
chodzi. Przed chwilą…trochę tego jest : spotkała prawdziwa postać Pana
wszystkich Strażników, ich opiekuna Księżyca, dowiedziała się że całe jej Zycie
to jedno wielkie kłamstwo, że jego ojciec był pierwszym strażnikiem i
Obdarzonym i żył tysiące lat temu…to nie było takie złe. Najgorsze było
przyjęcie tego co jej pozostawił. Zabił się po to aby oddać mi nieśmiertelność.
Gdyby dała znak, że jest schowana w schowku to
może do teraz miała by go przy sobie.
Teraz to nie jest najważniejsze, musi pomóc Jackowi.
-Gotowi na skopanie czarnej dupy Mroka?- spytała ich.
-Łał siostra! Nie spodziewałam się tego po tobie.-
-Nie nieśmiertelnością co do twarzy- powiedziała Elizabeth.
-Taaak…Na pewno pływa jej na słownictwo.- powiedział cicho
Kristoff.
Elsa zagwizdała głośno palcami i z oddali usłyszeli stukot
kopyt i rżenie niesfornych koni od ulepszonego powozu. Nie musieli się
poganiać, ani nic mówić szybko wsiedli bez zbędnych przepychanek i pomknęli w
wyznaczone miejsce przez Elizabeth.
-Mrok stworzył wielki pałac na skraju Arendell. Można
powiedzieć, że ma lekką manię wielkości.-
-Jak on mógł stworzyć pałac? Przecież nie weźmie wiaderka i
nie zrobi babki z piasku.- powiedział zdziwiony Kristoff. Elizabeth nie chciała
nic mówić. Przewróciła oczami, ale zobaczyła pochmurną twarz Elsy. Nie wiedziała
czy powinna to mówić. Spojrzał na nią, że ją to nie obchodzi.
-No więc. Jak wam mówiłam. Gdy połączyli ze sobą moce Jack z
Mrokiem, mają o wiele więcej siły i możliwości. Mogą tworzyć nowe istoty i nie
tylko. Nie wiem dokładnie na co jeszcze ich stać, ale nie wygląda to dobrze. –
ostatnie słowa wypowiedział we głębokim zamyśleniu i z lekką nutą grozy w
głosie.
Nikt nie próbował i nawet nie chciał przerwać tej trwającej
w powozie ciszy. Elsa cały czas miała wrażenie, że ktoś śledzi każdy ich krok.
Gdy zerkała z ukosa, była pewna, że widziała parę niebieskich, przeszywających
ślepi. Jednak gdy patrzyła prosto w tym kierunku, znikały.
Przeszył ją głęboki dreszcz rozchodzący się po całym ciele.
Skupiła się na drodze, która nie była wcale taka prosta. Nie dość, że było
ciemno i ledwo Kristoff odróżniał przejazd od drzewa to na trasie były powalone
konary i wielkie gałęzie. Dzięki temu, że Elsa troszeczkę polepszyła powóz
mknął w ciemnościach lekko podskakując nad przeszkodami. Kristoff już się nie
skarżył, penie cała zawartość jego żołądka został po drodze do kowala.
Nagle powóz się zatrzymał, Elsa niechętnie zostawiała go, bo
czuła niezwykły pęd chłodnego powietrza. Przedtem nigdy tego nie wyczuwała.
Uznała, że bycie nieśmiertelną, daje jej nie tylko życie wieczne, ale także
wyostrzył jej zmysły. Słyszała małe szelesty liści, ptaki w koronach drzew i
wiele innych. Wyskoczyła w pośpiechu, bo zobaczyła, że została sama, a innych
nie było widać. Po dłuższym biegu w głąb lasu dostrzegła stojących w oddali
przyjaciół.
-Hej czemu na mnie nie zaczekaliście?- Ale jej nie
odpowiedzieli. Stali wpatrując się w jeden punkt. Podążyła za nimi i ją też
nagle zamurowało. Przed nimi wznosił się gigantyczny pałac.
Wyglądał jakby zostawiono na wielkiej polanie wielki blok
lodu, który zotał zmieniony na prawdziwy mocny kamień. Zazwyczaj lód jest albo
przeźroczysty lub lekko błękitny, ale ten…był czarny. Miał wprawdzie elementy
niebieskie, ale ciemne przeważały. Było wiele okien wychodzących na wszystkie strony
dookoła. Nie wiedziała, ale od tego budynku biło zło. Naprawdę nie wie
dlaczego, ale czuła coś niedobrego i zarazem potężnego. Nagle ze środka
usłyszała piekielny i przerażający ryk. Spojrzeli po sobie i ruszyli w pełnej
gotowości do przodu. Nawet Elizabeth, która była tu wiele razy była
zdenerwowana i wystraszona.
Nagle Elsa coś zrozumiała, jak może narażać Annę i Kristoffa
na takie niebezpieczeństwo. Ona i Elizabeth sobie poradzą. Są obdarzone
nieśmiertelnością i przede wszystkim mocami lodu i ognia, a Anna i Kroitoff?
Zatrzymała się i wszyscy po kolei zrobili to samo.
-Co się stało Elso?-
-No właśnie teraz wyglądasz jeszcze bladziej niż zwykle.
Jakbyś zemdlała nie mógłbym odróżnić ciebie od trupa.- Elsa nie zważała na jego
docinki tylko westchnęła głęboko.
-Słyszeliście to… Wiecie, że moce Mroka i Jacka są
potężniejsze niż moje i Elizabeth. My mamy ochronę, ale wy. Czym macie zamiar
walczyć? Jesteście bezbronni. Nie
pozwolę wam tam wejść i się tak narażać!
-Elsa damy radę, musimy was ubezpieczać!- mówiła szybko
Anna. Wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. Elsa podeszła do niej i
położyła jej ręce na ramionach.
-Anno zawsze będziesz moją małą siostrzyczką i nigdy nie
przestanę się o ciebie troszczyć.
Musisz tu zostać i pilnować Kristoffa, wiesz, że sobie bez
ciebie nie poradzi.- usłyszała chrypnięcie za sobą, ale się nim nie
przejmowała. Nie usłyszała odpowiedzi siostry po usłyszał krzyknięcie
-Padnij!!-
Elizabeth powaliła je na ziemię i nagle zobaczyła wielki
lodowy pocisk obtoczony przez ciemną poświatę, który przeleciał im nad głowami.
Elsa szybko odwróciła się i ujrzała coś przerażającego… Wielka bestia
wyglądająca jak smok, stała przed pałacem zagradzając im drogę. Był czarny, ale
z jego nozdrzy i paszczy zioną dziwnym niebieskim światłem. Był ogromny! Jego
skóra była pokryta niebiesko czarnymi twardymi łuskami. Posiadał skrzydła i
długi ogon, gdzie na jego końcu widniały sople lodu. Elsa już widział wspólne
dzieło Mroka i Jacka, ale to przechodziło w najgorszy koszmar. Smoka obtaczała
ciemna aura widoczna gołym okiem już z daleka.
Elizabeth zerwała się z ziemi i rzuciła w niego wielką kulą
ognia.
Była na tyle potężna i wielka, że wybiła by gigantyczną dziurę w murze
pałacu w Arendell. Zmierzał w kierunku bestii z niebywałą prędkością, gdy nagle
zniknął… Nie wiedziała czemu, ale po nim nic nie pozostało. Smok wyszczerzył
się szyderczo i zmierzał nieubłaganie w ich kierunku. Elsa nie siedziała długo
na ziemi. Obtoczyła szybko potwora i machnęła szybko ręką. Pod bestią wyrosły
lodowe kolce, który wbijały się w jego brzuch. Potwór ryknął z ból. Widocznie
jego łuski były słabe jedynie pod nim.
-Elizabeth celuj w paszczę lub brzuch!!- krzyknęła, próbując
przekrzyczeć wycie bestii.
Kiwnęła głową i ruszyły na niego wspólnie Elsa zwróciła na
siebie uwagę, a Elizabeth zakradła się od tyłu. Smok biegł w jej kierunku
ciskając w nią pociskami. Unikała ich łątwo, ale nagle uderzył w nią jego
potężny ogon. Na szczęście ominęła kolce, ale została przygwożdżona. Już
myślała czy to koniec, gdy zasłoniła się ręką wyrosła między nimi lodowa
ściana. Bestia zaskoczona stanęła na tylnych łapach i cofała się do tyłu.
Elizabeth wykorzystała okazję i strzeliła w odsłonięty brzuch potwora. Zabrała całą moc i wystrzeliła wielki
promień, który natychmiast zmiótł bestie. Po niej pozostał sam proch fruwający
nad nimi i po woli opadający na ziemię. Elizabeth podbiegła do oszołomionej
Elsy i pomogła jej wstać. Rany u nich natychmiast zaczęły się goić i
pozostawiły po sobie srebrne linie.
Ruszyły do Anny i Kristoffa. Elsa dostrzegła, że Kristoff na
siłę trzyma Annę, ale ona dzielnie walczy. Wyrywała się i biła go pięściami.
-Zostaw mnie! Muszę im pomóc!-
-No nie ma z tobą szans!- powiedział rozbawiona Elsa.
u-Udało wam się!- wykrzyczała i Kristoff od razu ją puścił.
Znów zawisła jej na szyi, wykrzykując i się usprawiedliwiając.
-Pomogłabym ci, ale on mnie trzymał.-
-Byś go zmasakrowała. Tylko chroniłem tego stwora.-
spiorunował go wzrokiem, ale po chwili się rozchmurzyła. Elsa uwolniła się i
spojrzała na siebie. Miała całkiem zniszczoną i poszarpaną sukienkę. Nie
wspominając o tym, że stała bez butów.
-A tak się wystroiłam, aby kogoś złoić i jak mi się
odpłacając.-
-Czekaj! Daj mi się wykazać.- Elizabeth do niej podeszła i
dotknęła jej ramienia. Anna i Kristoff jęknęli bo stanęła nagle w błękitnych
płomieniach. Już chcieli się na nią rzucić, ale Elsa znów się pojawiła. Nic się
jej nie stało i do tego miała nowe
ciuchy. Teraz Elizabeth i ona wyglądały jak bliźniaczki. Miały na sobie tak
podobne ubrania. Skórzana kórtka z podwiniętymi rękawami, czarne spodnie,
wygodne buty do treningu i błękitna obcisła bluzka.
Elizabeth miała zieloną, która pasował jej do oczu. U Elsy
było podobnie.
-Dzięki!-
-Gotowa?-
-Tak!- podążyła pierwsza w kierunku pałacu.
Szli za nią w milczeniu i nasłuchując kolejne ryki. Stanęli
przed wielkimi lodowymi drzwiami obtoczonymi czarnym piaskiem. Ustąpiła miejsce
Elizabeth, która bez problemu wytopiła wielką dziurę. Strzepnęła niewidzialny
piasek z rękawów i weszła przez otwór.
W środku było ciemno i bardzo zimno. Elsie się to podobało,
ale nawet Annie i Kristofowi nie. Elizabeth już teraz by stąd wyleciała gdyby
nie ich misja. Pomieszczenie było ogromne podzielone na wiele korytarzy. Po
prostu istny labirynt. Znów usłyszeli przerażające dźwięki, ale odmienne od
smoka. Był podobne do węży lub czegoś o wiele groźniejszego. To nie było zbyt optymistyczne.
Co może być gorszego od smoka? Weszli do jednego z korytarzy. Postanowili, że
rozdzielenie się to nie najlepszy pomysł. Szli przez ciemne korytarze, oświetlane
przez niebieskie kryształy na ścianach. Niestety ich piękny i jedyny blask giną
w tych ciemnościach. Nie wiedzieli ile szli, ale tunel sprawiał nie mieć końca,
gdy nagle w oddali dostrzegli jakąś postać. Stanęli czekając na jej ruch, ale
ona zniknęła. Przyspieszyli aby ją dogonić, gdy wyszli do jakiejś obszernej sali.
Było tu jeszcze bardziej mrocznie niż w tych korytarzach. Elsę i pozostałych
przechodziły zimne dreszcze. Dziwne, ale sala mimo mrocznej aury, wyglądało
bardzo nowocześnie. Meble zrobione z czarnego drewna, skórzane czarne sofy i
wielki prostokątny stół ze krzesłami pośrodku. Wszystkich to zdziwiło. Od kiedy
Mrok ceni sobie ładny wystój takiej nory? Przeszli na środek zwarci w małej
grupce.
-No no! Mamy gości!- powiedział jakiś zimny głos. Nie widzieć
czemu, ale wydał im się znajomy. Nagle z mroku wyłonił się Jack. Miał nowe
ubrania i przede wszystkim wyglądał inaczej. Miał na sobie czarną dopasowaną
zbroję, na której przechodził połyskujące niebieskie linię. Wszystko byłoby w
porządku gdyby nie jego oczy i włosy. Były czarne…przeraźliwe ciemne. Jego śnieżnobiałe
włosy znikły, a błękit w oczach został zastępiony przez ciemność. To nie był
Jack!
-Jack! Przyszliśmy po ciebie! Ja przyszłam!- podchodziła do
niego, powoli wznosząc lekko ręce. On także posuną się na przód, ale się nią
nie interesował. Krążył swobodnie pomiędzy meblami usiadł na jedną z kanap. Elsa teraz zauważyła, że to
był na wzór tej wyczarowanej przez niego na polanie. Spowita z czystych płatkow śniegu. Ale ta była czarna. Jakby śnieg
został zmieszany z popiołem i sadza.
-Ale mnie się tu podoba. Możecie sobie iść.- powiedział to z
taką pogardą do niej, że zapiekły jaj oczy. To było gorsze niż ten Jack w
konacie opętany przez Elizabeth. Nie był sobą i zachowywał się tak, ale ten
ranił ją wiedząc co mówi.
-Jack nie jesteś sobą. Mrok tobą zawładną, ale ja ci pomogę.
Proszę daj sobie pomóc.-
-Dlaczego? Czuję się świetnie!- wstał ściskając pięści
przyglądając im się.
-Taka moc! Nigdy takiej nie miałem. A Mrok nic mi nie
zrobił. Ja chcę mu służyć, a on mi.- mówił to z takim przekonaniem. Po chwili
Elsa nie mogła już mówić. Widok kogoś to był zarazem Jackiem, ale jednak nie
był…nie mogła na to patrzeć. Chciała dorwać Mroka i wyrwać mu ten symbol na
ramieniu z całą ręką. Elizabeth zobaczyła jej zmagania. Podeszła szybciej od
niej wymijając ją i posyłając miłe spojrzenie.
-Jack. To moja wina. Wpakowałam cię w to i jest mi głupio. Odebrałam
cię od osób, które cię kochają. Elsa cię kocha. Potrzebuje cię tak jak ty ją. Przypomnij
sobie jaki byłeś szczęśliwy… Pamiętasz?-
-Oczywiście, że pamiętam. Ale ja ich nie chcę…nikogo. Ja i
Mrok się rozumiemy. Nie chcemy was.-
-Jack jak możesz…-
-Niby co? Mówić co myślę? Zaraz wam dowiodę i jemu, że was
nie potrzebuję.- w dłoniach pojawiły się niebieskie promienie. Zamachną i
strzelił prosto w ELSE.
Zaatakował ją! Chce ją zabić… Elsa zrobiła unik, ale za
wolno. Przygwoździł ją do ściany przyciskając wielki lodowy miecz do gardła. Elsa
płakała, chciał uciec, ale drugą ręką zebrał jej dłonie i zamroził do ściany. Czekała
i wpatrywała się w puste ciemne oczy. Chciała dostrzec błękit. Myślała, że jak się
będzie dłużej wpatrywać dostrzeże jakąś jego cząstkę…ale na próżno
-Proszę.- wyjąkała przez zaciśnięte powieki.
-Przykro mi, ale muszę.- Elsa poczuła ucisk na gardle i ciemność.
Nie wiedziała czy umarła. Poczuła coś i już nic nie widziała….Czy umarła? Jeśli
tak, to zrobił to Jack. Jeśli tak się stało to woli nie żyć…
Kurde ! Mroka zabiję (sprawa oczywista), ale chyba zatłukę tego Jacka ! Jak on mógł ?! Masz szybko napisać, co się dalej stanie, bo normalnie nie wytrzymam !
OdpowiedzUsuńNoi ja się zgadzam z Martą Kot!!!
OdpowiedzUsuńZamorduję Jacka i Mroka. Jak on mógł!? Zabiję będę się napawać ich śmiercią buahahahahahahahahaha. Psychopata ze mnie XD
OdpowiedzUsuńJa chcę dalej, ja wiem że Elsa nie umrze Księżyc na to nie pozwoli. Ja to czuję w kościach i w sercu ^^
No nie mogę płakać mi się chce T.T
Ps:. Nie chcę spamować ale dodałam kolejny rozdział.
Czekam na kolejny rozdział mroźnych całusów i zamrożone przytulasy.