Frozen Love

Frozen Love
Forever

poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział 27 Ból… Znajomy, a jednak odległy.

 Ten rozdział będzie z perspektywy Jacka. Wiem, że nie możecie się doczekać dalszego ciągu, ale teraz na końcu pojawi się kluczowa postać…Od razu ją poznacie. Miłego Czytania!!

Jack nie wiedział co się dzieje. Leżał…chyba leżał na podłodze. Wszystko wydawało się zamglone i niezrozumiałe. Ta dziewczyna…groził jej. Dlaczego? Gdy w jego umyśle pojawiła się, wszystko stało się jaśniejsze. Jego puste wspomnienia wypełniła miłość, taka znajoma, ale nadal odległa. Nienawiść, jaką wcześniej do niej żywił została zastąpiona przez prawdziwe potężne uczucie.
Coś dziwnego i mokrego, które spływało po twarzy, poczuł na policzku. Wziął rękę i zaczął pocierać. Obniżył ją i zobaczył. Łzy…chyba to łzy, ale czarne. Mroczne jest teraz jego życie lub było. Znów zagościła w nim Elsa. Wypełniła dziwna pustkę ,ale Elizabeth, on jej nie kochał. Dlaczego przed chwilą to czuł tak mocno, że chciał zabić Elsę. Nic nie rozumiał…
Rozejrzał się nie przytomnie po sali. Zobaczył ją… to Elsa! Stała przed nim, odwrócona. Coś krzyczała, ale dźwięki zdawały się jakby były słyszane pod powierzchnią wody. Spojrzał dalej…Elizabeth. Co ona robi?! Trzymała nóż na gardle jakiejś dziewczyny. Znał ją…widział ją kiedyś, jakby lata temu. Miała rude włosy, jasną cerę i była podobna do Elsy. Poczekaj…
Na pewno, poznaję ją,  to Anna! Anna! Poznał ją jeszcze niedawno, a już zapomniał?! Czuł się jakby uczył się wszystkiego od nowa. Czarny potok znów poleciał mu po twarzy. Zaczęło robić się jaśniej. Jego wzrok się poprawił, widział teraz wszystko inaczej. Wracały kolory.
Przetarł zmęczone oczy swoją ubrudzoną od łez ręką. Trochę zapiekły go i znów czerń. Co to było?
Głowa go rozbolała. Schował ja w rękach, chciał się skupić. Natłok informacji wbijał się w osłabiony umysł, jak pocisk, z którym nie można walczyć. Otworzył oczy gotowy na kolejną mocną dawkę.
Koło Anny, tak Anny leżał chłopak. Był starszy od nich wszystkich. Chyba, tak wyglądał. Miał jasne blond włosy, źle i niedbale ulizane. Ubranie poniszczone, a widoczna zaszyta dziura na tyle spodni wydawała się znajoma. Nagle przed oczami przeleciały mu obrazy. Chłopakowi rozrywają się spodnie pod nimi miał bieliznę w reniferki. Kto normalny ma takie coś normalnie w szafie. No chyba, że Nord. Ale kto to? Dlaczego…i znów masa informacji. Św. Mikołaj w swojej bazie, Zając, Ząbek, Piasek i Mrok…Kristoff! Poznał go tak jak Annę i Elsę.
Rozejrzał się znów szukając rozwiązań na pytania. Ale coś się stało. Elsa zrezygnowana, odwróciła się do niego. Wypowiedziała coś nie używając dźwięków. Chyba było to -Wrócę po ciebie.- Ale dlaczego odchodziła? Poszła do znajomego kręgu, a potem po kilku minutach doszli Anna i Kistoff. Oboje patrzyli na niego z przerażeniem… Wielkie wytrzeszczone oczy zajmowały 1/3 powierzchni twarzy. Prawie zobaczył swoje odbicie. Było dziwne. Spojrzał teraz ze trzeźwym umysłem na samego siebie. Nie miał bluzy…leżała podarta i spalona na podłodze. Spodnie tak samo zniszczone. Ale na ciele miał dziwne symbole. Jarzył się i wbijały w skórę. Dotknął lekko jednego z nich. Poczuł przeszywający ból…rozchodził się po całym ciele. Ponownie czarne łzy zleciały powiększając kałuże obok niego.
Nagle w dziwnym pomieszczeniu zrobiło się cieplej i jaśniej. Popatrzył w stronę źródła. Ujrzał ostatni raz obraz Elsy, Kristofa, Anny i po chwili obtoczył ich ogień. Jack bez zastanowienia i odruchowo wstał podlatując do nich. Nie zdążył…zniknęli. Tylko Elizabeth przeszywała go teraz rozwścieczonym wzrokiem.
-Nie! Cała ta praca…NA NIC!! Znów ją pamiętasz co!- Jack stał zdezorientowany. Elizabeth krążyła wokół niego jak wściekły pies piekieł. W dłoniach pojawiły się płomienie rozchodzące się wyżej po rękach.
-Sprawiałam ci minimalny ból Jack! Naprawdę! Ale teraz przez tą szmatę będziesz jeszcze bardziej cierpiał… Ona nigdy cię nie dostanie, jesteś mój!- rzuciła się na niego z niebywałą prędkością.
Jack odruchowo uniósł się w powietrzu robiąc zgrabne salto i lądując tuż za nią. Jeszcze nie zdążyła się odwrócić, a Jack uderzył w nią najmocniej jak mógł. Powalona na ziemię i zła strzelała płomieniami. Jack jak zręczna i zawodowa baletnica, wirował pomiędzy nimi wychodząc z tego nawet bez najmniejszego oparzenia. Nie wiedział co robi. Wszystko wydawało się tak, jak w zwolnionym tempie.  Już chciał ją znokautować, pozbawić przytomności, gdy pochłonęła go ciemność. Poczuł jeszcze przenikliwy ból w plecach i z tyłu głowy. Upadł na zimną, kamienną posadzkę jeszcze z lekko uchylonymi powiekami. Słyszał jakieś szmery oddalające się coraz bardziej.
-Nareszcie! Już nie mogłam… Znów jest sobą przez tą Elsę!-
-Spokojnie! Teraz ja się nim zajmę.- usłyszał na koniec jakiś mroczny drażliwy głos i odpłynął. Ale nie był obtoczony przez ciemność. Ból był teraz jego sprzymierzeńcem. Pamiętał ją! Pamiętał Elsę. Wszystkie informacje, zdarzenia i przeżycia wracały coraz szybciej. Niewidzialna gruba ściana odgradzająca go od niej powoli pękała. Widział ją. Jej piękną białą porcelanową twarz. Niebieskie błyszczące się jak lód oczy. Piękne wydatne usta podkreślone lekko czerwoną szminką. Włosy wspaniale upięte w luźny warkocz spadający jej na ramię. Jej suknia, jakby zrobiona z samych płatków śniegu iskrzących się w promieniach słońca. Błękity, które na niej górowały doskonale podkreślały jej oczy. A teraz przypomniało mu się jakieś wydarzenie. Ona i on sami na łóżku. Śmiali się i całowali. Stykali się w jedno…nie byli jednym. Jej usta były wszędzie. Przyśpieszony oddech i bicie serca grzmiały im w uszach…Było pięknie! Nie znów! Wracał do rzeczywistości. Ból znów znajomy, a odległy…powracał. Usłyszał przenikliwy przez mrok śmiech i otworzył oczy.
Był przywiązany. Nie, skrępowany kajdanami. Nie mógł się ruszać. Łańcuch przechodził mu przez dłonie i nogi aż po samą szyję. Jeden ruch, mały ale gwałtowny, a by się udusił. Na metalu jarzyły się znajome symbole. Widział je już na swoim ciele. Przed nim stały dwie postacie. Jedną i druga poznał bez problemów. Elizabeth i…
-Mrok!- powiedział to z nienawiścią dobrze słyszalną w głosie. Znów wyszczerzył swoje szare zębiska. Czarne jak smoła włosy, tak samo jak kiedyś zagarnięte do tyłu. Szaty, które go okrywały wyglądały jakby utkanego z samego mroku i ciemności. Jego skóra pasowała do zębów. Szara i pozbawiona kolorów. Oczy przenikliwe i na pierwszy rzut oka podstępne.
-Ja też się cieszę Jack! Miło znów cię widzieć.-
-Ja się nie cieszę. Zabieraj swój spopielony tyłek bo wezmę odkurzacz!-
-Jack Frost nieugięty i hardy jak zawsze. Bądź grzeczny!-
-Nie byłem wzorowym uczniem w klasie Norda. Powiedźmy, że prawie zasłużyłem na poprawne.-
-Nie igraj ze mną chłopcze. Możesz wziąć za duży kęs i się udławić.-
-Ty już straciłeś zęby na tym kęsie. Byłeś na wizycie kontrolnej u Zębuszki. Wszystkie pozostałe twoje perełki powybija gratis. Może za dzielnego pacjenta dostaniesz limo pod okiem.- Jack szczerzył się do niego, a Mrok widocznie tracił nerwy. Pamiętał jak ostatnim razem Ząbek uderzyła go w twarz i wyleciał mu ząb. Powiedziała, że są kwita za ukradzione z jej pałacu.
Mrok dał się ponieś i uderzył Jacka z całej siły w brzuch. Momentalnie spiął mięśnie, ale ból przeszył jego ciało. Po chwili otworzył oczy i splunął krwią na but Mroka.
-Dzisiaj pastowania dla niedobrych gnojków odwołane.-


Mrok już go nie bił odszedł wściekły podchodząc do dziwnej szafeczki pod ścianą.
Przeszukiwał szuflady mamrocząc gniewnie pod nosem. Jack momentalnie się uśmiechnął. Jego miejsce zajęła Elizabeth. Mimo iż była tą dziewczyną, która chciała go zabić i sprawiała mu ból, patrzyła na niego z uczuciem.
-Jack. Nie denerwuj go! Będzie jeszcze gorzej jeśli będziesz się upierał.-
-Bo co! To on zaczął. Powinien pójść do konta.-
Sapnęła i machnęła na niego ręką. Wciąż jednak zerkała na niego z ukosa.
-:Elizabeth.-
Znów stałą do niego przodem. Na jej twarzy malowało się rozpogodzenie, a oczy zabłyszczały. Nie zapłonęły jak ogień tylko iskrzyły się rozświetlone własnym balaskiem.
-Dlaczego ty? Co ja ci takiego zrobiłem?-
-Ty praktycznie nic, ale…-
-To dlaczego mi to robisz?-
-Nie tobie…Nam! Robię to dla nas!-
-Niby jak. Więzisz mnie, sprawiasz mi ból, zadajesz się z tym… I do tego ranisz moich przyjaciół. I po prostu mi mówisz, że robisz to dla nas.-
-Tak! Nasza miłość jest taka Jack. Niszczyła nas, na początku. Teraz poniszczy innych, a potem już nic. Będziemy dla siebie. Będzie idealnie.-
-Nie Elizabeth! Ja cię nie kocham!- powiedział to patrząc jej prosto w oczy. Nagle znów przybrała gniewną maskę zasłaniając prawdziwą i dobrze mu znaną Elizabeth.
-To przez tą sukę! To ona mi ciebie zabrała. Nie martw się! Niedługo będziesz tylko mój! Mój, a nie jej. Wrócisz do mnie!-
-Nie, ja nie wrócę! Ona jest moją miłością. Moim życiem, a nawet energią.-
-Nieprawda! Kłamiesz!! Zatruła twój umysł!!!-
-Nie, ty masz zatruty. Mrok cię zmienił! Nie widzisz tego?!-
-Dzieciaczki spokojnie! Kłótnię małżonków poćwiczcie gdy będzie po sprawie. Elizabeth wszystko przygotowane?- wtrącił się Mrok. W rękach miał dziwną księgę z symbolem podobnym do tego, który jest na piersi Jacka.
-Tak! Mam zaklęcia i nóż z zamku Simona.- powiedziała skruszona i w pełni mu poddana.
-Dobrze zaczynamy!- powiedział zadowolony. Wyszczerzył się tak, że było widać puste miejsce w dziąśle.
-Niby co?- odezwał się zdezorientowany Jack. Wodził wyrokiem na jedno i na drugie, na zmianę.
-Zrobimy coś, co od dawno mi się należało!- Elizabeth chrząknęła.
-I równie dla niej.- dodał pośpiesznie.
- Wiem, że powinieneś iść do psychiatryka. Może mają specjalnie dla ciebie czarny kaftanik. Biały do ciebie nie pasuje.-Nikt już na niego nie patrzył.  Elizabeth zaczęła rysować znów swój ognisty krąg, a Mrok szukał czegoś w tej zakurzonej księdze. Gdy znalazł, Elizabeth też skończyła. Jack patrzył na nich lekko przerażony. Zamknął odruchowo oczy i pomyślał o Elsie. Nie mógł jej zapomnieć. Nie znowu! Nie! Usłyszał głos Mroka. Mówił w jakimś dziwnym, starym dialekcie. Nie znał tych słów i nie dało się ich porównać do żadnego innego znanego języka. Otworzył oczy. Elizabeth poszła za niego z lśniącym nożem, którym wycinała znaki na jego ciele. Poczuł piekący ból na dłoni. Krew lekko ściekała po jego dłoni, a Elizabeth ją zbierała do pucharu. Podeszła z nim do Mroka dorzucając dziwne rzeczy. Po chwili, gdy Mrok skończył, znaki na ciele Jacka, a nawet na kajdanach i nożu zapłonęły żywym ogniem. Jack czuł jak więzy wpalają się w jego skórę. Czuł nawet jej zapach. Czuł go po całym ciele, ale to mu nie przeszkadzało.
 Myślami wciąż był przy Elsie. Zadowolony z tego co mu pozostało…wspomnienia, wyszczerzył się triumfująco do nich. Ale on nie stał spokojnie, rozciął tym razem swoją rękę i Elizabeth. Złączył to wszystko do tego samego pucharu. W naczyniu dziwnie zabulgotało, a unosząca się para przyprawiała o mdłości.
Pij!- wyciągną naczynie do Jacka. Przyłożył do jego ust. Znów poczuł ten okropny smród.
-Nie dzięki. Śmierdzi jakby tam coś zdechło. Oj to chyba twoja krew. Współczucie stary. To dlatego tak od ciebie capi.- Mrok nie pozwalał się długo obrażać i zmusił go do wypicia.
Było okropnie, nawet gorzej niż przy wypalaniu znaków. Smak już nie miał znaczenia. W ciele Jacka wszystko ulegało zmianie. Czuł się okropnie, jakby kości się po kolei łamały, mięśnie zanikały, a krew gotowała. Znów ten ból…nie fizyczny. Tracił to co było najcenniejsze. Elsa zanikała, zaczął płakać. Mógłby zginąć lub ponosić najgorsze tortury, ale chciał pozostawić Elsę w swoim umyśle, sercu. Niestety…obraz zanikał. Przyjaźń, miłość zostały zastąpione nienawiścią i
udawanym uczuciem do Elizabeth. Ale coś jeszcze…poczuł, że chce się oddać Mrokowi. Być na każde jego skinienie. Chciał być posłuszny…Zrozumiał wtedy, że umiera. Nie dosłownie, ale stracił coś bez czego nie można żyć…samego siebie.


2 komentarze:

  1. NIeeee tylko nie to,jeszcze do tego leciała akurat smutna piosenka z twojej listy no dzięki przez ciebie płaczę to straszne,a ja się boję,że w każdej chwili może być za późno,ale sama nie wiem na co,wiem tylko,że za niedługo stanie się coś okropnego,w sumie już się stało,ale myśle,że w końcu Jack zabiję Else i zrozumie,że on ją zabił i znów stanie sie normalnym Jackiem,lecz na ich miłość będzie za późno,prosze ja chce Happy end a w mojej głowie same smutne zakończenia,ale co ja gadam ten blog się dopiero zaczyna prawda?Życzę dużo weny i czekam z dużą niecierpliwością na next!!

    OdpowiedzUsuń