-Chyba
pocałunkiem zamroziłam ci mózg!!-
Elsa
krzyczała donośnie na Jacka, a on uśmiechał się i był szczerze zadowolony.
-Oj ten
piękny uśmieszek tym razem ci nie pomoże- wtrącił się Kristof.
-No
dlaczego jesteście tacy. To ja jestem zamrożony…-
-Jack ja
chciałabym ci przypomnieć, że jestem królową i mam obowiązki.-
-Jack ma
racje to mały zjazd, a nie kąpanie się w zimnym jeziorze jak morsy…-
-Wystarczy,
że on raz zmroził mnie w tyłek…- Kristof odburkną i spojrzał wrogo na Jacka.
-No to
masz chłodno. Chodzi mi o to, że w ten sposób dostaniemy się na koniec
Wielkiego Targu… Nie ma innego wyjścia.- tłumaczył się Jack
Jack
popatrzył błagalnie na Else, a ona zaczynała kruszeć i przybierać inną
łagodniejszą minę.
-Jack to naprawdę
zły pomysł…-
-Nie
przekonam cię?-
-Nie.
-Nawet
uśmiechem…
-Nawet- uśmiechnęła
się na jego poczucie humoru.
-Ale
troszkę działa.- powiedział cicho, ciesząc się w duchu.
Wykorzystam
go później, pomyślał knując coś na powrót.
-No dobra
schodźcie z tego dach, a ja za moment do was dołączę na dziedzińcu…
Elsa już
chciała go o coś zapytać, a poleciał przed siebie na dół w szybkim tempie.
Stali na
samym szczycie zamku, ponieważ Jack zamierzał stworzyć znów wielką zjeżdżalnie
prosto na rynek. Anna była za, bo Jack jej obiecał taka przejażdżkę, ale
Kristof miał złe wspomnienia. Elsa uważała, że Jack znów może się pakować w
kłopoty więc miał już pewne zdanie w tym temacie.
Przyjaciele
zaczęli schodzić z dachu, gdy Kristof znów zaczął nagadywać na Jacka.
-Może za
gorąco mu na słoneczku…-
-Kristof.-
skardziła go Anna
-No co, a
może nasza królowa roztapia mu ten lodowy tyłek.-
-Kristof…-
powiedział już lekko zła Elsa. Zaczęła razić go wzrokiem. A on dalej ciągną nie zważając na zagrożenie.
Chciał
jeszcze coś powiedzieć, ale Elsa wyczarowała wielką kulę śniegu i spuściła ją z
góry na Kristofa.
Był cały
przykryty. Nagle coś się poruszyło i wyłoniła się tylko jego ośnieżona głowa.
Siostry
buchnęły śmiechem, łapiąc się za brzuchy.
-Hej…-
odburknął Kristof.
Wiercił
się i próbował wydostać z zaspy. Nagle w tej wielkiej zaspie pojawiły się same
dłonie Kristofa. Wyglądał śmiesznie. Wielka kula śniegu i tylko głowa i
raczki..
Elsa zaczerpnęła
powietrza i lekko uspokojona spojrzała na kulkę.
-Elsa…
Moje ciało dzisiaj za dużo przeszło… Weź mnie wyciągnij…- szarpał się,
zawzięcie.
-Ale z
ciebie bałwan. Obgadujesz Jacka i myślisz, że ci to ujdzie na ciepło.- Anna
znów prychnęła.
-Jak
będziesz grzeczny to może za kilka godzin śnieg się rozpuści…
-No weź
Elsa mam mokre ciuchy!- krzyknął lekko dygocząc.
-No
dobra! Zrobię to bo Jack ci i tak dołoży lepiej ode mnie.-
Elsa
zaczęła energicznie machać rękoma i po chwili złączyła cały śnieg w górze. Zrobiła
z niego wielką lodową kulę, zmieniającą się w wielką śnieżynkę. Po minucie już
nic nie pozostało, oprócz pięknego błękitnego blasku na niebie.
-Dzięki…-
mrukną cały mokry Kristof. Słońce rozpuściło momentalnie śnieg pozostawiając samą
wodę na jego ubraniu.
-Teraz
będę musiał się przebrać, a nie mam na
zmianę gat… yyy to znaczy spodni.-
-Nie
martw się kupię ci nowe stadko… to znaczy spodnie.-
Elsa znów
się roześmiała.
-Dobra!
Ustalmy coś. Moje reniferki na mich gaciach to moja spra- wa!!! Czy to jasne?!-
-Jasne
jak nos Rudolfa.- zaśmiała się Elsa.
Kristof obrażony,
odwrócił się i poszedł dumnie do schodów prowadzących do zejścia z dachu. Gdy
szedł ciekło z niego i straszliwie piszczał butami. Zastopował i wziął jednego
buta i odwrócił go do góry dnem. Ze środka wylało się mnóstwo wody, z drugiego
tak samo. Kristof odwrócił się do dziewczyn i popatrzył uszczypliwie na nie…
-No co… Już
Jack chciał cię oblać kubłem zimnej wody, jak nas zostawiliście czyli olaliście
i zapomnieliście o zakończeniu.- uśmiechnęła się szyderczo.
Kristof
podszedł do nich i zaczął trząść się jak pies gdy jest mokry. Wszystkie te
krople poleciały na Elsę i na Annę.
-Proszę darmowy
prysznic z dodatkiem.-
Przytulił
obie mocno, sprawiając, że też one miały mokre ubrania.
Ukłonił
się i wesoło pomaszerował do zejścia. Dziewczyny popatrzyły po sobie ze
zmieszanymi uczuciami. Teraz i one muszą się przebrać.
Szybko
poleciały za Kristofem i polecieli do swoich pokoi.
Po
krótkim czasie wszyscy już byli gotowi do wyjścia. Orzeźwieni i już ze suchymi
ubraniami poszli poszukać Jacka.
Miał na
nich czekać na dziedzińcu przed murami, ale z Jackiem nigdy nie wiadomo.
Zaszli po
schodach i dotarli do wielkich, głównych drzwi pałacu. Strażnicy pokłonili się
przed Elsą i Anna i otworzyli szeroko wrota.
-Czy ja
jestem aż tak gruby. Po co otwierać tak szeroko?-
Dziewczyny
zachichotały i poszły dalej.
Już było
widać mury i powoli w oddali Jack.
Stał obok
czegoś pięknego i do tego niesamowitego. Jak on umie zachwycać swoimi
zdolnościami. Elsa wyczarował mały zameczek a on cały czas ją zaskakuje, a mają
taki sam dar.
Kristof otworzył szeroko usta, że Anna musiała podłożyć swoją rękę. Bała się, że zaraz się odczepi i poleci na ziemie.
Oczy miał szkliste i pociągał co chwila nosem.
-Chyba
będę ryczał.-
-Nie
krępuj się, może chusteczkę?- spytał rozbawiony nim Jack.
-Nie
dzięki…Jakoś to op anuję.-
-No
staraj się chłopie bo mało reniferów zostało abyś zmieniał gatki co kilka
minut. A w ogóle idziemy do ludzi, a takie zapachy odpychają…-
-Hej bo
zrobię to w środku twojego zasranego…..
Jack-woźnica... Ciekawe. :-). Mam jeszcze takie pytanie... Czy Kristoff i Anna wiedzą o tym, że Jack jest z Elsa ???
OdpowiedzUsuńNo już coś podejrzewają , ale nie mają pewności...Ale niedługo coś się ciekawego wydarzy....Mam nadzieję że będzie ciekawie..
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z przymrozkiem!!!
Ciekawe ;3 Biore się za następny rozdział :33
OdpowiedzUsuń~fly c;
Wiem, że jestem tu nieco opóżniona z komentowaniem, ale muszę napisać. TO. JEST. BOSKIE! Czytałam to podczas jedzenia obiadu i mało się nie zakrztusiłam ze śmiechu
OdpowiedzUsuńMiałem tak samo xD
Usuń