-Yyyy…obudziłeś się… Nareszcie. Już się bałam, że to coś
poważnego. –
Spłonęła różowym rumieńcem na twarzy i zmieniła pozycję.
Wstała z łóżka, lekko spuszczając wzrok. Delikatnie zerkała na leżącego chorego
z nieprzeniknioną twarzą.
Można sądzić, na pierwszy rzut oka, że to zwykła troska lecz
było inaczej.
Martwiła się o Jacka. Nie tak jak ze nieznajomym. Myślała i
traktowała go jak swojego …przyjaciela, choć nawet go nie znała.
-Gdzie moje maniery? Jestem Elsa…królowa. To znaczy
władczyni Arendell…
O matko! Ale kręcę… przepraszam zwykle jestem opanowana i
skupiona na tym co mówię.-
Jack próbował się lekko podnieść, lecz nie mógł. Wiedział,
że wcześniejsze przebudzenie przed regeneracją, przyniesie przykre skutki.
Teraz to wiedział na pewno. Czuł wielki ból, który promieniował po całym ciele.
Ledwo się poruszał, ale nie chciał obarczać tym Elsy.
-Nic nie szkodzi. Dziękuję za taką miłą opiekę… Jestem
zaszczycony tym, że królowa osobiście dogląda pacjentów…- uśmiechną się
figlarsko.
Elsa po prostu nie wytrzymywała. Co się z nią działo?
Wystarczył jeden…piękny, śnieżnobiały uśmiech Jacka i już miała trudności z
oddychaniem. Serce biło jej szybciej niż zwykle i nie mogła się skupić.
Gdyby była sama, najchętniej by się spoliczkowała.
-Tak…no wiesz, przecież to była moja wina. Rozbiłeś się prze
zemnie.-
-Nawet tak nie mów...-
Teraz musiał się podciągnąć by popatrzeć jej prosto w oczy.
Sprawiło mu to wiele trudu, wysiłku i przede wszystkim bólu,
ale to zrobił.
Lekko sykną, co nie uszło uwadze Elsie.
-Nie…musisz odpoczywać! Nie wolno ci wstawać!- próbowała go
powstrzymać lecz na próżno, już siedział pochylony ku niej.
-Elso! To nie była twoja wina. To był wypadek. Nic nie
mogłaś zrobić. Na szczęście tobie się nic nie stał… Jakby było inaczej bym
sobie…tego nie darował.-
-Jak to? –
-Uwierzysz lub nie, ale jesteś dla mnie…. bardzo ważna.-
Elsa już nie mogła dłużej wpatrywać się w jego przepełnione
troską, błękitne oczy.
Zaczęła kręcić przecząco głową.
-Jack… ja przecież jestem dla ciebie nikim. Dopiero co
prawie nie zginąłeś.-
Jack uśmiechną się pokazując wszystkie piękne zęby.
-Po pierwsze jestem nieśmiertelny. Po drugie jakbym musiał,
narażać zdrowie aby się z tobą widywać, robiłbym to za każdym razem. Po trzecie
ten wypadek był najlepszą rzeczą w moim dłłłuuugimm życiu.-
-Jesteś masochistą?-
Zaśmiali się…
-Nie. Ten wypadek sprawił, że poznałem ciebie. I to jest coś
niezwykłego i najcudowniejszego na świecie.-
Elsa nie miała w zwyczaju, rumienić się, ale przy Jacku
robiła to regularnie.
-Tak…też się cieszę, że cię poznałam. Chociaż ucierpiałeś na
tym…-
-Eeee….Nie pierwszy i nie ostatni raz będę składał swoje
zamrożone cielsko do kupy.-
Zachichotał z jego poczucia humoru.
-Może zapomnijmy na chwilkę o tym zdarzeniu i zacznijmy od
nowa.- zaproponował optymistycznie Jack.
-No…dobrze.-
-Jack Frost
strażnik marzeń.-
-Elsa, królowa
Arendell.-
I tak przegadali kilka godzin. Rozmawiali o sobie, o swoich
przeżyciach i historiach.
Elsę zaciekawiła historia Jacka z Mrokiem, a Jacka o mocy
Elsy. Zdziwił się, że tak długo żyła w strach i ukrywała swoje umiejętności.
Przecież to dar i nie wolno go więzić.
-…ale teraz wszystko jest już dobrze. Poddani wiedzą o mnie
i mnie na szczęście akceptują. Nie boją się mnie i to jest wspaniałe.
-Łał!! Twoja historia jest ciekawsza od mojej…-
-Wcale nie. Wygrana walka z czarnym panem, to jest dopiero
historia.-
-No tak skopaliśmy mu tyłek. Niech nie wypełza już z mroku.-
Zaśmiali się…
-Jestem zaciekawiony twoją mocą.-
-A co cię tak ciekawi. Jest taka jak twoja. No oprócz tego,
że ty swoją masz już 300 lat.-
-A to taki mały szczególik.-
-Tak malutki.- pokazała palcami i się uśmiechnęła.
-Może chciałabyś mi ją pokazać?-
-Co tu do pokazywania…-
-Oj jest! I to sporo. Zbudowałaś wspaniały zamek z lodu. Na
jego widok Kristoff musiał zmienić swoje gatki w reniferki na nowszy model.-
zasłonił lekko ręką usta. Zrozumiał, że powiedział za dużo.
-Czekaj… gatki w reniferki. Naprawdę? Kristoff nosi bieliznę
w renifery?-
Zaśmiała się. Było ją słychać chyba w całym pałacu. Komnata
była duża ,co spowodowało, że dźwięk odbijał się od ścian, tworząc lekkie echo.
-Tylko mu nie mów, że wiesz to ode mnie…ok.?-
-Jasne…-parsnęła jeszcze raz śmiechem i się uspokoiła.
-Pokażę ci ją, ale później. Jak będziesz grzecznie
odpoczywał i nie szalał mi po zamku to ci pokażę.-
-Ale mamusiu, ja czuję się dobrze i chcę zobaczyć. Pokaż
mi…pokaż…- udawał rozwydrzone dziecko.
Elsa roześmiała się i popatrzyła na Jacka.
Był taki zabawny. Nikt inny jej tak nie rozśmieszał jak on.
Te jego spojrzenie ją rozbrajało.
Zęby białe jak śnieg, aż lśniły. Włosy jakby pokryte
szronem, był piękne i przykuwały uwagę. Nawet ten nieład sprawiał zachwyt w jej
oczach.
Otrząsnęła się… zrozumiała, że gapiła się właśnie na niego
przez dłuższy czas, więc szybko spuściła wzrok.
-Naprawdę… nic mi nie jest Elso. Wszystko gra.-
-Nie kłam. Widziałam, że cię bolało.-
-Troszeczkę…ty jesteś moim lekarstwem.-
-Tylko tak mówisz. Nie jestem lekiem tylko przyczyną
choroby.-
-Nie prawda, a poza tym, nie jestem ze szkła. Może z lodu…
ale się nie rozbiję na milion kawałeczków…raczej- uśmiechną się.
Chwycił ją za ręce i przysną się do niej z trudem. Popatrzył
jej głęboko w oczy…
-Nigdy mnie w ten sposób nie skrzywdzisz. Zranić możesz,
tylko moje uczucia. Wszystko dla ciebie zniosę. Każdą męczarnię, każde
wyzwanie. Wszystko…tylko byś ty nie cierpiała.-
Już zrobili by coś, o czym oboje marzyli w tej chwili…ale niestety.
-Puk…puk! Jak tam nasz pacjent?-
To na pewno Anna. Ona ma taki dar do wpadania w niewłaściwych momentach ^^'. Oni są taaaaaaaaaacy słodcy. Wygoń tego kogoś (To na pewno Anna) i niech wracają do swojego "marzenia". Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńZnasz mojego bloga i postacie na wylot... Następne rozdziały będą bardzo uczuciowe. Później będzie troszkę zabawy i śmiechu... Dalej już nie zdradzę.
OdpowiedzUsuńZimne całusy!!!