-….Powozu.
Pójdę już na pieszo!- krzyczał zdenerwowany Kristof wymachując nerwowo rękami w
stronę Jacka.
Siostry
spojrzały jeszcze na Kristofa i wzruszyły ramionami. Biegiem ruszyły w stronę
powozu.
Przed
wrotami murów stała piękna
lodowa karoca.
lodowa karoca.
Była
zbudowana z samego lodu. Koła jak u wszystkich wozów, były owalne, ale coś
jeszcze.
W środku
była piękna śnieżynka. Drzwi od niej były przyozdobione wzorami podobnymi do
szronu. Dach i jak cała karoca była lekko wybrzuszona, ale prostokątna. Z jej
końców na pięknie pozawijanych mocowaniach zwisały flagi, jakby ze śniegu. Nie
była cała zabudowana. Na drzwiach były miejsca wyglądające jak szyby. Było to
coś o wiele lepszego. To bardzo cieniutki i przeźroczysty lód, który nawet w
obiciu nie zniekształcał obrazu.
Elsa się
zdziwiła bo Jack jako zabawny duch zimy, który specjalizował się w robieniu wielkich
śnieżyc, zbudował swoja magią, już drugi raz, coś zapierającego dech w piersiach.
Coś
jeszcze przykuło jej uwagę. Było miejsce dla woźnicy oraz miejsce do
przymocowania dla koni lub reniferów.
-Jack to
jest piękne, ale nie mamy koni…-
-Elsa ma
racje. Wszystkie wykupił jeden inwestor, a renifery zostały przeniesione do
stajni na Rynku.-
Kristof
zerkał co jakiś czas i prychną ironicznie…Był widocznie zadowolony, że Jack
zapomniał o takiej oczywistej sprawie.
-Uważacie,
że jestem tępy? Mylicie mnie z Kristofem.-
W tym
momencie ktoś głośno chrząkną przypominając o swoim istnieniu.
-Panie
możecie wsiadać i zdać się na mnie…- uśmiechnął się pokazując swoje jak to
mówiła Zębuszka ,,śnieżne perełki’’.
Anna
troszkę za bardzo chciała ubiec Elsę, więc przepychała się i rozpychała
łokciami.
Otworzył
i odsunął się aby mogły swobodnie wejść do środka.
Znów
wielkie zaskoczenie.
Kareta z
lodu, a siedzenia nie były wcale zimne. Dziwne, ale uspakajające.
Były
pokryte gąbkami jakby z lekkiego, świeżego puchu śniegowego. Dziewczyny usiadły
delikatnie się zatapiając. Na suficie paliły się niebieskie kryształki i
powtórzył się wzór z kół.
Nawet
zwisały delikatne zasłony koło okien. Jack pomyślał o wszystkim, a miał mało
czasu.
Kristof
stał jak słup z smutną miną, że nie wszedł do środka jako pierwszy. Jack odkręcając się od
zadowolonych dziewczyn i zobaczył go.
-Zapraszałem
wszystkie panie…-powiedział szyderczo.
-Froooost…
Nie zaczyyynaj!- powiedział przeciągając litery w słowach.
-Dobra
odpuszczę ci. Możesz dołączyć do nas jeśli chcesz. Chodzenie pewnie jest super.
Bo wiesz ja latam, albo jeżdżę takimi super brykami. –przechwalał się z
uśmieszkiem.
-Zachowaj
te wyznania dla siebie albo dla swoje dziewczyny.-
-Dobra.- wzruszył ramionami
-Ej, ale
nie będę was ciągnął- powiedział stanowczo.
-No weź!
Nawet o tym nie pomyślałem.-
-To
dobrze!- zaczął zbliżać się do karety.
-Ciągnąć
będą mądrzejsze stworzenie od ciebie.-
Wychyliła
się Anna i popatrzyła gniewnie na Jacka.
-Daj mu już
spokój, bo nie zdążymy.-
-Mamy mnóstwo
czasu, jeszcze się nie ściemniło.-
Kristof
wszedł zadowolony do środka i podziwiał dzieło z lodu. To przecież była jego
profeska…
Spojrzał
przed siebie i zobaczył sporawe okienko z widokiem na woźnicę.
Otworzył
je na całą szerokość i wyjrzał.
-Nie
idioci z reniferami na zadkach nie przymarzają. Chyba, że pomogę w tym ja.-
-Haahah.-
wsunął powrotem głowę do środka.
Jack zajął
należne mu miejsce, ale jeszcze nie siadał.
Wszyscy
przyglądali się mu bacznie. Ciekawiło ich jak rozwiąże to, ,że nie mają ciągnących
koni lub reniferów.
Jack
odwrócił się jeszcze do nich i puścił im oczko, dodając do tego peł en uśmiech.
Odkręcił
się i zaczął machać rękoma, laska leżał swobodnie koło niego na siedzeniu.
Nagle przed
karocą stanęły dwa piękne błyszcząco- niebieskie konie. Były stworzone jakby z
czystej magii Jacka. Zachowywały się jakby były prawdziwe. Wierzgały i chciał
już ciągnąć powóz.
Jack
jednym susem, zeskoczył ze siedziska i zaczął zapinać konie.
Elsa i
inni musieli parę razy przecierać oczy i zamykać buzie…
Już było
wszystko konie, woźnica i pasażerowie.
Jack znów
pojawił się na swoim miejscu i rozsiadł się wygodnie. Złapał za lejce jedną
ręką, a drugą chwycił laskę. Strzelił pojedyńczym promieniem
i otworzyły się
wielkie wrota murów.
Krzykną
najpierw do przyjaciół, a potem skierował się do koni
-Trzymajcie
się! Wio!!- szarpnął mocno za lejce i konie popędziły przez mury.
Teraz
Wielkie Targ stał przed nim otworem. Tylko uszy bolały od wycia z radości
Kristofa…
-Dawaj Frost!! Nie płacą ci na godziny...
-Ten to umie wrzeszczeć. Gorzej od Norda...
Odrzucił smutne wspomnienia i zaczął jednoczyć się z pędem powietrza, muskającego go w twarz...
-Dawaj Frost!! Nie płacą ci na godziny...
-Ten to umie wrzeszczeć. Gorzej od Norda...
Odrzucił smutne wspomnienia i zaczął jednoczyć się z pędem powietrza, muskającego go w twarz...
WoW nieźle no brak mi słów,a jak chcesz załatwić to że Jack jest nieśmiertelny ,a Elsa tak?
OdpowiedzUsuńNa razie będą się zajmować sobą, a potem zobaczysz...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że was to zaskoczy!
Mroziaki-buziaki!!
Przepraszam za nie obecność, ale nie miałam internetu. Mam jedno tylko pytanie kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuń