Frozen Love

Frozen Love
Forever

czwartek, 23 października 2014

Rozdział 22 Nareszcie sami...

 Ten rozdział jest krótki, ale wprowadza powoli ważne wątki...
Dodałam troszeczkę miłości...Oby i was rozgrzała!

To był naprawdę długi dzień dla Elsy, ale jeszcze dłuższy dla Jacka.
Elizabeth wróciła. Została wskrzeszona przez kogoś kogo zna…ale kogo?
Gdy wracali powozem do zamku w środku panowały podekscytowane głosy i rozmowy o wieczorze. Jack nic nie mówił przez cały czas. Przed oczami migała mu Elizabeth. Widział jej płomienne włosy i ogień. Martwił się, nie poznaje  jej teraz. Kiedyś wydawała mu się taka dobra, czuła…wyjątkowa. A teraz coś jest nie tak. Może ten ktoś jej coś zrobił…
-Jack! Choć już późno.- Jack nawet nie zauważył, że dowiózł ich już do pałacu. Stali przed główną bramą, a Anna i Kristof szli w jej stronę. Elsa wpatrywała się w Jacka w zastanowieniu. Jednym susem zeskoczył z ławeczki dla woźnicy i znalazł się koło niej.
-Wszystko dobrze? Byłeś teraz jakiś…milczący. Nie podobne to do ciebie.- posłała mu zachęcający uśmiech.
-Tak dużo dzisiaj się wydarzyło…Było bardzo miło chwilami, a czasem nie. Cieszę się, że cię znalazłem.-
-Ja też. Choć zimno się robi…- zaczęła ocierać rękoma swoje ramiona.
Jack zdjął wreszcie niechciany płaszcz z kapturem i podał go Elsie. Wzięła go i oplotła się nim szczelnie.
-Szkoda, że nie jestem misiem polarnym. One mają długie futra.
-Jak kto woli. Choć bo się rozchorujesz misiu.- Elsa poszła pierwsza, a Jack za nią. Odruchowo spojrzał za siebie i znów myślał, że widział Elizabeth z kulą ognia w dłoni.
 Zamknął nerwowo oczy i już jej nie było. Chyba popada w paranoje. Powinien tak szaleć z powodu Elsy. Podbiegł do bramy i zamknął ją szczelnie.
W zamku było ciepło i przytulnie. Wszystko dobrze oświetlone i zapachy piękne.
Poszedł w kierunku jego źródła i doszedł do jadalni. Zobaczył tam Annę i Kristof pijących gorącą czekoladę.
-Hejka Jack! Chcesz to dobrze rozgrzewa i w dodatku jest pyszne…-
-Nie dzięki…Wolę zimno.-
-Lody czekoladowe wyszły...Sory!- powiedział Kristof
-Jak chcesz. Elsa przepada za czekoladą…Aportowała by za czekoladowymi piłkami.
Jack pomyślał, że przyniesie jej taki ciepły kubek. Porządnie zamarzła, widać to było po jej dreszczach.
-Zaniosę Elsie. Chyba poszła do siebie…-
-Tak. Masz… Tylko nie porozlewaj. Nie chcę zobaczyć siostry liżącej podłogę.-
Zaśmiał się i wziął czekoladę. Ten pałac był ogromny…szczęście, że się nie zgubił.
On dorastał w małej chatce z siostrą i rodzicami, a ona w takim miejscu…
Nareszcie znalazł jej komnatę. Zapukał i usłyszał jej głos.
-Hej! Przyniosłem ci coś na rozgrzanie.-
Elsa dostrzegła ciemny płyn i zapach czekolady. Momentalnie znalazła się przy nim. Jack nawet nie zdołał zrobić jednego kroku w jej stronie, a ona już trzymała kubek i piła wielkimi łykami. Nie przeszkadzało jej, że to ,,gorąca’’ czekolada.
Jack patrzył na nią z uśmiechem. Gdy skończyła miała mały brązowy wąsik.
-Co? Lubię czekoladę…-
-A wąsiki?-
-Co?- zrozumiała o co mu chodzi i już miała go sobie wytrzeć, ale Jack złapał ją za rękę.
Podszedł do niej bliżej, odstawiając pusty kubek na komodę przy drzwiach. Ujął jej twarz w dłoniach i jednym kciukiem starł czekoladową kreskę. Potem uśmiechnął się triumfalnie i pocałował ją. Czuł jej ciepło, zwiększone przez ciepły płyn i smak czekolady. Czuł jak jaj włosy lekko dotykają jego twarzy. Przeszedł go lekki dreszczyk. Elsa zaśmiała się i pociągnęła go w stronę wielkiego łóżka. Walnęli się na nim i wrócili do tej pięknej chwili.
Jej usta były wszędzie. Na jego szyi, policzkach, czole, ustach. Wędrowała dłońmi po jego ciele, jakby chciała zbadać każdy jego skrawek. Z jego nóg powędrowały wyżej i wyżej zatrzymując się na torsie. On zaś gładził ją po włosach, miał rękę w jej tali i trzymał mocno siebie. Byli niemalże złączeni, ale chcieli być jeszcze bardziej ze sobą. Jakby dzieliły ich metry i muszą się cały czas przybliżać. Było cudownie, romantycznie i zimno…
Nie widzieli nawet, że podczas tej chwili w pokoju Elsy padał śnieg. Nie mieli pojęcia


, które z nich to zrobiło, ale nie przejmowali się tym. Liczyło się tylko to, że byli nareszcie sami i razem…
Elsa pod wpływem wrażeń zasnęła przytulona do jego boku, a on obejmował ją ramieniem.
Nie mógł spać. Rozmyślał nad spotkaniem z Elizabeth. Co będzie dalej…nie wiedział.
Wrócił myślami do czasów o których opowiadał na polanie Elsie. Czuł się trochę źle, że nie powiedział Elsie o związku z Elizabeth. Pominą ten dość ważny szczegół.
Kiedyś był szczęśliwy…chwilowo. Kiedy ją odnalazł w lesie i zakochali się w sobie.
Może to nie była miłość tylko więź pomiędzy przeciwieństwami. Przecież ona to ogień, a on to lód. .. zaśmiał się. Zakazana miłość pomyślał. Może po prostu nie chciał być sam albo uczucie do Elsy zniszczyło jego przywiązanie do niej.
Nie widział. Nie czuł już nic do nikogo…te uczucie przeważało nad wszystkim.
Skończył te rozważania. Uwagę przykuła śpiąca Elsa. Bezpieczna w jego ramionach, gdzie mógł ją chronić. Wyglądała tak pięknie. Lekko rozczochrane włosy nachodziły jej na oczy. Zagarnął jej kosmyk za ucho i się poruszyła. Powiedział przy tym jego imię.
Może śniła o nim… Zrobiło mu się ciepło w środku.
Nie chciał już dłużej myśleć. Przytulił się do niej i zamknął oczy.

Nareszcie mógł odpocząć to był długi dzień…i noc.

1 komentarz: