Frozen Love

Frozen Love
Forever

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 18 Takie rzeczy… tylko gdy jest Jack!!!


-….Powozu. Pójdę już na pieszo!- krzyczał zdenerwowany Kristof wymachując nerwowo rękami w stronę Jacka.
-Dobra…Panie mogą wsiadać!- zaprosił i pokazał zachęcająco ręką.
Siostry spojrzały jeszcze na Kristofa i wzruszyły ramionami. Biegiem ruszyły w stronę powozu.
Przed wrotami murów stała piękna
lodowa karoca.
Była zbudowana z samego lodu. Koła jak u wszystkich wozów, były owalne, ale coś jeszcze.
W środku była piękna śnieżynka. Drzwi od niej były przyozdobione wzorami podobnymi do szronu. Dach i jak cała karoca była lekko wybrzuszona, ale prostokątna. Z jej końców na pięknie pozawijanych mocowaniach zwisały flagi, jakby ze śniegu. Nie była cała zabudowana. Na drzwiach były miejsca wyglądające jak szyby. Było to coś o wiele lepszego. To bardzo cieniutki i przeźroczysty lód, który nawet w obiciu nie zniekształcał obrazu.
Elsa się zdziwiła bo Jack jako zabawny duch zimy, który specjalizował się w robieniu wielkich śnieżyc, zbudował swoja magią, już drugi raz, coś zapierającego dech w piersiach.
Coś jeszcze przykuło jej uwagę. Było miejsce dla woźnicy oraz miejsce do przymocowania dla koni lub reniferów.
-Jack to jest piękne, ale nie mamy koni…-
-Elsa ma racje. Wszystkie wykupił jeden inwestor, a renifery zostały przeniesione do stajni na Rynku.-
Kristof zerkał co jakiś czas i prychną ironicznie…Był widocznie zadowolony, że Jack zapomniał o takiej oczywistej sprawie.
-Uważacie, że jestem tępy? Mylicie mnie z Kristofem.-
W tym momencie ktoś głośno chrząkną przypominając o swoim istnieniu.

Ukłonił się i powtórzył
-Panie możecie wsiadać i zdać się na mnie…- uśmiechnął się pokazując swoje jak to mówiła Zębuszka ,,śnieżne perełki’’.
Anna troszkę za bardzo chciała ubiec Elsę, więc przepychała się i rozpychała łokciami.
Wreszcie ledwo na nogach dotarły do drzwi, przy których stał zadowolony Jack.
Otworzył i odsunął się aby mogły swobodnie wejść do środka.
Znów wielkie zaskoczenie.
Kareta z lodu, a siedzenia nie były wcale zimne. Dziwne, ale uspakajające.
Były pokryte gąbkami jakby z lekkiego, świeżego puchu śniegowego. Dziewczyny usiadły delikatnie się zatapiając. Na suficie paliły się niebieskie kryształki i powtórzył się wzór z kół.
Nawet zwisały delikatne zasłony koło okien. Jack pomyślał o wszystkim, a miał mało czasu.
Kristof stał jak słup z smutną miną, że nie wszedł do środka jako pierwszy. Jack odkręcając się od zadowolonych dziewczyn i  zobaczył go.
-Zapraszałem wszystkie panie…-powiedział szyderczo.
-Froooost… Nie zaczyyynaj!- powiedział przeciągając litery w słowach.
-Dobra odpuszczę ci. Możesz dołączyć do nas jeśli chcesz. Chodzenie pewnie jest super. Bo wiesz ja latam, albo jeżdżę takimi super brykami. –przechwalał się z uśmieszkiem.
-Zachowaj te wyznania dla siebie albo dla swoje dziewczyny.-
-Dobra.-wzruszył ramionami
-Ej, ale nie będę was ciągnął- powiedział stanowczo.
-No weź! Nawet o tym nie pomyślałem.-
-To dobrze!-  zaczął zbliżać się do karety.
-Ciągnąć będą mądrzejsze stworzenie od ciebie.-
Wychyliła się Anna i popatrzyła gniewnie na Jacka.
-Daj mu już spokój, bo nie zdążymy.-
-Mamy mnóstwo czasu, jeszcze się nie ściemniło.-
Kristof wszedł zadowolony do środka i podziwiał dzieło z lodu. To przecież była jego profeska…
Spojrzał przed siebie i zobaczył sporawe okienko z widokiem na woźnicę.
Otworzył je na całą szerokość i wyjrzał.
-Ej Frost będzie mi tyłek przymarzał do twojej chałowej tapicerki?-
-Nie idioci z reniferami na zadkach nie przymarzają. Chyba, że pomogę w tym ja.-
-Haahah.- wsunął powrotem głowę do środka.
Jack zajął należne mu miejsce, ale jeszcze nie siadał.
Wszyscy przyglądali się mu bacznie. Ciekawiło ich jak rozwiąże to, ,że nie mają ciągnących koni lub reniferów.
Jack odwrócił się jeszcze do nich i puścił im oczko, dodając do tego pełen uśmiech.
Odkręcił się i zaczął machać rękoma, laska leżał swobodnie koło niego na siedzeniu.
Nagle przed karocą stanęły dwa piękne błyszcząco- niebieskie konie. Były stworzone jakby z czystej magii Jacka. Zachowywały się jakby były prawdziwe. Wierzgały i chciał już ciągnąć powóz.
Jack jednym susem, zeskoczył ze siedziska i zaczął zapinać konie.
Elsa i inni musieli parę razy przecierać oczy i zamykać buzie…
Już było wszystko konie, woźnica i pasażerowie.
Jack znów pojawił się na swoim miejscu i rozsiadł się wygodnie. Złapał za lejce jedną ręką, a drugą chwycił laskę. Strzelił pojedyńczym promieniem
i otworzyły się wielkie wrota murów.
Krzykną najpierw do przyjaciół, a potem skierował się do koni
-Trzymajcie się! Wio!!- szarpnął mocno za lejce i konie popędziły przez mury.
Teraz Wielkie Targ stał przed nim otworem. Tylko uszy bolały od wycia z radości Kristofa…
-Dawaj Frost!! Nie płacą ci na godziny...
-Ten to umie wrzeszczeć. Gorzej od Norda...
Odrzucił smutne wspomnienia i zaczął jednoczyć się z pędem powietrza, muskającego go w twarz...



3 komentarze:

  1. WoW nieźle no brak mi słów,a jak chcesz załatwić to że Jack jest nieśmiertelny ,a Elsa tak?

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie będą się zajmować sobą, a potem zobaczysz...
    Mam nadzieję, że was to zaskoczy!
    Mroziaki-buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam za nie obecność, ale nie miałam internetu. Mam jedno tylko pytanie kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń