Ten rozdział jest krótki, ale wprowadza powoli ważne wątki...
Dodałam troszeczkę miłości...Oby i was rozgrzała!
To był naprawdę długi dzień dla Elsy, ale jeszcze dłuższy
dla Jacka.
Elizabeth wróciła. Została wskrzeszona przez kogoś kogo zna…ale kogo?
Gdy wracali powozem do zamku w środku panowały
podekscytowane głosy i rozmowy o wieczorze. Jack nic nie mówił przez cały czas.
Przed oczami migała mu Elizabeth. Widział jej płomienne włosy i ogień. Martwił
się, nie poznaje jej teraz. Kiedyś wydawała mu się taka dobra, czuła…wyjątkowa.
A teraz coś jest nie tak. Może ten ktoś jej coś zrobił…
-Jack! Choć już późno.- Jack nawet nie zauważył, że dowiózł
ich już do pałacu. Stali przed główną bramą, a Anna i Kristof szli w jej
stronę. Elsa wpatrywała się w Jacka w zastanowieniu. Jednym susem zeskoczył z
ławeczki dla woźnicy i znalazł się koło niej.
-Wszystko dobrze? Byłeś teraz jakiś…milczący. Nie podobne to
do ciebie.- posłała mu zachęcający uśmiech.
-Tak dużo dzisiaj się wydarzyło…Było bardzo miło chwilami, a
czasem nie. Cieszę się, że cię znalazłem.-
-Ja też. Choć zimno
się robi…- zaczęła ocierać rękoma swoje ramiona.
Jack zdjął wreszcie niechciany płaszcz z kapturem i podał go
Elsie. Wzięła go i oplotła się nim szczelnie.
-Szkoda, że nie jestem misiem polarnym. One mają długie
futra.
-Jak kto woli. Choć bo się rozchorujesz misiu.- Elsa poszła
pierwsza, a Jack za nią. Odruchowo spojrzał za siebie i znów myślał, że widział
Elizabeth z kulą ognia w dłoni.
Zamknął nerwowo oczy
i już jej nie było. Chyba popada w paranoje. Powinien tak szaleć z powodu Elsy.
Podbiegł do bramy i zamknął ją szczelnie.
W zamku było ciepło i przytulnie. Wszystko dobrze oświetlone
i zapachy piękne.
Poszedł w kierunku jego źródła i doszedł do jadalni. Zobaczył
tam Annę i Kristof pijących gorącą czekoladę.
-Hejka Jack! Chcesz to dobrze rozgrzewa i w dodatku jest
pyszne…-
-Nie dzięki…Wolę zimno.-
-Lody czekoladowe wyszły...Sory!- powiedział Kristof
-Jak chcesz. Elsa przepada za czekoladą…Aportowała by za
czekoladowymi piłkami.
Jack pomyślał, że przyniesie jej taki ciepły kubek. Porządnie
zamarzła, widać to było po jej dreszczach.
-Zaniosę Elsie. Chyba poszła do siebie…-
-Tak. Masz… Tylko nie porozlewaj. Nie chcę zobaczyć siostry
liżącej podłogę.-
Zaśmiał się i wziął czekoladę. Ten pałac był ogromny…szczęście,
że się nie zgubił.
On dorastał w małej chatce z siostrą i rodzicami, a ona w
takim miejscu…
Nareszcie znalazł jej komnatę. Zapukał i usłyszał jej głos.
-Hej! Przyniosłem ci coś na rozgrzanie.-
Elsa dostrzegła ciemny płyn i zapach czekolady. Momentalnie
znalazła się przy nim. Jack nawet nie zdołał zrobić jednego kroku w jej
stronie, a ona już trzymała kubek i piła wielkimi łykami. Nie przeszkadzało
jej, że to ,,gorąca’’ czekolada.
Jack patrzył na nią z uśmiechem. Gdy skończyła miała mały
brązowy wąsik.
-Co? Lubię czekoladę…-
-A wąsiki?-
-Co?- zrozumiała o co mu chodzi i już miała go sobie
wytrzeć, ale Jack złapał ją za rękę.
Podszedł do niej bliżej, odstawiając pusty kubek na komodę
przy drzwiach. Ujął jej twarz w dłoniach i jednym kciukiem starł czekoladową
kreskę. Potem uśmiechnął się triumfalnie i pocałował ją. Czuł jej ciepło, zwiększone
przez ciepły płyn i smak czekolady. Czuł jak jaj włosy lekko dotykają jego
twarzy. Przeszedł go lekki dreszczyk. Elsa zaśmiała się i pociągnęła go w
stronę wielkiego łóżka. Walnęli się na nim i wrócili do tej pięknej chwili.
Jej usta były wszędzie. Na jego szyi, policzkach, czole,
ustach. Wędrowała dłońmi po jego ciele, jakby chciała zbadać każdy jego
skrawek. Z jego nóg powędrowały wyżej i wyżej zatrzymując się na torsie. On zaś gładził ją po włosach, miał rękę w jej tali i trzymał mocno siebie. Byli
niemalże złączeni, ale chcieli być jeszcze bardziej ze sobą. Jakby dzieliły ich
metry i muszą się cały czas przybliżać. Było cudownie, romantycznie i zimno…
Nie widzieli nawet, że podczas tej chwili w pokoju Elsy
padał śnieg. Nie mieli pojęcia
, które z nich to zrobiło, ale nie przejmowali się tym. Liczyło się tylko to, że byli nareszcie sami i razem…
Nie mógł spać. Rozmyślał nad spotkaniem z Elizabeth. Co
będzie dalej…nie wiedział.
Wrócił myślami do czasów o których opowiadał na polanie
Elsie. Czuł się trochę źle, że nie powiedział Elsie o związku z Elizabeth. Pominą
ten dość ważny szczegół.
Kiedyś był szczęśliwy…chwilowo. Kiedy ją odnalazł w lesie i
zakochali się w sobie.
Może to nie była miłość tylko więź pomiędzy
przeciwieństwami. Przecież ona to ogień, a on to lód. .. zaśmiał się. Zakazana
miłość pomyślał. Może po prostu nie chciał być sam albo uczucie do Elsy
zniszczyło jego przywiązanie do niej.
Nie widział. Nie czuł już nic do nikogo…te uczucie
przeważało nad wszystkim.
Skończył te rozważania. Uwagę przykuła śpiąca Elsa. Bezpieczna
w jego ramionach, gdzie mógł ją chronić. Wyglądała tak pięknie. Lekko
rozczochrane włosy nachodziły jej na oczy. Zagarnął jej kosmyk za ucho i się
poruszyła. Powiedział przy tym jego imię.
Może śniła o nim… Zrobiło mu się ciepło w środku.
Nie chciał już dłużej myśleć. Przytulił się do niej i
zamknął oczy.
Nareszcie mógł odpocząć to był długi dzień…i noc.
Jakie romatiko❤:-*
OdpowiedzUsuń